1. Największa wpadka kulinarna?
Oj, mam ich niezliczoną ilość, ale takiej spektakularnej nie pamiętam. Albo raczej zdążyłam ją wyprzeć ze świadomości, żeby nie było wstydu. Zdarza się, że na przykład mąż przy obiedzie stwierdza: „dobre, ale nie rób więcej”, ale zwykle staram się gotować tak, żeby wszyscy odeszli od stołu w miarę żywi.
2. Jaki deser lubisz i dlaczego?
Jestem bardzo deserowa. Co prawda od jakiegoś czasu ze słodyczy najbardziej lubię kurze cycki w każdej postaci, ale kiedyś byłam typową czekoladziarą. Wszystko, co zawierało w sobie czekoladę (byle nie gorzką), było moje ulubione. I jeszcze orzechy. I bitą śmietanę. A już w ogóle wszystko to w połączeniu ze sobą dawało deser idealny. A dlaczego lubiłam takie połączenie? No a kto nie lubi!
3. Kim chciałaś być, kiedy miałaś 8-10 lat?
Odkąd pamiętam, chciałam być... emerytką. Mieszkaliśmy z dziadkiem i co miesiąc przychodził do niego listonosz z pieniędzmi. I najważniejsze: dziadek wcale nie musiał niczego robić w tym kierunku. Było więc naturalnym wyborem z mojej strony, że kiedy dorosnę, zostanę pełnoetatową emerytką. Dalej o tym marzę skrycie i powiem szczerze, że już coraz bliżej mi do spełnienia tego marzenia. Jeszcze tylko jakieś 26 lat 😀
4. Czy jest coś, co lubisz kupować? (mimo że masz tego wiele)
Żele pod prysznic! Co prawda teraz się bardzo ograniczam, ale tylko dlatego, że pracuję do późna i nie mam nawet ochoty chodzić po sklepach. Bywało tak, że miałam ich kilkanaście. Nałogowo wącham i kupuję. Następnie chowam je i natychmiast o nich zapominam. A kiedy potrzebuję, po prostu kupuję nowe. Do tego zawsze przed świętami kupuję cukierki, takie pakowane w puszkach. I choć sama nie jem, zawsze pakuję je w sklepie do koszyka. Taka świąteczna magia przyciągania. Ach, ostatnio też odkryłam, że kupuję dużo... makaronu. Zupełnie nie wiem, skąd mi się to wzięło, ale kiedy sprzątałam szafkę przed świętami, to wyszło mi, że apokalipsę przetrwamy bez najmniejszego problemu.
5. Czy masz jakieś swoje codzienne rytuały?
Jeśli można nazwać rytuałem niedzielne trollowanie w piżamie, to mam. A tak poza tym to chyba nie. Chociaż jest jeden: kawa rano. Tak, kawa jest fajna.
6. Gdybyś mogła na jeden dzień przenieść się w dowolne miejsce, to gdzie trafimy?
Do Włoch. Kocham Włochy miłością wielką i mogłabym tam spędzić całe życie, nie tylko jeden dzień. I jeszcze roller coastery kocham. Więc jeden dzień we włoskim parku rozrywki na kolejce górskiej mógłby załatwić sprawę.
7. Co Cię najbardziej denerwuje?
Czyli mogę pomarudzić? Dobra! Denerwuje mnie ignorancja i brak logicznego myślenia. I podwójne standardy. I jeszcze ocenianie czyjegoś życia. Mam tak, że jeśli się na czymś nie znam, to się nie odzywam, a nawet jeśli się odezwę i okaże się, że nie mam racji, to nie kłócę się do upadłego. Co myślę, to mówię. Oczywiście nie jest tak, że paplam, co mi ślina przyniesie na język, ale wyrwana do odpowiedzi staram się być uczciwa. Pasjami nienawidzę, kiedy ktoś ocenia moje decyzje na podstawie wyrwanego z kontekstu fragmentu mojego życia. Sama też nie planuję nikomu przyszłości, ani nie mówię, co musi zrobić i jak się zachować. Każdy powinien podejmować decyzje zgodnie ze sobą i tak, by był szczęśliwy. Oczywiście nie krzywdząc przy tym nikogo. I sama też chcę mieć do tego prawo, bez bycia ocenianą przez innych. I jeszcze denerwuje mnie wieszanie prania, ale to już mniej.
8. Co byś zrobiła jako pierwsze po obudzeniu się w ciele mężczyzny?
Pojęcia nie mam! Pewnie najpierw sprawdziłabym stan cellulitu na tyłku (bo faceci nie mają), a potem, jeśli okazałabym się brodaczem, poszłabym się ogolić. Nienawidzę zarostu. Sikanie na stojąco też mogłoby być całkiem ciekawym doświadczeniem 😀
Dziękuję bardzo za zaproszenie do zabawy i za super ciekawe pytania. Sama przyjemność na nie odpowiadać! 💓
Agata ja również dziękuję za poświęcony czas i naszą rozmowę. Z tą emerytką to miałaś dobry pomysł :) i zabierz mnie z sobą do Włoch.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz