wtorek, 30 maja 2023

Dzień Dziecka w Hotelu Marzenie - wspomnienia z dzieciństwa [ZAPOWIEDŹ]

 


Dziecko to mały człowiek, który ma głowę wypełnioną marzeniami i pomysłami, rodzącymi się na każdym kroku. To do rodziców należy obowiązek sprawienia, żeby każde dziecko było szczęśliwe i z każdym dniem uwierzyło we własne siły, rozwijało swoje talenty i wyrosło na dobrego człowieka.

Zapytałam kilka blogerek o ich wspomnienia z dzieciństwa.  O tym, co mi napisały, przeczytacie pierwszego czerwca, w Dzień Dziecka.

Będziecie z nami? Z naszymi wspomnieniami? Zapraszam Was serdecznie!

piątek, 26 maja 2023

„List do Mamy”

 


Magdalena weszła do swojego salonu w prywatnej części Hotelu Marzenie. Akurat w tym czasie nie planowała żadnych większych imprez, więc o innych gości obsługa umiała zadbać bez jej pomocy.

Usiadła w wygodnym fotelu i już po chwili usłyszała mruczenie swojego kota Mańka, który wyciągnął się obok jej stóp, anektując sobie jak najwięcej miejsca obok swojej pani. Magda pogłaskała kota po lśniącej rudej sierści i sięgnęła po pierwszy list, który od kilku dni czekał na stoliku obok kominka.

Przyjrzała się białej kopercie z równym pięknym pismem, którym był nakreślony jej adres. Miała nadzieję, że cały list będzie napisany odręcznie, a nie wydrukowany. Liczyła na taką właśnie dawkę emocji, którą kryły kartki zamknięte w kopercie. Wstrzymała na chwilę oddech, gdy rozkładała kartki. Katarzyna Grabowska nie zawiodła jej nadziei.

„Madziu,

Zaskoczyła mnie twoja prośba o wspomnienia o mojej Mamie, ale oczywiście podzielę się nimi z Tobą.

Moja mama ma na imię Barbara. Od dwudziestu siedmiu lat nie mieszkamy razem i mamy ze sobą bardzo dobry kontakt. Dzwonimy do siebie kilka razy dziennie i wiemy o wszystkim, co dzieje się w naszym życiu.

Pierwsze wspomnienie z dzieciństwa, związane z Mamą, to jej długie do pasa, ciemne, kręcone włosy. Mama bardzo o nie dbała, gdyż były jej prawdziwą ozdobą. Podziwiałam je, żałując, że moje mają mysi kolor i nie są aż tak gęste. Muszę się przyznać, że trochę zazdrościłam mamie urody, bo była wyjątkowo piękną kobietą (nadal jest).

Gdy myślę o Mamie, od razu przed oczami jawią się mi wspólne posiłki. Mama hołdowała tradycji i gdy wszyscy byliśmy w domu, jadaliśmy wspólnie przy zastawionym stole (nie tylko z okazji świąt, ale na co dzień).

Kolejne moje wspomnienie z dzieciństwa to wyjazdy z rodzicami nad morze. Nie lubiłam tam jeździć, bo moja mama całe dnie spędzała na plaży, a ja nigdy nie przepadałam za opalaniem (do tej pory wolę aktywnie spędzać czas, niż plażować). Pamiętam, że któregoś razu, ostatniego dnia pobytu, wyszłam jednak z mamą na plażę, a kobieta z koca obok nas zapytała, czy ja dopiero przyjechałam do rodziców, gdyż byłam blada jak przysłowiowa ściana, a moja mama opalona na brąz.

To Mama, kupując pierwsze książeczki z serii „Poczytaj mi mamo”, zaszczepiła we mnie miłość do książek. Uwielbiałam słuchać jej głosu, gdy czytała mi bajki. Odmalowywała przed moimi oczami niesamowity świat, który kusił i zapraszał, abym dała się ponieść wyobraźni.

Myślę, że w pewien sposób jestem z charakteru podobna do mojej mamy. Staram się podtrzymywać tradycję wspólnych, rodzinnych posiłków i mam z córkami przyjacielskie relacje. Jednak na pewno nie naśladuję jej w stu procentach, gdyż każda mama jest wyjątkowa i niepowtarzalna”.

Magda zaczęła rozmyślać o swoim dzieciństwie i Mamie, która od zawsze zajmowała w jej sercu ważne miejsce. Starała się jej pomagać, jak tylko mogła, bo Mama była zawsze, gdy jej potrzebowała. A jaką mamą sama była dla swojej córki?

Poszła do kuchni i wróciła z aromatyczną herbatką, którą postawiła obok czekających na przeczytanie kopert. Melisa zmieszana z owocowym dodatkiem kusiła swoim zapachem, więc trzymając w obu dłoniach filiżankę, upiła kilka łyków i odstawiła na talerzyk. Maniek zamruczał niezadowolony, że pani kręci się, nie pozwalając mu spać w wybranym miejscu, więc Magda podkurczyła nogi, kładąc stopy na fotelu. Kocur natychmiast znalazł się obok niej. Nie lubił być lekceważony i odrzucany. Poczekała, aż zwierzę znajdzie swoje najdziwniejsze miejsce i rozerwała kolejną kopertę.

Tym razem poczuła piękny zapach kwiatowych perfum. Od razu pomyślała, że kiedyś kobiety perfumowały liściki wysyłane swoim wybrankom, żeby ten zapach towarzyszył im długo. List, jak poprzedni był napisany odręcznie, co ją bardzo ucieszyło. Barbara Mikulska miała piękne równe pismo, choć w niektórych linijkach widać było, że emocje bardzo udzielały się autorce.

Poprawiła się w fotelu, co spotkała się z niezadowoleniem Mańka, który rzucił jej wiele mówiące spojrzenie, ale zbagatelizowała kota i zatopiła się w lekturze. 

„Madziu,

Oczywiście, bardzo chętnie podzielę się moimi wspomnieniami o Mamie.

Moja Mama nie żyje od jedenastu lat. Ja sama zdążyłam już poznać słodycz macierzyństwa, wypuścić dzieci z gniazda i zostać babcią. Kiedy przywołuję obraz matki, widzę zaniedbaną kobietę, siwą, z włosami związanymi gumką bez makijażu w luźnej sukience i bezkształtnym sweterku. Taką ją zapamiętałam. Jakby nigdy nie była młoda, uśmiechnięta, ponętna. A przecież była! Wyszła za mąż, gdy ledwie skończyła siedemnaście lat. I nie, nie była w ciąży. Została wychowana w porządnym domu, wiedziała, że seks będzie dla niej dostępny dopiero wówczas, gdy wsuną na palce ślubne obrączki. Nie odważyła sprzeciwić się zasadom. Ale czuła się wygrana, bo sprzątnęła koleżankom sprzed nosa najprzystojniejszego chłopaka w okolicy. Tylko że... z tym człowiekiem nic ją nie łączyło. Kiedy minęło pierwsze zauroczenie, nie zostało nic, co by ich wiązało. A tata? Tata był dobrym ojcem, ale mężem żadnym. Kiedy pojawiły się problemy, przestał się starać, odsunął się, uciekł w życie obok Mamy. A ona? Raz spróbowała powalczyć. Poszła do swojej matki, wyrzuciła z siebie wszystkie żale, całą gorycz i rozczarowanie, ale nie została zrozumiana. Moja babcia, której życie też nie przypominało bajki, rzuciła tylko sakramentalne: co Bóg złączył... W naszej rodzinie nigdy nie było rozwodów. I mama zrezygnowała z walki o siebie i swoje szczęście. Wybrała inną opcję: poświęciła się całkowicie dzieciom, kochając je miłością niezbyt mądrą, ale bezgraniczną, poświęcając im każdą chwilę swego życia, przeżywając cud istnienia przez pryzmat mnie i mojego brata. Chyba byliśmy jednak wystarczająco rozsądni, bo wyszliśmy z tego obronną ręką, choć taka nadopiekuńczość i brak krytycyzmu mógł spowodować naprawdę spore szkody. Mama zajmowała się domem, a kilkadziesiąt lat temu było to wyzwanie. My już tego nie znamy: sprzęty ułatwiają nam życie, zakupy nie stanowią problemów. Ale oprócz bezustannego krzątania, by utrzymać porządek w niewielkim mieszkaniu i zapewnić naszej rodzinie godziwe życie, pamiętam też nieliczne chwile, gdy mama była tylko Mamą, nie robotem sprzątającym. Zdarzało się czasami, gdy ojca nie było w domu, bo pracował na drugą zmianę, że siadaliśmy razem na wersalce, by pooglądać coś w telewizji. Mama pośrodku, a my po obu jej stronach. Brat często układał się z głową u niej na kolanach, ja przytulałam się do ramienia. Gładziła syna po włosach, a drugą ręką trzymała moją dłoń. Pamiętam dotyk jej skóry, przesuszonej od detergentów, papierowej, ciepłej. I nierówne paznokcie, bo przecież szkoda czasu, żeby wszystkie naraz obcinać i jeszcze piłować. Była wtedy najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi. Ja też byłam, tylko jeszcze o tym nie wiedziałam. Zrozumiałam to wiele, wiele lat później. Kiedy opuściliśmy dom, została z niczym. Świat przestał ją interesować, bo nie mogła go oglądać naszymi oczami. Straciła sens istnienia. Nie powieliłam błędów mojej Mamy. Człowiek, którego wybrałam, by spędzić z nim całe życie, był i jest dla mnie podporą. Oczywiście, że nasze życie nie było jedynie sielanką. Przeżywaliśmy wzloty i upadki, ale to, co nas połączyło, miało mocną podstawę. Dzieci znały miłość, ale nigdy nie były traktowane z bałwochwalczym uwielbieniem. Kiedy opuściły nasz dom, nie zaznałam syndromu pustego gniazda. Miałam męża, pracę, zainteresowania. Żyłam własnym życiem, nie cudzym”.

Magda otarła łzę spływającą po policzku, gdy skończyła czytać list Barbary. Wiedziała, że w wielu rzeczach miała rację. Jej Mama też nie miała lekko, kiedyś ludziom żyło się znacznie trudniej, a nikt nie narzekał... Sięgnęła po filiżankę herbaty i zatopiła się we własnych wspomnieniach.

Na stoliku leżało jeszcze kilka listów, które też czekały, aby je przeczytała. Spojrzała na zdjęcie stojące nad kominkiem, na którym była ze swoją uśmiechniętą Mamą i córką. Najważniejsze kobiety w jej życiu, które na swój sposób dawały jej uczucie bezpieczeństwa, ale również i niepokoju.

Sięgnęła po kolejny list. Była niezwykle zadowolona, że każda z autorek pisała go odręcznie. Tak mało osób pisze listy, więc tym bardziej doceniała, że zechciały do niej napisać i opowiedzieć o swojej Mamie.

Marbella Atabe – widniało na kopercie w miejscu nadawcy. Magda rozerwała pośpiesznie kopertę i zaczęła czytać.

„Dawno, dawno temu... byłam małą dziewczynką i Mama poświęcała mi czas. Nie miała go zbyt wiele. Mama rano wychodziła do pracy, wracała wieczorem. Kiedy chorowałam, a zdarzało się to często, bo byłam słabowita, miałam mamę tylko dla siebie. Cieszyłam się, pomimo przyjmowanych zastrzyków i innych niedogodności (kaszel, gorączka, bolące gardło). Mama była obecna w domu, to wynagradzało wszystkie dolegliwości. Mama opiekowała się mną, czytała bajki i podawała smakowite posiłki. Gotowała mój ulubiony budyń czekoladowy i piekła sernik. Do dzisiaj pamiętam słodkawą woń sera, wymieszanego z wanilią. Mama umilała mi czas i grała ze mną w „Piotrusia”. Przyznaję, uwielbiałam tego Piotrka i zamęczałam mamę kolejnym rozdaniem kart. Nie mam pojęcia, dlaczego tak uparłam się, żeby ciągle wygrywać i miałam swój dziecięcy sposób na rozpoznanie wygrywającej karty. Dzisiaj podziwiam Mamę za cierpliwość i co tu dużo mówić, ciągłe granie w jedną grę.

Najbardziej lubiłam wyprawy do krawcowej, oczywiście chodziłam z Mamą. Cierpliwie znosiłam zdejmowanie miary, później wyprawy na kolejne przymiarki. Gdy sukieneczka była gotowa, byłam zachwycona.

Mama pracowała w banku, była kasjerką. Czasami siedziałam w kasie i patrzyłam, jak obsługuje klientów. Po zamknięciu kasy Mama przeliczała waluty, bony, dolary i zakładała banderolę, przystawiała pieczątkę. Frajdę miałam z przybijania stempli na bloczkach. Widziałam nawet i byłam wewnątrz prawdziwego skarbca. 

Miałam cudowne dzieciństwo”.

Magda nie zwlekając, sięgnęła po kolejny list. Kusił ją od samego początku, bo koperta była ozdobiona kwiatami. Spodziewała się, że wewnątrz będzie tak samo piękna kartka, jak w starych papeteriach, gdzie były nie tylko piękne koperty, ale równie cudowny papier do pisania listów. Nie zawiodła się. Co prawda zapomniała spojrzeć na nadawcę, ale po piśmie poznała, że jest to list od Jolanty Bartoś, która dzielnie jej towarzyszyła podczas innych eventów w hotelu.

„Madziu,

Moje wspomnienia o Mamie są pełne spokoju, bo ona taka jest. Chociaż pamiętam ją zapracowaną, a czasami płaczącą. Nie wiem, czy to życie, czy my – dzieci sprawialiśmy, że płakała. Od najmłodszych lat chodziłam do przedszkola, chociaż Mama nie pracowała, ale przynajmniej miała kilka godzin spokoju na zrobienie zakupów, ugotowanie obiadu i pranie. Wtedy było nas troje dzieciaków, a gdy chodziłam do drugiej klasy, w naszej rodzinie pojawił się najmłodszy brat. Życie było coraz trudniejsze, brakowało towarów w sklepach, nosiliśmy ciuchy jeden po drugim, bo nie było możliwe, żeby każdemu kupić coś nowego, ale to nam nie przeszkadzało.

Gdy wracaliśmy ze szkoły, Mama zawsze czekała z ciepłym obiadem i o ile to było możliwe, siadaliśmy do wspólnego stołu i jedliśmy razem. Pamiętam też święta, szczególnie te bożonarodzeniowe gdy mimo biedy i ciężkiej sytuacji, zawsze dostawaliśmy jakiś upominek. Czasami Mama szyła dla nas specjalnie coś wyjątkowego, bo w sklepie nic nie można było kupić. Wtedy Mama też miała pracę chałupniczą. Była wiecznie zapracowana i zmęczona. Nie pomagała nam w lekcjach, robił to tato.

Dziś już moja Mama jest od wielu lat na emeryturze. Bardzo lubi czytać i zawsze czeka na nowe książki. Niestety jest też bardzo chora, a pandemia sprawiła, że niestety nigdzie już nie wychodzi. W 2012 roku zmarł mój najmłodszy Braciszek. Nigdy w życiu nie widziałam tyle bólu w jej oczach. Wiem, że za nim tęskni i zawsze, gdy jest na cmentarzu, po skończonej modlitwie mówi do niego „Zostań z Bogiem, syneczku”.

Moja Mama serdeczna, ciepła nigdy nikogo nie osądza. Wysłucha, doradzi, a czasami tylko jest. I to wystarczy.

Gdy o niej myślę, widzę ją siedzącą na kanapie z okularami na nosie i książką w ręce. Uwielbia czytać. Czasami mam wrażenie, że przeczytała wszystkie książki świata...

Moja Mama miała czworo dzieci, ma ośmioro wnucząt i sześcioro prawnucząt.

Kocham ją całym sercem...”

Magda odłożyła list i otarła łzę, która potoczyła się po jej policzku.

- Muszę powiedzieć Mamie, że ją kocham – zdecydowała natychmiast. Postawiła niezadowolonego kota Mańka na podłogę, wsunęła nogi w kapcie i pośpiesznym krokiem dotarła do drzwi. W pierwszym odruchu chciała zadzwonić, ale to by jej nie wystarczyło. Teraz chciała za wszelką cenę przytulić się do swojej Mamy. Poczuć ciepło jej ramion, spojrzeć w oczy i usłyszeć jej ciepły głos. 

- Już jadę Mamusiu – szepnęła, zakładając buty.


KONIEC      

          

Dziękuję autorkom za współpracę i Wasze ciepłe wspomnienia o Waszych Mamach.

Redakcja tekstu: Jolanta Bartoś


niedziela, 21 maja 2023

„List do Mamy" – Zapowiedź

 „List do Mamy”



Kim jest Wasza Mama? Jak Ją pamiętasz? Jakie uczucia rodzą się w sercu, gdy Ją wspominasz?

Mama powinna być tą najważniejszą, najukochańszą osobą w naszym życiu. Opoką, która zawsze nas wysłucha, pocieszy, udzieli dobrej rady, a przede wszystkim będzie, gdy Jej potrzebujemy.

Poprosiłam kilka autorek o ich wspomnienia o Mamie. Będziecie mogli je przeczytać już 26 maja, w najważniejszym ich dniu, jakim jest Dzień Matki.

Zapraszam Was już dziś na to wydarzenie, do Hotelu Marzeń.

środa, 10 maja 2023

Magdalena Kordel – „Wiosna cudów”


 Autor: Magdalena Kordel

Tytuł: „Wiosna cudów”

Cykl: Przystań Śpiących Wiatrów / tom 1

Wydawnictwo: WAB

Rok wydania: 2023 

Liczba stron: 416


Pamiętam dobrze tę chwilę, kiedy w ogóle po raz pierwszy sięgnęłam po powieść Magdaleny Kordel. Przeczytałam i przepadłam. Wiedziałam, że po każdą następną książkę sięgnę w ciemno. Z niecierpliwością wypatrywałam przesyłki z „Wiosną cudów” rozmyślając, czym tym razem zaskoczy mnie autorka. Czy kolejna jej powieść przypadnie mi do serca? 

Spójrz na tę okładkę. Mnie skradła serce – jest po prostu piękna, intrygująca, adekwatna do treści i taka wiosenna. Na pewno ją łatwo wypatrzysz na półce w każdej księgarni i nie będziesz się jej mogła oprzeć. Będziesz musiała ją zakupić.

O czym jest „Wiosna cudów”? Zaraz Ci zdradzę trochę fabuły. Główna bohaterka Stella jest samotną matką, wychowuje bardzo bystrego synka, Franka. Poznajemy ją w momencie, gdy razem z przyjaciółką decyduje się na wspólny interes. Ten krok jednak nie będzie zbyt szczęśliwy dla Stelli. Wkrótce przyjaciółka okaże się intrygantką, a Stella zostanie bez pracy i z ogromnym kredytem. Mało tego Franiem zaczyna się interesować jakiś tajemniczy mężczyzna. Nad głową bohaterki gromadzą się czarne chmury. Jak sobie z tym wszystkim poradzi? Czy uda jej się rozwiązać wszystkie problemy? Kim jest Henryk i Antoni? Dodać też muszę, że akcja powieści toczy się w małej miejscowości o pięknej nazwie Kotkowo. Wiecie, jak to jest w tych małych mieścinach? Tak tam każdy wszystko wie o sobie, a czego nie wie to i tak w krótkim czasie się dowie. W Kotkowie wymiana informacji odbywa się w lokalnej piekarni sióstr Kazimierczakównych, które zawsze są dobrze poinformowane, o tym, co się w miasteczku dzieje. A ostatnimi czasy dzieje się dużo. O tym jednak musisz przekonać się sama. Przeczytaj.

Magdalena Kordel stworzyła kolejną piękną, otulającą niczym kocyk powieść, która na długo pozostanie w mej pamięci. Jej pióro jest lekkie i przyjemne. Po prostu chce się ją czytać. Powieść wciągnęła mnie od pierwszej strony i strasznie trudno było mi się od niej oderwać. Zaczęłam czytać pod wieczór, skończyłam w nocy, ale co tu dużo mówić było warto. Wiosna to pora roku, która budzi wszystko do życia, w powieści wniesie swym przybyciem zamieszanie. Nad głową Stelli zbierają się czarne chmury, kłopoty następują po sobie. Wydaje się, że nie ma rozwiązania. Jednak od czego ma się rodzinę i przyjaciół. Z nimi wszystko staje się możliwe, a rozwiązania są na wyciągnięcie ręki. „Wiosna cudów” porusza wiele wątków, nie tylko problemy Stelli, ale też ukazuje więź między rodzeństwem, cudowną relację z rodzicami, wsparcie, wzajemną pomoc. Nie wszyscy w powieści są krystalicznie czyści, widzimy, do czego prowadzą intrygi, poznajemy fałszywą przyjaźń. Nie zawsze wszyscy mają dobre intencje, niekiedy  nawet wobec przyjaciół. A może nie zawsze ktoś, kogo uważamy za przyjaciela, jest nim naprawdę. W powieści odnajdziecie też problem przemocy wobec starszej osoby. Wstrętne i paskudne znęcanie się nad panią Helenką. Jak ono się skończy? Przeczytasz sama. Jednak takie małe miasteczka mają też jeden plus, potrafią się w większości zjednoczyć i wspólnymi siłami pokonać „wroga”. Jak już mówię o fabule, to nie sposób wspomnieć o tej atmosferze, jaka panuje w piekarni sióstr Kazimierczakównych. Czytając, miałam wrażenie, że bez nich nic się nie dzieje, to one są w centrum wszystkiego i mają decydujący głos. Często podpowiadają rozwiązania. Chciałabym mieć takie siostry i piekarnię z pysznymi wypiekami w moim mieście. Na koniec jest jeszcze „dworek z duszą”, który skrywa wiele tajemnic i przyciąga, przywołuje Stellę do siebie. Wierzysz, że dworki, domy, mogą chcieć, abyś to ty została jego właścicielką? Mogą mieć taką moc? Mam nadzieję, że te wszystkie tajemnice dworku odkryjemy w drugiej części. 

Bohaterowie wspaniale wykreowani. Większość z nich polubiłam z całego serca. Bardzo się z nimi zżyłam. Cieszyłam się wraz z nimi, smuciłam, szczerze śmiałam w niektórych momentach. Siostry Kazimierczakówny, pani Helenka, Stella i mały Franio szczególnie zapadli mi w pamięci. Franio to bystry chłopiec, nie raz mnie zaskoczył. Oczywiście są też i negatywne postacie, lecz nimi nie będę zaprzątać sobie głowy, dość napsuli mi nastrój podczas czytania. 

Podsumowując, jeśli szukasz książki pełnej małych cudów, otulającej, pokazującej, że wszystko jest możliwe, to sięgnij po „Wiosnę cudów”. Polecam! Ja z niecierpliwością czekam na kolejny tom.


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania dziękuję Wydawnictwu WAB

oraz Michalinie z Papierowego Bluszczu.


czwartek, 4 maja 2023

Marbella Atabe – „Kroniki skrzatów. Dolina stokrotek”


 

Autor: Marbella Atabe

Tytuł: „Dolina stokrotek”

Cykl: Kroniki skrzatów / tom 3

Wydawnictwo: Novae Res

Rok wydania: 2023

Stron: 578


Powiem Ci, że już dawno nie czytałam takiego grubaska. I żeby nie było, że nie lubię, ja po prostu uwielbiam, im powieść jest grubsza, bo więcej jest do czytania. Tego właśnie dostarczyła mi Marbella Atabe. Jest to moje trzecie spotkanie z jej twórczością. Dwa poprzednie tomy Kroniki skrzatów dały mi mnóstwo emocji, cofnęły mnie do baśniowych dziecięcych lat. Jak było tym razem? Czy trzeci tom mnie nie zawiódł? O tym już za chwilę.

Na początek trochę fabuły, żebyś miała pojęcie, co Cię spotka na kartach powieści. Czarownica Marbella opiekuje się Gutkiem Ślizgutkiem, który zgodził się na przemianę w chłopca. Kim jednak tak naprawdę jest Gutek? I co próbuje pokazać na ten temat Czarodziejskie Lustro? Oczywiście nie zdradzę tego wątku. Równolegle do życia zamkowego toczy się również życie w Dolinie Stokrotki i na Wzgórzach Olbrzymów. W chatce, w Dolinie Stokrotek Amelka przy pomocy skrzata Grusznika szykuje potajemny strój na wyprawę swojego życia. To prawdopodobnie od niej będą zależeć losy ich świata i zwycięstwo dobra nad złem. Już teraz przeżywa różne przygody, ma też swoje sekrety. Z kolei na Wzgórzu Olbrzymów trwa oczekiwanie na przebudzenie się skrzata Pokrzywka, najlepszego przyjaciela – olbrzyma Teodora. Obserwujemy również przygotowania Olbrzymów do ważnych wydarzeń, np. do Święta Dyni. Więcej już nie zdradzę, ponieważ uważam, że warto samemu poznać całą treść.

Tom trzeci, podobnie jak dwa poprzednie, porwał mnie swą treścią od pierwszej strony. Ta ostatnia strona, jak dla mnie pojawiła się za szybko, o wiele za szybko. Kiedy zaczynałam czytać Kroniki skrzatów, nie myślałam, że te powieści tak bardzo mi się spodobają. Widocznie to prawda, że w każdym z nas drzemie dziecko. Powiem Ci, że nie jest to baśń tylko dla dzieci, ale też i dla dorosłych. To powieść dla każdego. Nikt nie jest za duży, aby móc się przenieść do krainy Olbrzymów, na zamek Marbelli, czy do Doliny Stokrotek i przeżywać wraz z nimi wszystkie przygody. Akcja powieści toczy się powoli, ale w ogóle mi to nie przeszkadzało, bo była przepełniona codziennością bohaterów i ciekawymi zwrotami akcji. Mimo panującego w niej momentami mroku, czuć dobro. Bohaterowie poznają nowych przyjaciół, zawierają przyjaźnie, ale mają też niebezpiecznych wrogów. Uczą się, kogo należy unikać, a kto im sprzyja. Z każdą kartką poznajemy też więcej zwyczajów skrzatów, olbrzymów, ludzi... Dostrzegamy, jak popełniają błędy i próbują je naprawiać. Nie wszystko, co wydaje nam się oczywiste, jest takie. Nie każda prawda nią jest... Przykładem może być, chociażby Marbella, którą prawie wszyscy uważają za złą czarownicę, ale czy na pewno tak jest? Ja bym polemizowała. Gra pozorów, a odkryć można całkiem coś innego. Na jaw wychodzą dawne tajemnice, zaczynają też słabnąć złe czary. Wszystko to dzieje się za sprawą miłości, przyjaźni i wspólnej współpracy, którą w książce widzimy na każdym kroku.

Bohaterowie zostali dobrze wykreowani. Większość z nich bardzo polubiłam i się z nimi zżyłam. Chciałabym mieć obok siebie takiego skrzata Grusznika, czy Pokrzywka. Byliby obok mnie, służyli radą, pomocą, a nawet czarami. Rozmarzyłam się... Poszłabym też chętnie w gości do Amelki i jej babci oraz do Olbrzymów. No i smoki! Je chciałabym poznać w pierwszej kolejności.

Na koniec jeszcze jeden duży plusik za piękną okładkę i ilustracje w środku książki, wykonane przez Autorkę. Dzięki nim mogłam zobaczyć, jak swoich bohaterów widzi sama Marbella Atabe.

Mam nadzieję, że będzie mi dane poznać dalsze losy bohaterów, moich książkowych przyjaciół. Będę czekać na to z niecierpliwością. Tymczasem polecam tę książkę twojej uwadze. Jeśli jeszcze jej nie czytałaś, może czas to zmienić. Przeczytaj ją dzieciom lub sama się z nią zapoznaj! 


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania dziękuję Wydawnictwu Novae Res 

oraz Michalinie z Papierowego Bluszczu.