piątek, 26 maja 2023

„List do Mamy”

 


Magdalena weszła do swojego salonu w prywatnej części Hotelu Marzenie. Akurat w tym czasie nie planowała żadnych większych imprez, więc o innych gości obsługa umiała zadbać bez jej pomocy.

Usiadła w wygodnym fotelu i już po chwili usłyszała mruczenie swojego kota Mańka, który wyciągnął się obok jej stóp, anektując sobie jak najwięcej miejsca obok swojej pani. Magda pogłaskała kota po lśniącej rudej sierści i sięgnęła po pierwszy list, który od kilku dni czekał na stoliku obok kominka.

Przyjrzała się białej kopercie z równym pięknym pismem, którym był nakreślony jej adres. Miała nadzieję, że cały list będzie napisany odręcznie, a nie wydrukowany. Liczyła na taką właśnie dawkę emocji, którą kryły kartki zamknięte w kopercie. Wstrzymała na chwilę oddech, gdy rozkładała kartki. Katarzyna Grabowska nie zawiodła jej nadziei.

„Madziu,

Zaskoczyła mnie twoja prośba o wspomnienia o mojej Mamie, ale oczywiście podzielę się nimi z Tobą.

Moja mama ma na imię Barbara. Od dwudziestu siedmiu lat nie mieszkamy razem i mamy ze sobą bardzo dobry kontakt. Dzwonimy do siebie kilka razy dziennie i wiemy o wszystkim, co dzieje się w naszym życiu.

Pierwsze wspomnienie z dzieciństwa, związane z Mamą, to jej długie do pasa, ciemne, kręcone włosy. Mama bardzo o nie dbała, gdyż były jej prawdziwą ozdobą. Podziwiałam je, żałując, że moje mają mysi kolor i nie są aż tak gęste. Muszę się przyznać, że trochę zazdrościłam mamie urody, bo była wyjątkowo piękną kobietą (nadal jest).

Gdy myślę o Mamie, od razu przed oczami jawią się mi wspólne posiłki. Mama hołdowała tradycji i gdy wszyscy byliśmy w domu, jadaliśmy wspólnie przy zastawionym stole (nie tylko z okazji świąt, ale na co dzień).

Kolejne moje wspomnienie z dzieciństwa to wyjazdy z rodzicami nad morze. Nie lubiłam tam jeździć, bo moja mama całe dnie spędzała na plaży, a ja nigdy nie przepadałam za opalaniem (do tej pory wolę aktywnie spędzać czas, niż plażować). Pamiętam, że któregoś razu, ostatniego dnia pobytu, wyszłam jednak z mamą na plażę, a kobieta z koca obok nas zapytała, czy ja dopiero przyjechałam do rodziców, gdyż byłam blada jak przysłowiowa ściana, a moja mama opalona na brąz.

To Mama, kupując pierwsze książeczki z serii „Poczytaj mi mamo”, zaszczepiła we mnie miłość do książek. Uwielbiałam słuchać jej głosu, gdy czytała mi bajki. Odmalowywała przed moimi oczami niesamowity świat, który kusił i zapraszał, abym dała się ponieść wyobraźni.

Myślę, że w pewien sposób jestem z charakteru podobna do mojej mamy. Staram się podtrzymywać tradycję wspólnych, rodzinnych posiłków i mam z córkami przyjacielskie relacje. Jednak na pewno nie naśladuję jej w stu procentach, gdyż każda mama jest wyjątkowa i niepowtarzalna”.

Magda zaczęła rozmyślać o swoim dzieciństwie i Mamie, która od zawsze zajmowała w jej sercu ważne miejsce. Starała się jej pomagać, jak tylko mogła, bo Mama była zawsze, gdy jej potrzebowała. A jaką mamą sama była dla swojej córki?

Poszła do kuchni i wróciła z aromatyczną herbatką, którą postawiła obok czekających na przeczytanie kopert. Melisa zmieszana z owocowym dodatkiem kusiła swoim zapachem, więc trzymając w obu dłoniach filiżankę, upiła kilka łyków i odstawiła na talerzyk. Maniek zamruczał niezadowolony, że pani kręci się, nie pozwalając mu spać w wybranym miejscu, więc Magda podkurczyła nogi, kładąc stopy na fotelu. Kocur natychmiast znalazł się obok niej. Nie lubił być lekceważony i odrzucany. Poczekała, aż zwierzę znajdzie swoje najdziwniejsze miejsce i rozerwała kolejną kopertę.

Tym razem poczuła piękny zapach kwiatowych perfum. Od razu pomyślała, że kiedyś kobiety perfumowały liściki wysyłane swoim wybrankom, żeby ten zapach towarzyszył im długo. List, jak poprzedni był napisany odręcznie, co ją bardzo ucieszyło. Barbara Mikulska miała piękne równe pismo, choć w niektórych linijkach widać było, że emocje bardzo udzielały się autorce.

Poprawiła się w fotelu, co spotkała się z niezadowoleniem Mańka, który rzucił jej wiele mówiące spojrzenie, ale zbagatelizowała kota i zatopiła się w lekturze. 

„Madziu,

Oczywiście, bardzo chętnie podzielę się moimi wspomnieniami o Mamie.

Moja Mama nie żyje od jedenastu lat. Ja sama zdążyłam już poznać słodycz macierzyństwa, wypuścić dzieci z gniazda i zostać babcią. Kiedy przywołuję obraz matki, widzę zaniedbaną kobietę, siwą, z włosami związanymi gumką bez makijażu w luźnej sukience i bezkształtnym sweterku. Taką ją zapamiętałam. Jakby nigdy nie była młoda, uśmiechnięta, ponętna. A przecież była! Wyszła za mąż, gdy ledwie skończyła siedemnaście lat. I nie, nie była w ciąży. Została wychowana w porządnym domu, wiedziała, że seks będzie dla niej dostępny dopiero wówczas, gdy wsuną na palce ślubne obrączki. Nie odważyła sprzeciwić się zasadom. Ale czuła się wygrana, bo sprzątnęła koleżankom sprzed nosa najprzystojniejszego chłopaka w okolicy. Tylko że... z tym człowiekiem nic ją nie łączyło. Kiedy minęło pierwsze zauroczenie, nie zostało nic, co by ich wiązało. A tata? Tata był dobrym ojcem, ale mężem żadnym. Kiedy pojawiły się problemy, przestał się starać, odsunął się, uciekł w życie obok Mamy. A ona? Raz spróbowała powalczyć. Poszła do swojej matki, wyrzuciła z siebie wszystkie żale, całą gorycz i rozczarowanie, ale nie została zrozumiana. Moja babcia, której życie też nie przypominało bajki, rzuciła tylko sakramentalne: co Bóg złączył... W naszej rodzinie nigdy nie było rozwodów. I mama zrezygnowała z walki o siebie i swoje szczęście. Wybrała inną opcję: poświęciła się całkowicie dzieciom, kochając je miłością niezbyt mądrą, ale bezgraniczną, poświęcając im każdą chwilę swego życia, przeżywając cud istnienia przez pryzmat mnie i mojego brata. Chyba byliśmy jednak wystarczająco rozsądni, bo wyszliśmy z tego obronną ręką, choć taka nadopiekuńczość i brak krytycyzmu mógł spowodować naprawdę spore szkody. Mama zajmowała się domem, a kilkadziesiąt lat temu było to wyzwanie. My już tego nie znamy: sprzęty ułatwiają nam życie, zakupy nie stanowią problemów. Ale oprócz bezustannego krzątania, by utrzymać porządek w niewielkim mieszkaniu i zapewnić naszej rodzinie godziwe życie, pamiętam też nieliczne chwile, gdy mama była tylko Mamą, nie robotem sprzątającym. Zdarzało się czasami, gdy ojca nie było w domu, bo pracował na drugą zmianę, że siadaliśmy razem na wersalce, by pooglądać coś w telewizji. Mama pośrodku, a my po obu jej stronach. Brat często układał się z głową u niej na kolanach, ja przytulałam się do ramienia. Gładziła syna po włosach, a drugą ręką trzymała moją dłoń. Pamiętam dotyk jej skóry, przesuszonej od detergentów, papierowej, ciepłej. I nierówne paznokcie, bo przecież szkoda czasu, żeby wszystkie naraz obcinać i jeszcze piłować. Była wtedy najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi. Ja też byłam, tylko jeszcze o tym nie wiedziałam. Zrozumiałam to wiele, wiele lat później. Kiedy opuściliśmy dom, została z niczym. Świat przestał ją interesować, bo nie mogła go oglądać naszymi oczami. Straciła sens istnienia. Nie powieliłam błędów mojej Mamy. Człowiek, którego wybrałam, by spędzić z nim całe życie, był i jest dla mnie podporą. Oczywiście, że nasze życie nie było jedynie sielanką. Przeżywaliśmy wzloty i upadki, ale to, co nas połączyło, miało mocną podstawę. Dzieci znały miłość, ale nigdy nie były traktowane z bałwochwalczym uwielbieniem. Kiedy opuściły nasz dom, nie zaznałam syndromu pustego gniazda. Miałam męża, pracę, zainteresowania. Żyłam własnym życiem, nie cudzym”.

Magda otarła łzę spływającą po policzku, gdy skończyła czytać list Barbary. Wiedziała, że w wielu rzeczach miała rację. Jej Mama też nie miała lekko, kiedyś ludziom żyło się znacznie trudniej, a nikt nie narzekał... Sięgnęła po filiżankę herbaty i zatopiła się we własnych wspomnieniach.

Na stoliku leżało jeszcze kilka listów, które też czekały, aby je przeczytała. Spojrzała na zdjęcie stojące nad kominkiem, na którym była ze swoją uśmiechniętą Mamą i córką. Najważniejsze kobiety w jej życiu, które na swój sposób dawały jej uczucie bezpieczeństwa, ale również i niepokoju.

Sięgnęła po kolejny list. Była niezwykle zadowolona, że każda z autorek pisała go odręcznie. Tak mało osób pisze listy, więc tym bardziej doceniała, że zechciały do niej napisać i opowiedzieć o swojej Mamie.

Marbella Atabe – widniało na kopercie w miejscu nadawcy. Magda rozerwała pośpiesznie kopertę i zaczęła czytać.

„Dawno, dawno temu... byłam małą dziewczynką i Mama poświęcała mi czas. Nie miała go zbyt wiele. Mama rano wychodziła do pracy, wracała wieczorem. Kiedy chorowałam, a zdarzało się to często, bo byłam słabowita, miałam mamę tylko dla siebie. Cieszyłam się, pomimo przyjmowanych zastrzyków i innych niedogodności (kaszel, gorączka, bolące gardło). Mama była obecna w domu, to wynagradzało wszystkie dolegliwości. Mama opiekowała się mną, czytała bajki i podawała smakowite posiłki. Gotowała mój ulubiony budyń czekoladowy i piekła sernik. Do dzisiaj pamiętam słodkawą woń sera, wymieszanego z wanilią. Mama umilała mi czas i grała ze mną w „Piotrusia”. Przyznaję, uwielbiałam tego Piotrka i zamęczałam mamę kolejnym rozdaniem kart. Nie mam pojęcia, dlaczego tak uparłam się, żeby ciągle wygrywać i miałam swój dziecięcy sposób na rozpoznanie wygrywającej karty. Dzisiaj podziwiam Mamę za cierpliwość i co tu dużo mówić, ciągłe granie w jedną grę.

Najbardziej lubiłam wyprawy do krawcowej, oczywiście chodziłam z Mamą. Cierpliwie znosiłam zdejmowanie miary, później wyprawy na kolejne przymiarki. Gdy sukieneczka była gotowa, byłam zachwycona.

Mama pracowała w banku, była kasjerką. Czasami siedziałam w kasie i patrzyłam, jak obsługuje klientów. Po zamknięciu kasy Mama przeliczała waluty, bony, dolary i zakładała banderolę, przystawiała pieczątkę. Frajdę miałam z przybijania stempli na bloczkach. Widziałam nawet i byłam wewnątrz prawdziwego skarbca. 

Miałam cudowne dzieciństwo”.

Magda nie zwlekając, sięgnęła po kolejny list. Kusił ją od samego początku, bo koperta była ozdobiona kwiatami. Spodziewała się, że wewnątrz będzie tak samo piękna kartka, jak w starych papeteriach, gdzie były nie tylko piękne koperty, ale równie cudowny papier do pisania listów. Nie zawiodła się. Co prawda zapomniała spojrzeć na nadawcę, ale po piśmie poznała, że jest to list od Jolanty Bartoś, która dzielnie jej towarzyszyła podczas innych eventów w hotelu.

„Madziu,

Moje wspomnienia o Mamie są pełne spokoju, bo ona taka jest. Chociaż pamiętam ją zapracowaną, a czasami płaczącą. Nie wiem, czy to życie, czy my – dzieci sprawialiśmy, że płakała. Od najmłodszych lat chodziłam do przedszkola, chociaż Mama nie pracowała, ale przynajmniej miała kilka godzin spokoju na zrobienie zakupów, ugotowanie obiadu i pranie. Wtedy było nas troje dzieciaków, a gdy chodziłam do drugiej klasy, w naszej rodzinie pojawił się najmłodszy brat. Życie było coraz trudniejsze, brakowało towarów w sklepach, nosiliśmy ciuchy jeden po drugim, bo nie było możliwe, żeby każdemu kupić coś nowego, ale to nam nie przeszkadzało.

Gdy wracaliśmy ze szkoły, Mama zawsze czekała z ciepłym obiadem i o ile to było możliwe, siadaliśmy do wspólnego stołu i jedliśmy razem. Pamiętam też święta, szczególnie te bożonarodzeniowe gdy mimo biedy i ciężkiej sytuacji, zawsze dostawaliśmy jakiś upominek. Czasami Mama szyła dla nas specjalnie coś wyjątkowego, bo w sklepie nic nie można było kupić. Wtedy Mama też miała pracę chałupniczą. Była wiecznie zapracowana i zmęczona. Nie pomagała nam w lekcjach, robił to tato.

Dziś już moja Mama jest od wielu lat na emeryturze. Bardzo lubi czytać i zawsze czeka na nowe książki. Niestety jest też bardzo chora, a pandemia sprawiła, że niestety nigdzie już nie wychodzi. W 2012 roku zmarł mój najmłodszy Braciszek. Nigdy w życiu nie widziałam tyle bólu w jej oczach. Wiem, że za nim tęskni i zawsze, gdy jest na cmentarzu, po skończonej modlitwie mówi do niego „Zostań z Bogiem, syneczku”.

Moja Mama serdeczna, ciepła nigdy nikogo nie osądza. Wysłucha, doradzi, a czasami tylko jest. I to wystarczy.

Gdy o niej myślę, widzę ją siedzącą na kanapie z okularami na nosie i książką w ręce. Uwielbia czytać. Czasami mam wrażenie, że przeczytała wszystkie książki świata...

Moja Mama miała czworo dzieci, ma ośmioro wnucząt i sześcioro prawnucząt.

Kocham ją całym sercem...”

Magda odłożyła list i otarła łzę, która potoczyła się po jej policzku.

- Muszę powiedzieć Mamie, że ją kocham – zdecydowała natychmiast. Postawiła niezadowolonego kota Mańka na podłogę, wsunęła nogi w kapcie i pośpiesznym krokiem dotarła do drzwi. W pierwszym odruchu chciała zadzwonić, ale to by jej nie wystarczyło. Teraz chciała za wszelką cenę przytulić się do swojej Mamy. Poczuć ciepło jej ramion, spojrzeć w oczy i usłyszeć jej ciepły głos. 

- Już jadę Mamusiu – szepnęła, zakładając buty.


KONIEC      

          

Dziękuję autorkom za współpracę i Wasze ciepłe wspomnienia o Waszych Mamach.

Redakcja tekstu: Jolanta Bartoś


niedziela, 21 maja 2023

„List do Mamy" – Zapowiedź

 „List do Mamy”



Kim jest Wasza Mama? Jak Ją pamiętasz? Jakie uczucia rodzą się w sercu, gdy Ją wspominasz?

Mama powinna być tą najważniejszą, najukochańszą osobą w naszym życiu. Opoką, która zawsze nas wysłucha, pocieszy, udzieli dobrej rady, a przede wszystkim będzie, gdy Jej potrzebujemy.

Poprosiłam kilka autorek o ich wspomnienia o Mamie. Będziecie mogli je przeczytać już 26 maja, w najważniejszym ich dniu, jakim jest Dzień Matki.

Zapraszam Was już dziś na to wydarzenie, do Hotelu Marzeń.

środa, 10 maja 2023

Magdalena Kordel – „Wiosna cudów”


 Autor: Magdalena Kordel

Tytuł: „Wiosna cudów”

Cykl: Przystań Śpiących Wiatrów / tom 1

Wydawnictwo: WAB

Rok wydania: 2023 

Liczba stron: 416


Pamiętam dobrze tę chwilę, kiedy w ogóle po raz pierwszy sięgnęłam po powieść Magdaleny Kordel. Przeczytałam i przepadłam. Wiedziałam, że po każdą następną książkę sięgnę w ciemno. Z niecierpliwością wypatrywałam przesyłki z „Wiosną cudów” rozmyślając, czym tym razem zaskoczy mnie autorka. Czy kolejna jej powieść przypadnie mi do serca? 

Spójrz na tę okładkę. Mnie skradła serce – jest po prostu piękna, intrygująca, adekwatna do treści i taka wiosenna. Na pewno ją łatwo wypatrzysz na półce w każdej księgarni i nie będziesz się jej mogła oprzeć. Będziesz musiała ją zakupić.

O czym jest „Wiosna cudów”? Zaraz Ci zdradzę trochę fabuły. Główna bohaterka Stella jest samotną matką, wychowuje bardzo bystrego synka, Franka. Poznajemy ją w momencie, gdy razem z przyjaciółką decyduje się na wspólny interes. Ten krok jednak nie będzie zbyt szczęśliwy dla Stelli. Wkrótce przyjaciółka okaże się intrygantką, a Stella zostanie bez pracy i z ogromnym kredytem. Mało tego Franiem zaczyna się interesować jakiś tajemniczy mężczyzna. Nad głową bohaterki gromadzą się czarne chmury. Jak sobie z tym wszystkim poradzi? Czy uda jej się rozwiązać wszystkie problemy? Kim jest Henryk i Antoni? Dodać też muszę, że akcja powieści toczy się w małej miejscowości o pięknej nazwie Kotkowo. Wiecie, jak to jest w tych małych mieścinach? Tak tam każdy wszystko wie o sobie, a czego nie wie to i tak w krótkim czasie się dowie. W Kotkowie wymiana informacji odbywa się w lokalnej piekarni sióstr Kazimierczakównych, które zawsze są dobrze poinformowane, o tym, co się w miasteczku dzieje. A ostatnimi czasy dzieje się dużo. O tym jednak musisz przekonać się sama. Przeczytaj.

Magdalena Kordel stworzyła kolejną piękną, otulającą niczym kocyk powieść, która na długo pozostanie w mej pamięci. Jej pióro jest lekkie i przyjemne. Po prostu chce się ją czytać. Powieść wciągnęła mnie od pierwszej strony i strasznie trudno było mi się od niej oderwać. Zaczęłam czytać pod wieczór, skończyłam w nocy, ale co tu dużo mówić było warto. Wiosna to pora roku, która budzi wszystko do życia, w powieści wniesie swym przybyciem zamieszanie. Nad głową Stelli zbierają się czarne chmury, kłopoty następują po sobie. Wydaje się, że nie ma rozwiązania. Jednak od czego ma się rodzinę i przyjaciół. Z nimi wszystko staje się możliwe, a rozwiązania są na wyciągnięcie ręki. „Wiosna cudów” porusza wiele wątków, nie tylko problemy Stelli, ale też ukazuje więź między rodzeństwem, cudowną relację z rodzicami, wsparcie, wzajemną pomoc. Nie wszyscy w powieści są krystalicznie czyści, widzimy, do czego prowadzą intrygi, poznajemy fałszywą przyjaźń. Nie zawsze wszyscy mają dobre intencje, niekiedy  nawet wobec przyjaciół. A może nie zawsze ktoś, kogo uważamy za przyjaciela, jest nim naprawdę. W powieści odnajdziecie też problem przemocy wobec starszej osoby. Wstrętne i paskudne znęcanie się nad panią Helenką. Jak ono się skończy? Przeczytasz sama. Jednak takie małe miasteczka mają też jeden plus, potrafią się w większości zjednoczyć i wspólnymi siłami pokonać „wroga”. Jak już mówię o fabule, to nie sposób wspomnieć o tej atmosferze, jaka panuje w piekarni sióstr Kazimierczakównych. Czytając, miałam wrażenie, że bez nich nic się nie dzieje, to one są w centrum wszystkiego i mają decydujący głos. Często podpowiadają rozwiązania. Chciałabym mieć takie siostry i piekarnię z pysznymi wypiekami w moim mieście. Na koniec jest jeszcze „dworek z duszą”, który skrywa wiele tajemnic i przyciąga, przywołuje Stellę do siebie. Wierzysz, że dworki, domy, mogą chcieć, abyś to ty została jego właścicielką? Mogą mieć taką moc? Mam nadzieję, że te wszystkie tajemnice dworku odkryjemy w drugiej części. 

Bohaterowie wspaniale wykreowani. Większość z nich polubiłam z całego serca. Bardzo się z nimi zżyłam. Cieszyłam się wraz z nimi, smuciłam, szczerze śmiałam w niektórych momentach. Siostry Kazimierczakówny, pani Helenka, Stella i mały Franio szczególnie zapadli mi w pamięci. Franio to bystry chłopiec, nie raz mnie zaskoczył. Oczywiście są też i negatywne postacie, lecz nimi nie będę zaprzątać sobie głowy, dość napsuli mi nastrój podczas czytania. 

Podsumowując, jeśli szukasz książki pełnej małych cudów, otulającej, pokazującej, że wszystko jest możliwe, to sięgnij po „Wiosnę cudów”. Polecam! Ja z niecierpliwością czekam na kolejny tom.


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania dziękuję Wydawnictwu WAB

oraz Michalinie z Papierowego Bluszczu.


czwartek, 4 maja 2023

Marbella Atabe – „Kroniki skrzatów. Dolina stokrotek”


 

Autor: Marbella Atabe

Tytuł: „Dolina stokrotek”

Cykl: Kroniki skrzatów / tom 3

Wydawnictwo: Novae Res

Rok wydania: 2023

Stron: 578


Powiem Ci, że już dawno nie czytałam takiego grubaska. I żeby nie było, że nie lubię, ja po prostu uwielbiam, im powieść jest grubsza, bo więcej jest do czytania. Tego właśnie dostarczyła mi Marbella Atabe. Jest to moje trzecie spotkanie z jej twórczością. Dwa poprzednie tomy Kroniki skrzatów dały mi mnóstwo emocji, cofnęły mnie do baśniowych dziecięcych lat. Jak było tym razem? Czy trzeci tom mnie nie zawiódł? O tym już za chwilę.

Na początek trochę fabuły, żebyś miała pojęcie, co Cię spotka na kartach powieści. Czarownica Marbella opiekuje się Gutkiem Ślizgutkiem, który zgodził się na przemianę w chłopca. Kim jednak tak naprawdę jest Gutek? I co próbuje pokazać na ten temat Czarodziejskie Lustro? Oczywiście nie zdradzę tego wątku. Równolegle do życia zamkowego toczy się również życie w Dolinie Stokrotki i na Wzgórzach Olbrzymów. W chatce, w Dolinie Stokrotek Amelka przy pomocy skrzata Grusznika szykuje potajemny strój na wyprawę swojego życia. To prawdopodobnie od niej będą zależeć losy ich świata i zwycięstwo dobra nad złem. Już teraz przeżywa różne przygody, ma też swoje sekrety. Z kolei na Wzgórzu Olbrzymów trwa oczekiwanie na przebudzenie się skrzata Pokrzywka, najlepszego przyjaciela – olbrzyma Teodora. Obserwujemy również przygotowania Olbrzymów do ważnych wydarzeń, np. do Święta Dyni. Więcej już nie zdradzę, ponieważ uważam, że warto samemu poznać całą treść.

Tom trzeci, podobnie jak dwa poprzednie, porwał mnie swą treścią od pierwszej strony. Ta ostatnia strona, jak dla mnie pojawiła się za szybko, o wiele za szybko. Kiedy zaczynałam czytać Kroniki skrzatów, nie myślałam, że te powieści tak bardzo mi się spodobają. Widocznie to prawda, że w każdym z nas drzemie dziecko. Powiem Ci, że nie jest to baśń tylko dla dzieci, ale też i dla dorosłych. To powieść dla każdego. Nikt nie jest za duży, aby móc się przenieść do krainy Olbrzymów, na zamek Marbelli, czy do Doliny Stokrotek i przeżywać wraz z nimi wszystkie przygody. Akcja powieści toczy się powoli, ale w ogóle mi to nie przeszkadzało, bo była przepełniona codziennością bohaterów i ciekawymi zwrotami akcji. Mimo panującego w niej momentami mroku, czuć dobro. Bohaterowie poznają nowych przyjaciół, zawierają przyjaźnie, ale mają też niebezpiecznych wrogów. Uczą się, kogo należy unikać, a kto im sprzyja. Z każdą kartką poznajemy też więcej zwyczajów skrzatów, olbrzymów, ludzi... Dostrzegamy, jak popełniają błędy i próbują je naprawiać. Nie wszystko, co wydaje nam się oczywiste, jest takie. Nie każda prawda nią jest... Przykładem może być, chociażby Marbella, którą prawie wszyscy uważają za złą czarownicę, ale czy na pewno tak jest? Ja bym polemizowała. Gra pozorów, a odkryć można całkiem coś innego. Na jaw wychodzą dawne tajemnice, zaczynają też słabnąć złe czary. Wszystko to dzieje się za sprawą miłości, przyjaźni i wspólnej współpracy, którą w książce widzimy na każdym kroku.

Bohaterowie zostali dobrze wykreowani. Większość z nich bardzo polubiłam i się z nimi zżyłam. Chciałabym mieć obok siebie takiego skrzata Grusznika, czy Pokrzywka. Byliby obok mnie, służyli radą, pomocą, a nawet czarami. Rozmarzyłam się... Poszłabym też chętnie w gości do Amelki i jej babci oraz do Olbrzymów. No i smoki! Je chciałabym poznać w pierwszej kolejności.

Na koniec jeszcze jeden duży plusik za piękną okładkę i ilustracje w środku książki, wykonane przez Autorkę. Dzięki nim mogłam zobaczyć, jak swoich bohaterów widzi sama Marbella Atabe.

Mam nadzieję, że będzie mi dane poznać dalsze losy bohaterów, moich książkowych przyjaciół. Będę czekać na to z niecierpliwością. Tymczasem polecam tę książkę twojej uwadze. Jeśli jeszcze jej nie czytałaś, może czas to zmienić. Przeczytaj ją dzieciom lub sama się z nią zapoznaj! 


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania dziękuję Wydawnictwu Novae Res 

oraz Michalinie z Papierowego Bluszczu.

niedziela, 16 kwietnia 2023

Daria Skiba – „Spotkajmy się na Chestnut Hill” [PATRONAT MEDIALNY]

 


Autor: Daria Skiba

Tytuł: „Spotkajmy się na Chestnut Hill” (Tom I)

Wydawnictwo: Videograf

Rok wydania: 2023 r.

Liczba stron: 335


W końcu doczekałam się najnowszej powieści Darii Skiby. Co prawda nie mogę narzekać, bo tę powieść miałam przyjemność czytać podczas jej powstawania. Autorka podsyłała mi na bieżąco fragmenty, które powstawały, a ja mogłam się wypowiedzieć, co do ich formy i treści. Ale powiem ci, że i tak najbardziej czekałam na ten efekt końcowy – wersję papierową. No i nie będę ukrywać, że kiedy do mnie dotarła książka, byłam przeszczęśliwa. Jak na książkoholika przystało, powieść została wygłaskana i przytulona (na pewno mnie rozumiesz), a kiedy w podziękowaniach zobaczyłam swoje nazwisko, ze wzruszenia łezka zakręciła się w oku.

Na samym początku, zanim zacznę zachęcać cię do przeczytania powieści, spójrz na okładkę. Piękna, prawda? Taka wiosenna, ciepła, przyciągająca wzrok. Nic tylko wziąć do ręki i czytać. A fabuła? Co tu dużo pisać – wciągająca.

„Spotkajmy się na Chestnut Hill” to opowieść o grupie Polaków, których losy krzyżują się w malowniczym irlandzkim miasteczku Drogheda. Lena dziewczyna, która zmaga się ze wspomnieniami z przeszłości, nieufna wobec obcych, pewnego dnia decyduje się przyjąć pod swój dach spokojną i nieśmiałą Dominikę, która ucieka z Polski i zaczyna nowe życie w irlandzkim miasteczku. Wraz z nią nieoczekiwanie i niespodziewanie w życie obu dziewczyn wkracza Paweł, przypadkowo spotkany na lotnisku. Co z tego spotkania wyniknie? Kim jest Paweł i jakie skrywa tajemnice? Przekonacie się sami. Oprócz tej trójki jest jeszcze Monika i Michał, którzy zamieszkują na urokliwym Chestnut Hill. Urządzają swoje mieszkanie, marzą o ślubie i swoim maleństwie. Z kolei Hubert wciąż rozpamiętuje wyjazd siostry. Przejmuje też jej obowiązki wobec Ellen. Kim jest Ellen? Czy Hubert odnajdzie swoje szczęście? Czy Michał nie straci Moniki? Zobacz, jak dużo masz do odkrycia na kartach powieści. Nic tylko usiąść i czytać.

Pomimo że znałam już powieść, nie mogłam sobie odmówić przeczytania jeszcze raz już w wersji papierowej. Wciągnęła mnie ponownie od pierwszej strony, aż po ostatnią. Dostarczyła mi wielu emocji. Wywołała wielokrotnie uśmiech na mej twarzy, ale też i obawę, czy wszystko dobrze się skończy dla niektórych bohaterów. To powieść o życiu, takim zwyczajnym, naszym codziennym. O troskach i radościach, o poszukiwaniu pracy po przyjeździe na irlandzką ziemię, o odkrywaniu siebie, wspólnym życiu i miłości, o pokonywaniu trudności. Myślę też, że ta powieść niesie też pewne przesłanie – ukazuje, że bez zaufania nic nie jest w stanie przetrwać. Kłamstwo, obłuda zawsze wyjdzie na jaw. Wszelkie skrywane tajemnice również znajdą światło dzienne. Wzajemne zaufanie to fundament, o czym przekonają się nasi bohaterowie.

„Człowieka tak naprawdę poznajemy całe życie i gdy już ci się wydaje, że wiesz o nim wszystko, że dałabyś sobie rękę uciąć, że czegoś nigdy nie zrobi – tracisz rękę”.

Bohaterowie zostali wspaniale wykreowani. Byli mi bardzo bliscy, rozumiałam ich doskonale. I powiem ci, że chyba po raz pierwszy od dłuższego czasu, polubiłam wszystkich, aczkolwiek do Pawła miałam jakieś małe zastrzeżenia, coś mnie w nim niepokoiło. Jednak mimo wszystko życzę mu jak najlepiej. Bardzo bliska jest mi Dominika. Pewnie zastanawiasz się dlaczego? Bo odnalazłam w niej trochę siebie. Za to całym serem pokochałam Ellen. Ta staruszka (chociaż nie wiem, czy mogę ją tak nazywać), jest młoda duchem. Jej wypowiedzi, zachowanie wyzwoliły we mnie mnóstwo pozytywnych emocji. Niejednokrotnie ją podziwiałam.

„Ach, ta dzisiejsza młodzież, niby tacy obyci w świecie, odważni i frywolni, a wystarczy nakryć ich w nieodpowiednim momencie i po zabawie”.

Taką Ellen chciałabym spotkać, ciepłą, życzliwą duszę, która nie tylko doradzi, ale też tryska humorem i energią. Mam nadzieję, że w drugim tomie jej nie zabraknie.

Przed bohaterami autorka postawiła wiele wyzwań. Czy sobie poradzą? Przeczytaj i się przekonaj.

Jeszcze tylko jedna myśl mi umknęła... Daria Skiba w swej powieści zabiera nas również w malownicze zakątki Irlandii, aż chciałoby się tam pojechać i zobaczyć je na własne oczy.

Podsumowując, „Spotkajmy się na Chestnut Hill” to wciągająca,  historia o młodych ludziach, ich życiu na obczyźnie. Ale to nie jest zwykła opowiastka, wręcz przeciwnie. Jest pełna emocji, niepewności, miłości i  przyjaźni. Z całego serca polecam!


Za możliwość przeczytania, zrecenzowania i patronowania serdecznie dziękuję 

Autorce oraz



poniedziałek, 6 marca 2023

Daria Skiba – „Spotkajmy się na Chestnut Hill” [Zapowiedź patronacka]

 

Kochani jest mi bardzo miło poinformować Was, iż mój blog Zagubieni w świecie książek objął patronatem medialnym najnowszą książkę Darii Skiby pt. „Spotkajmy się na Chestnut Hill”.

Poniżej przedstawiam Wam okładkę oraz opis. Zobaczcie sami, jaką historię napisała tym razem dla Was Autorka.




OPIS:

„Spotkajmy się na Chestnut Hill” to opowieść o grupie Polaków, których losy splatają się w malowniczym irlandzkim miasteczku.

Lena, zmagająca się z nieprzyjemnymi wspomnieniami z przeszłości, postanawia otworzyć się na ludzi i oferuje pokój do wynajęcia w swoim domu. Z propozycji korzysta spokojna i nieśmiała Dominika, która decyduje się opuścić Polskę, by sprawdzić, czy potrafi zacząć wszystko od nowa. Niespodziewanie na lotnisku do kobiet dołącza Paweł, który wydaje się zagubiony – nie tylko w nieznanym mu miejscu, ale i w swoim życiu. Szybko zyskuje sympatię jednej z dziewcząt, jednak druga traktuje go z dużą dozą nieufności. Czy uda im się nawiązać nić porozumienia? Jakie tajemnice skrywa Paweł?

Monika i Michał, by spełnić swoje marzenia, przeprowadzają się ze stolicy do Droghedy  na urokliwe Chestnut Hill. Nie wiedzą, że propozycja Ellen, energicznej starszej pani, odmieni ich życie na zawsze. Czy poradzą sobie w obliczu wyzwania?

Daj się porwać bohaterom powieści, dzięki której poznasz cienie i blaski życia w Irlandii. Zajrzyj w malownicze zakątki i zobacz, jak wiele może się wydarzyć, kiedy postawisz wszystko na jedną kartę...


Premiera: 06.04.2023 r.


Sięgniecie po powieść? Przeczytacie/

Ja powiem krótko: polecam ją Waszej uwadze.

wtorek, 14 lutego 2023

Walentynki w Hotelu Marzenie.

 

Walentynki w Hotelu Marzenie




Tym razem gospodyni była pewna, że zaproszenie okraszone czerwonym serduszkiem i zapowiedzią wielu walentynkowych niespodzianek będzie przyjęte przez każdą osobę, do której trafi. Bo przecież każda kobieta marzy o swoich cudownych, romantycznych walentynkach, ale panowie uważają ten dzień za zwyczajny...

- Ech… - westchnęła ciężko Magda i ruszyła do holu, gdzie, jak ją już poinformowano, czekają na nią zaproszone panie.

A przed recepcją zrobiło się gwarno. Wszystkie panie znały się z Facebooka, choć dla wielu było to pierwsze spotkanie, inne głośno wspominały sabat, który odbył się kilka miesięcy wcześniej.

- Moje kochane! Jak miło was widzieć takie radosne! – ucieszyła się Magda – Zapraszam Was teraz do moich gościnnych pokoi. Będziecie miały chwilę dla siebie, żeby przygotować się do naszej zabawy. Zróbcie się na bóstwa, może będzie szansa zawrócić komuś w głowie. – Mrugnęła do swoich gości i z tajemniczym uśmiechem pozwoliła lokajom zaprowadzić zaproszone kobiety do walentynkowych pokoi.

Sama wróciła do swojego prywatnego azylu, siadła przed lustrem i natychmiast zaczęła się stroić we wcześniej przygotowany strój. Zwiewna sukienka była tak lekka, że niemal nie czuła jej na sobie, dekolt ozdobił piękny błyszczący wisiorek, na rękę zapięła bransoletkę. Poprawiła lekko fryzurę, założyła kolczyki i romantyczny kapelusz, który pięknie pasował do sukienki.

Jeszcze tylko identyfikator, bo dziś, każda z pań będzie Kotkiem, Misiem, Skarbeńkiem lub innym Kochaniem.

Tego dnia chciała osobiście witać koleżanki, bo i okazja była wyjątkowa. Sala balowa zmieniła się w wielki salon z mnóstwem wygodnych kanap i foteli, na których leżały serduszkowce poduszki w różnych kolorach czerwieni i różu, a czasami między nimi nieśmiało wychylał się pluszowy Walentynowy miś. Małe stoliki przygotowane na gości czekały zastawione romantyczną zastawą, wokół której leżały pachnące płatki róż. Wokół unosiła się romantyczna muzyka Leonarda Cohena „Dance Me to the End of Love”

- Idealnie! – Aż klasnęła w dłonie z zachwytu i w tym samym momencie usłyszała, że zbliżają się pierwsze panie.

Gdy pierwsza przekroczyła próg salonu, aż wstrzymała oddech. Jej kwiecista, kolorowa sukienka wykończona była falbanką, do tego cieliste, delikatne pończochy i szpilki, nie za wysokie, żeby nie zabić się przy okazji, a noga wyglądała na smuklejszą i bardziej ponętną. Burza loków na głowie i kolczyki w uszach z kwiatowym motywem dopełniały całości.

- Misiu. – Gospodyni odczytała jej romantyczne imię na plakietce – Wyglądasz bajecznie.

Tuż za nią stała ubrana w czerwoną koronkową suknię ze złotą nitką, długą, opiętą z rozporkiem z boku i dekoltem. Przez tę koronkę prześwitywała czarna bielizna, taka koronkowa z siateczką i miękkim biustonoszem. Do tego pończochy z pasem, było całkiem sexi. A całości dopełniała czerwona podwiązka.

- WOW! Perełeczko! Wyglądasz zjawiskowo! – pochwaliła gospodyni.

Trzecią osobą była zadziorna „Sweety”, ubrana w bordową dopasowaną sukienkę przed kolana, bez rękawów, z obramówką na szyi. Do tego czarne, długie, skórzane - za kolano kozaki na ogromnej dziesięcio centymetrowej szpilce. A pod sukienka czarna koronkowa bielizna.

- Wampirzyca. – pomyślała Gospodyni, ale uśmiechnęła się tylko zadowolona, że panie tak idealnie wyczuły jej intencje. Tu w Hotelu Marzeń, zawsze każdy mógł być sobą.

 - Rozgośćcie się – zapraszała. Jeśli macie życzenia, co do muzyki, która powinna uzupełniać nasz nastrój, to oczywiście możecie szepnąć lokajom, natychmiast spełnią wasze życzenia.

- O matko! – zdążyłam? – Zapytała przestraszona, że zbyt długo się szykowała.

- Jesteś na czas, „Prosiaczku Ty mój jedyny” – zaśmiała się gospodyni.

- Całe szczęście. - Poprawiła dopasowaną czarną sukienkę z głębokim wycięciem na plecach, i rozcięciem z przodu, spod którego przy każdym kroku ukazywała się koronkowa góra pończoszek. Bordowe szpileczki na bardzo cieniutkim obcasie idealnie zgrywały się kolorem do koszuli, którą tego wieczoru ubrałby jej mąż.

- Pięknie wyglądasz! – pochwaliła Perełeczka. – A co masz pod spodem? – szepnęła – Równie sexi jak to?

- Bielizny w ten wyjątkowy wieczór nie zakładam, bo i po co. – Wzruszyła ramionami „Prosiaczek”. - Wiem, że i tym razem dostanę prezent od męża. Czym mnie zaskoczy? Ostatnio podarował mi satynowe, szmaragdowe body, z cudownie rozkloszowanymi, koronkowymi rękawkami. Wie, czym sprawi mi i sobie przyjemność. Tym razem liczę na coś równie emocjonującego – uśmiechnęła się i sięgnęła po kieliszek szampana.

- No wariatka! – zaśmiała się Sweety.

Ledwo zdążyły zamienić kilka słów, a już pojawiły się kolejne zaproszone panie.

 - „Skarbeńku” – Gospodyni przywitała, ubraną w czerwoną dopasowaną sukienkę ledwo kończąca się za tyłkiem. Do tego czarne pończochy samonośne z delikatnym wzorkiem wzdłuż nogi. Na stopach miała wysokie czarne szpilki na platformie. Włosy zaplecione w finezyjny kok, dzięki któremu cała postać wydawała się wyższa i jeszcze bardziej smukła.

Wszystkim poprawiał się nastrój, gdy przekraczały próg salonu. Choć początkowo uważały, że ich stroje są może zbyt wyzywające, nie na miejscu, czy może będą się wyróżniać z tłumu, to szybko zrozumiały, że trafiły idealnie. Tego dnia miały odkryć całą swoją romantyczną, ale też i drapieżną sexi stronę.


- Moje drogie, zanim rozgościmy się na całego, powiedzcie mi, jaki prezent chciałybyście dostać na walentynki? Liczę na coś niegrzecznego. – uśmiechnęła się do swoich gości.

- Ja bym chciała bransoletkę – westchnęła „Kwiatuszek” ubrana w czarną welurową sukienkę z dekoltem na plecach, całość dopełniały błyszczące pończoszki i wysokie czerwone szpili – A mojemu ukochanemu podaruję też bransoletki, ale wiecie – zaśmiała się - Takie, żeby później przydały się w zabawach łóżkowych.

- Mi wystarczą kwiatki – oświadczyła z wielką powagą „Perełka” ubrana w czarną obcisłą kieckę, a do tego czerwone szpilki – A siebie w całości podaruję partnerowi jako deser. – dodała z uroczym uśmiechem.

- Przewiążesz się szarfą, żeby mógł rozpakować ten prezent? – zapytała „Pieseczek”

- Nie. Mam śliczną koronkową bieliznę, może na wieczór zmienię na taką jadalną… A Ty Pieseczku, co podarujesz ukochanemu?  

 - Ale myślę, że idealnym prezentem dla naszej dwójki byłby wieczór tylko we dwoje, może być to restauracja i po kolacji spacer i może kino… - rozmarzyła się – Wiecie, tyle lat jesteśmy razem i zawsze towarzyszył nam syn, a potem drugi… Chciałoby się być razem.

- No w takim stroju to na pewno go skusisz. Sexi ten twój czerwony kombinezon – Pochwaliła Misiu – Nie to, co dres.

- Uznałam, że tak będzie super. – Pieseczek pogładziła gorsetową górę z cekinami, dół był gładki, ale zwiewny i dodający kobiecości, w pasie na boku kokarda. Do tego czarne czółenka na słupku 7 cm.

 - A ty, Serce Ty Moje? – zapytała gospodyni ubraną w zwiewną turkusową sukienkę z dekoltem w stylu hiszpańskim. Dekolt idealny, bo może kusić, ale też przywodzić na myśl elegancję i skromność. Do tego szpilki oraz paznokcie w kolorze krwistej czerwieni.

- O, tu widzę masaż relaksacyjny. W pięknie przystrojonym pokoju, z przygaszonym światłem i przy akompaniamencie nastrojowej muzyki. – westchnęła rozmarzona.

- Z masażystą, czy masażystką? – dopytywała Skarbeniek

- Uznajmy to pytanie za retoryczne. – ucięła Serce Ty moje.

- Teraz zapraszam was na wymarzoną kolację. Tylko musicie mi powiedzieć, co przygotować?

- Kolacja ... – westchnęła Sweety - Drewniany domek, położony z niesamowitym widokiem na góry, ale także górskie jezioro. Taras w różnych kwiatach i lampkami przystrojony. Do picia różowe półsłodkie wino. Do jedzenia ... paella z owocami morza, kurczak po indyjsku. Deser czekoladowe founde, ciasto z bezy z owocami.

- Pojechała po bandzie – podsumowała Perełeczka – My pójdziemy do naszej knajpki na osiedlu. Tam zawsze jest super nastrój i pyszne jedzonko. Będzie magicznie. Zamówimy czerwone wino, pyszne kulki ziemniaczane i kotleciki z kurczaka w owocowym sosie, do tego sałatka z owocami. Deser też będzie, szarlotka na gorąco z lodami, dobra kawa. W domku otworzymy różowego szampana, który działa na mnie jak najlepszy afrodyzjak i będę się czuła jak Anastasia Steele z 50 twarzy Greya.

 - Skarbeńku, a ty? – zapytała gospodyni

- Idziemy do małej, przytulnej restauracji, gdzie jest nastrojowe oświetlenie, a każdy stolik ma wydzielone miejsce, oddzielony od innych, tak by dawać prywatność. Przy małym stoliku, na którym stoi bukiecik z czerwonych róż, a do uszu dobiega muzyka pozwalająca na swobodną rozmowę. Na talerzu lądują przystawki, które zręcznie można zjeść palcami. Następnie danie główne, podane, by zaspokoić głód, jest to solidna porcja włoskiego dania. Do tego białe musujące wino. Na koniec deser owocowo lodowy. Wszystko to podane przy świecach, w miejscu, gdzie mimo tłumów można odnaleźć odseparowanie od reszty.

- Mnie się marzy kolacja w klimatycznej, hotelowej restauracji. – Wtrąciła „Prosiaczek Ty mój” nie czekając na pytanie od gospodyni - Czekając, aż kelner zaprowadzi nas do naszego stolika, zostajemy poczęstowani kieliszkiem dobrego prosecco, którego subtelne bąbelki i finezyjny, owocowy smak delikatnie pieści nasze podniebienie. Na przystawkę zamawiamy ostrygi Rockefellera, pieczone ze szpinakiem, selerem naciowym i bułką tartą oraz dla mnie ceviche z chilli i cytrusami. Do tego białe wino pinot grigo. Danie główne: ja zamawiam makaron aglio e olio z lubczykiem, a mąż filet mignon glazurze i pieczone pomidorki koktajlowe. Do popicia prosimy o prosecco. Na deser mamy podane Brownie z apetycznie lejącym się słonym karmelem i mus czekoladowy z likierem Chartreuse. Kelner proponuje nam sherry pedro ximenez i hiszpańską Brandy de Jerez. To będzie niesamowita uczta dla podniebienia.


 - To teraz muszę popytać te osoby, które się ukrywają – uśmiechnęła się Koteczek – Jak wygląda Idealna sypialnia? Może ty Kochanie? – zwróciła się do ubranej w długą dopasowaną sukienkę z lejącego się materiału w kolorze burgund, dekolt miała w kształcie litery V, bez rękawów, z rozcięciem odsłaniającym nogę aż do koronki cielistych pończoch. A pod sukienką czarna koronkowa bielizna. Do tego niewysokie delikatne szpileczki z odkrytymi palcami w czarnym kolorze.

- No tak… wiedziałam, że jak będzie takie pytanie, to padnie na mnie – westchnęła Kochanie – No dobra, na Walentynki wyobrażam sobie ogromne łoże z jedwabną pościelą w czerwone róże na białym tle, w tle sączy się romantyczna muzyka, a sypialnię oświetlają czerwone świece o różanym zapachu.

 - A ty Kochany Loczku? – zapytała ubraną w czarną sukienkę i wysokie buty młodą kobietę. Burza loków na jej głowie nie pozwalała pomylić jej z nikim innym.

- Idealna sypialnia to duże łóżko, świece kwiaty, płatki róż. Może afrodyzjak?? Myślę, że będzie to, jeśli partner zauważy moje potrzeby, przytulenie, miłe słowa, muzyka…

- I kto tu jeszcze nic nie mówił? – Kotek przyglądała się gościom – Kicia! – Natychmiast wyłapała odzianą w piękną sukienkę; na górze z koronki w kolorze miętowym z krótkim rękawkiem, a dół w bordowym odcieniu. Dół sukienki jest rozkloszowany. Długość też idealna, bo sięga przed kolana. Do tego czarne, klasyczne szpilki i torebka kopertowa, również w kolorze czarnym. Paznokcie błyszczą w czerwonym kolorze, a biżuteria w odcieniu czerwieni dopełnia romantycznej całości.

- Światło w sypialni musi być przygaszone, wszędzie gdzie możliwe są zapalone świece. Z oddali słychać muzykę. Łóżko jest przykryte narzutą, a na łóżku leży bukiet róż. Na podłodze rozsypane są płatki kwiatów. W powietrzu unosi się kwiatowy i romantyczny zapach.

- O tak! Z pewnością pełna przeróżnych palących się, zapachowych świec. Jest nastrój, a do tego piękny zapach. Przygaszone światło, jedwabna, chłodna pościel, no i ON. – wtórowała Misiu. – I do tego muzyka… Może być Paula Abdul -"Rush,Rush", albo Roxette -"It must have been love","Listen to you heart", Laura Pausini -"It's not goodbye"

- Ja bym dorzuciła kal ho na ho – instrumentalnie – dodała Sweety

- Uwielbiamy utwór Dawida Kwiatkowskiego „Proste” i „Weź, nie pytaj” Pawła Domagały. – rozmarzyła się Kicia.

- Dla mnie może być disco polo. Wyglądasz idealnie/Skolim – dorzuciła Kwiatuszek.


- A może jakiś film? – zapytała Kochanie – dla mnie może być "Zatańcz ze mną" w którym występują Richard Gere i Jennifer Lopez.

 - Uwielbiam Dirty Dancing – rozmarzyła się Perełka

- Też mam do niego słabość – westchnęła „Serce Ty Moje”

- Dla mnie „Zakochany kundel” - bajka, bo uwielbiam stare bajki – zaśmiała się Pieseczek

- „Czas na miłość” – dorzuciła jeszcze „Skarbeniek” - film, w którym główny bohater może cofać się w czasie i tak wiele razy poznaje jedną miłość i musi zrobić wszystko, by ta się w nim zakochała. Szalona historia, która nie kończy się wraz z dojściem do ołtarza. Jest też pamiętnik, gdzie dwoje staruszków opowiada historie swojej pięknej miłości, która nie była łatwa.

- A może namieszamy troszkę afrodyzjaków? – zaproponowała Misiu – Tylko ja się na tym nie znam… Na mnie jak afrodyzjak działa zapach... Uwielbiam dobre, męskie perfumy, które potrafią oczarować moje zmysły niekiedy bardziej niż ich właściciel. Delikatne, subtelne a zarazem bardzo męskie nuty działają na moją wyobraźnię.

- Na mnie tak działają łaskotki – zaśmiała się Kwiatuszek – Tylko nie pytajcie gdzie, bo nie powiem.

- Jak afrodyzjak działa na mnie mój mąż – Przyznała „Prosiaczku Ty mój” – który z lekkim zarostem, spryskany perfumami od Armaniego, podchodzi do mnie i z czułością muska mnie po szyi, subtelnie obejmuje za plecy lub nieco mocniej za talię, zastanawiam się, co bym czuła gdyby w sypialni dotknął mnie nieco mocniej. Moja wyobraźnia pracuje na pełnych obrotach, a ja odczuwam zmysłową przyjemność. Jeszcze gdy ma ubrane te jego pasiaste skarpetki, one w połączeniu z dotykiem potrafią mnie rozpalić do granic wytrzymałości.

- Romantyczny wieczór w sypialni we dwoje to odpowiednia chwila, aby włączyć nastrojową muzykę, zapalić świece, wino i kieliszki. – Westchnęła Kotek - No i ja w koronkowej bieliźnie, na którą narzucę dłuższą białą koszulę…  

- Sexi ubranie? – zastanowiła się Skarbeniek –  Czyli dla faceta najlepiej bez, a dla mnie strój z czarną maską i obcisłym gorsetem.

- Czarna albo czerwona koronkowa bielizna, pończochy i szpilki – dodała „Kochany Loczek”.

- Tak, tak. Bezwarunkowo sexi koszulka koronkowa czerwona – Przyklasnęła Perełka

- Koronkowa, czerwona bielizna. A na to rozpinana na guziki sukienka, którą w łatwy sposób można ściągnąć. – dodała Kicia

- A gdyby tak znaleźć się na miejscu jakiejś bohaterki romantycznej? – zapytała  Kochanie – Ja byłabym Scarlett O’Hara z „Przeminęło z wiatrem”

- Zawsze chciałam być na miejscu bohaterki filmowej czy literackiej, która przebiera w facetach.  – rozmarzyła się Skarbeniek – Takiej, za którą obracają się męskie głowy i zawieszają na dłużej spojrzenia. Bo to zupełnie nierealna życiowo i fikcyjna sytuacja. Być na moment w centrum męskich spojrzeń, a może i pragnień?- rozmarzyła się.

- Rose z Titanica – ale bez tragicznego finału, albo Baby z Dirty Dancing – dodała Sweety.

- Moim numerem jeden jest film „Pretty woman"  - westchnęła rozmarzona Misiu - I chciałam spotkać taką miłość, jak w filmie. Nie żeby marzyła mi się kariera prostytutki, ale chciałabym przeżyć taką miłość i przygodę, jak główna bohaterka.

- Ja chętnie jeden dzień spędziłabym jako Leontyna Rapacka z "Warszawianki" Idy Żmiejewskiej – Oświadczyła „Serce Ty Moje”.

 - Amélie Poulain to największa marzycielka spośród wszystkich znanych nam filmowych bohaterek. – Tajemniczo uśmiechała się „Prosiaczku Ty Mój”. - Ma w sobie niezwykłe pokłady wrażliwości i ogromną chęć nieustannej, bezwarunkowej pomocy innym. I chociaż czasem bywa nieco zagubiona, zawsze stara się odnaleźć pozytywne aspekty życia. Dąży do własnego szczęścia, ale nie za wszelką cenę.

- Moim takim romantycznym marzeniem jest jeden dzień tylko we dwoje, bez innych, bez pośpiechu. Śniadanie do łóżka, długi spacer, obiad w restauracji, a po nim pyszna kawa z deserem. Później jakiś film, a dalej..... to wykropkujmy – westchnęła Kotek – Co myślicie? Macie takie jedno cudowne marzenie?

- Tak… – wyrwała się pierwsza Perełka – Wyjazd we dwoje daleko tam kto nikt mnie nie zna. Może być Paryż, bardzo długi spacer...

- Wyjazd zimą we dwoje do ciepłych krajów, jakieś Malediwy, albo Seszele – poprawiła Pieseczek.

- „To możliwość spełniania marzeń sprawia, że życie jest tak fascynujące”. Jak pisał Paulo Coelho. – „Prosiaczku Ty Mój” była rozmarzona. - Dziś chciałabym przespacerować się brzegiem morza, usiąść na piasku z lampką wina i w objęciach ukochanego obejrzeć zachód słońca. Przy blasku księżyca wejść na golaska do wody, a później niespiesznie kochać się na plaży. Tak między nami, to rewelacyjne uczucie.

- Szkoda, że tylko jedno marzenie można dziś spełnić. – westchnęła ciężko Kicia – Moim romantycznym marzeniem jest ogromny na całą ścianę regał na książki. I oczywiście książki, tak abym wieczorami mogła zaczytać się w historiach bohaterów, nie tylko romantycznych. A takim bardziej realnym marzeniem jest spędzić miło ten wieczór z innymi gośćmi w Hotelu Marzenie.

- O i to jest myśl. – podtrzymała Kotek – Panowie nie lubią tego święta, więc urządzimy je dla siebie. Co byście chciały przeżyć tego dnia? . Będzie wino, będą słodycze. Obejrzymy filmy te romantyczne i te ociekające krwią. Mnóstwo rozmów, śmiechu, kwiatów jako podarki. Może też razem stworzymy coś kreatywnego.

 - Ja chcę iść na całość – oświadczyła Kochanie, której już bąbelki zaczęły uderzać do głowy – Na taki babski wieczór to występ Chipendelsów, różne konkursy jak na przykład: na najlepszą stylizację, opowieść z dreszczykiem lub humorem, wyścigi na miotłach i wieczór rozpusty ze słodkościami.

- Można grać w butelkę i rozbieranego – dodała Kwiatuszek.

- Bez facetów? Mało śmieszne – zaoponowała „Serce Ty moje” - Na pewno zabrałabym was do spa, byśmy mogły zrelaksować się (masaż, jaccuzi). W końcu odrobinę luksusu należy zażywać dla lepszego samopoczucia. Po relaksie poszłybyśmy na kolację, którą zakończyłybyśmy imprezą muzyczną.

- A potem muzyka i tańce – może jakaś nauka tańców, wróżby walentynkowe – karteczki z męskimi imionami wyciągamy z koszyczka i czytamy, ale wpierw jabłkiem kręcimy – na tym imieniu, gdzie zatrzyma się jabłko – to będzie nasz przyszły ukochany, zapalenie świecy w ciemnym pokoju i obserwowanie jej – chwieje się – Twój ukochany wyjedzie; wiruje – uważaj, bo ktoś chce odebrać Ci partnera; jest niestabilny – przed Tobą wiele miłosnych upadków i wzlotów; jest duży i jasny – przed Tobą wielka miłość z kimś, kogo jeszcze nie znasz. Gra w butelkę na wesoło – wypicie jednego drinka, zaśpiewanie czegoś, opowiedzenie pikantnego szczegółu z sypialni albo też zabawnego...

- Taki babski wieczór… - zamyśliła się „Kochany Loczek” - Spytałabym, co która ma ochotę zrobić i albo dyskoteka, albo w domu pizza, albo same byśmy coś ugotowały w piżamach, nawet żeby było śmiesznie i każda czuła się swobodnie i wesoło.

Widzę, że pomysłów nie brakuje – Ucieszyła się gospodyni – Wszystkie wasze życzenia będą spełnione, słodkości, drinki, tańce, a nawet mam coś dla niepokornych – mrugnęła do Kochanie – A jeśli któraś chce spędzić resztę wieczoru z partnerem, to oczywiście wasze wymarzone sypialnie są gotowe. Bawmy się zatem! Niech zaszumi w waszych głowach miłość!  

 

KONIEC                   



Redakcja tekstu: Jolanta Bartoś