poniedziałek, 9 grudnia 2019

ZAPOWIEDŹ PATRONACKA


ANNA PIRÓG – „Gdzie jesteś?”



Kochani, miło mi oznajmić,że mój blog Zagubieni w świecie książek objął patronatem medialnym książkę Wydawnictwa Literackiego Białe Pióro pt. „Gdzie jesteś?” Anny Piróg.


Poniżej krótki opis:


Jest rok 1828. Hrabia Armand Walicki, w rok po śmierci ukochanej Anny, opuszcza Mroczny Dwór i udaje się w podróż do wuja w Aylesford w Anglii. Po drodze odwiedza dom rodzinny zmarłej i prosi o jej portret.
Nieco wcześniej, bo w 1810 roku, rozpoczyna się historia czternastoletniej dziewczynki z Krakowa, wychowanki przytułku, Justyny, którą los złącza z Oktawianem i Nikodemem Bronikowskimi.
Obaj bracia bardzo się od siebie różnią. Nikodem interesuje się życiem politycznym i kulturalnym Krakowa, jest patriotą. Oktawian ożenił się, by w łatwy sposób zdobyć majątek.
Czy drogi tych jakże różnych postaci skrzyżują się? Jak potoczą się ich losy? Czy duch Anny wybierze ukochaną dla Armanda?
Osadzona w XIX-wiecznej rzeczywistości historia miłości pochłonie każdego, kto zechce po nią sięgnąć.




PREMIERA: GRUDZIEŃ

niedziela, 1 grudnia 2019

Jarosław Prusiński – „Szary Mag”




OPIS:

Minipowieść „Szary Mag” to wstęp do nowej trylogii fantasy, rozgrywającej się w świecie, w którym słowa ciągle mają moc tworzenia, a ludzie, zwani magami, wciąż potrafią nimi władać. Czytelnik nie znajdzie tu prostych schematów, świat został stworzony od nowa, od początku trzeba go odkryć.
„Szary Mag” jest opowieścią o samotności, niezrozumieniu i miłości silniejszej niż czary. Chociaż minipowieść jest wstępem do kolejnych, pełnowymiarowych części, to jednak stanowi odrębną całość, niezależną historię.
Warto polecić tę pozycję; tym którzy lubią fantasy, tym którzy lubią opowieści o miłości oraz tym wszystkim, którzy lubią niebanalne i ciekawe książki.


MOJE WRAŻENIA:

Po raz pierwszy miałam okazję przeczytać taką minipowieść fantasy. Dotychczas spotykałam się z o wiele grubszymi powieściami. Biorąc ją do ręki, zastanawiałam się, co w niej znajdę i jakim cudem spełnić może moje oczekiwania. Byłam pełna wątpliwości, jak zakończy się ta moja przygoda z tą pozycją. Chcecie się przekonać, jakie mam wrażenia z lektury? To czytajcie dalej...

Szary Mag opowiada historię Vivien, dziewiętnastoletniej dziewczyny, która jest niewolnicą Zakonu. Pewnego dnia zostaje ona wystawiona na sprzedaż. W tym momencie pojawia się Szary Mag, który ją kupuje. Rozpoczynają wspólną wędrówkę. Okazuje się, że również Vivien ma magiczną moc,  pewien dar, który pomaga jej rozwinąć mag, jej wybawiciel. Czy dziewczyna zaufa mu do końca? Czy podda się temu, co jej pisane? Czy może będzie próbowała uciec od swego wybawiciela? Jak potoczą się ich losy dalej? Czy jest im pisana wspólna przyszłość?

Wiele pytań i jeszcze więcej odpowiedzi znajdziecie na kartkach tej minipowieści. Czyta się ją szybko, wciąga od pierwszej strony. Fabuła jest bardzo interesująca, świat pełen magii ciekawy. Autor ukazał nam zmagania bohaterów z samotnością, niezrozumieniem, gdzie na każdym kroku trzeba na siebie uważać. Trzeba umieć ukrywać swoje myśli, gdyż magowie mają zdolności ich odczytywania. Przeczytacie też o wojnie, o walce i zachowaniu innych. Nie chcę za dużo pisać, aby nie zdradzić za wiele. Zachęcam Was do osobistego zapoznania się z treścią.

Mimo że książka taka króciutka to bohaterowie są wyraziści i wspaniale wykreowani. Na uwagę zasługuje Szary Mag, który jest postacią intrygującą i bardzo tajemniczą. Wiemy, że jest silny, okryty sławą i ma moc. Zasługuje na naszą uwagę. Postać Vivien też jest charakterystyczna i dobrze nakreślona. Szczerze mówiąc, nie myślałam, że tak będzie, ale jestem ciekawa jak dalej, potoczą się losy bohaterów. 

Podsumowując, polecam tę minipowieść czytelnikom fantasy i tym, którzy chcą świat fantasy dopiero poznać.



Za możliwość przeczytania dziękuję Autorowi, a za udostępnienie książki Iwonie Niezgodzie – organizatorce akcji promocyjnej.

sobota, 30 listopada 2019

ZAPOWIEDŹ




Dzisiaj chciałabym Was zaprosić do zapoznania się z zapowiedzią książeczki Agnieszki Antosiewicz pt. „Mądre bajki – pozytywne myślenie”. Książeczki są serią, która liczy 64 strony. Będziecie mogli wkrótce zamówić je na stronie Wydawnictwa Greg.

Poniżej przedstawię Wam krótki opis książeczek, ich okładki i dwa fragmenty.



Opis:

Gdzie się podziała piłka Jasia? Na co zachorował pan Kumek z Kryształowego jeziora? Dlaczego Klementynka postanowiła wyjechać na wakacje i jakie były tego konsekwencje?

Mądre bajki – pozytywne myślenie to barwne opowieści dla dzieci o ludziach oraz zwierzętach przeżywających przygody, które wymagają... pozytywnego myślenia! Bohaterowie zmagają się z sytuacjami i przeszkodami, które mogą spotkać każdego z nas. Mądre bajki... podszeptują najlepsze z możliwych rozwiązań.

Przyjaźń, samodzielność, wybaczanie, szacunek dla innych, nauka, rozmowa, rodzina –oto klucze do szczęśliwego życia!








Jak myślicie, czy książeczka zainteresuje Wasze pociechy? Ja na pewno wkrótce ją przeczytam i przedstawię Wam swoje przemyślenia na jej temat. 

niedziela, 6 października 2019

Bianka Kunicka-Chudzikowska – „Najprawdziwsza fikcja”




OPIS:

Mam na imię Zofia. 

Jestem postacią fikcyjną. W pewnym sensie powstałam tu i teraz. Urodziłam się bez bólu, już dorosła, z bagażem doświadczeń moich, choć przeze mnie nieprzeżytych. Istnieję, dysponując wspomnieniami z własnego niebytu. Ból za to pewnie zrodzi się później wraz z kreowaniem przyszłości. Moją osobowość, z góry narzuconą przeszłość i czekającą mnie przyszłość dokładnie poznam wkrótce...

Najprawdziwsza fikcja to niezwykła opowieść o ludzkim trudzie wyłaniania się z niebytu i odkrywaniu własnej tożsamości.



MOJE WRAŻENIA:


Pierwszy raz spotykam się z tak napisaną książką. Pewnie teraz myślicie, o co mi chodzi. Przecież książka to książka, jak ma być napisana. Tutaj muszę Was troszkę zaskoczyć, ponieważ sama bohaterka powieści mówi o sobie, iż jest postacią fikcyjną. Cóż to znaczy? 

Wyobrażacie sobie przyjść na świat, jako dorosła osoba z bagażem doświadczeń?  Nie wiedząc, co było w przeszłości i co czeka na Was w przyszłości? Nie wiedząc, czy jesteście dobrzy, czy źli? Nasza bohaterka została właśnie postawiona w takiej sytuacji. 

Kim jest Zofia? Ona sama początkowo tego nie wie. Wie, jak ma na imię, zdaje sobie sprawę, że jest czterdziestoletnią singielką, chociaż sama o sobie mówi, że jest starą panną. Wykształcona, niezależna finansowo. Mieszka we Wrocławiu. Pewnego dnia zostaje zaproszona na wernisaż dawnej koleżanki Elżbiety. Tam spotyka Wiktora, swoją dawną miłość. Obecnie Wiktor jest mężem Elżbiety. Los przedziwnie splata ich los i komplikuje życie. Co z tego wszystkiego wyniknie? Co jeszcze się wydarzy?

Akcja powieści toczy się bardzo szybko, intryguje i zaskakuje. Musiałam się bardzo skupić na czytaniu, aby niczego nie pominąć. Wciąga niesamowicie. Zaskakująca była dla mnie rozmowa naszej bohaterki z autorką. Często się z sobą ścierały, wykłócały o to, co ma być dalej. Momentami ciężko było się połapać, która co mówi. Rzeczywistość miesza się z fikcją. Książka zmusza do refleksji, ukazuje jakie konsekwencje mogą mieć nasze słowa i czyny, do czego może doprowadzić igranie z uczuciami. Zaskakujące zakończenie, wcale się tego nie spodziewałam. W sumie jestem też bardzo ciekawa, jak potoczyły się dalsze losy Zosi.

Bohaterowie bardzo realistycznie wykreowani, inteligentni, ale też często irytujący. Zosia jest pełna sprzeczności. Raz inteligentna, czuła, spokojna, rodzinna, a za chwilę wulkan energii. Pyskata i zadziorna, często świadomie rani siebie i innych. Momentami doprowadzała mnie do szewskiej pasji, zresztą podobnie jak i Wiktor.

Podsumowując, jest to powieść, która porusza i skłania do refleksji. Wspaniale ukazuje świat fikcji i teraźniejszości. Jeśli będziecie mieć okazję, zachęcam Was do sięgnięcia po tę pozycję.


Za możliwość zrecenzowania książki dziękuję Autorce. 
Za udostępnienie pliku do recenzji dziękuję Iwonie Niezgodzie organizatorce niezależnego plebiscytu na polską książkę roku „Brakująca Litera” 2018

Agnieszka Kazała, Halina Kowalczuk – „Apetyt na życie”







OPIS:

W tej opowieści nikt nie zginął, nikt nie został zamordowany, nikt się nie zakochał i nie zmarniał z tęsknoty. To opowieść o tym, że warto żyć i cieszyć się każdą chwilą, którą możemy spędzić z kimś bliskim. Cieszyć się tym, co mamy i tym , co możemy przeżywać. Łapać każdą chwilę i rozkoszować się nią zanim zniknie. I chociaż postacie bohaterek nie do końca są prawdziwe, trochę wyimaginowane i trochę przekoloryzowane, to jednak podobne do każdego z nas, kto chciałby spróbować czasem czegoś innego, czegoś nowego. Czy to potrawy, czy podróży, czy rozmowy z drugim człowiekiem. Czasem brakuje nam odwagi, ale wystarczy szczery uśmiech, aby przełamać lody i wyjść naprzeciw prawdziwej przygodzie, jaką jest życie. I brać je z prawdziwym apetytem. Apetytem na życie. I smakować!



MOJE WRAŻENIA:

Od dawna ukradkiem zerkałam na tę pozycję, wiedziałam, że prędzej czy później na pewno po nią sięgnę. Zachęcała mnie do tego okładka, ale i również opis w tyle. Okazja przeczytania nadarzyła się całkiem niespodziewanie. Pani Jolanta Bartoś wraz z autorką Agnieszką Kazała, zorganizowały Book Tour, w którym chętnie wzięłam udział. Musiałam osobiście przekonać się, czy książka jest tak dobra, jak dyktowała mi intuicja. Jak myślicie, czy jestem zadowolona z lektury? Czy spełniła moje oczekiwania? O tym już za chwilkę.

Na początku książki poznajemy Halinkę, która mieszka w Pobierowie. Jest autorką książki, wkrótce czeka ją spotkanie autorskie, na które przybywa z Warszawy jej przyjaciółka Aga, aby ją wesprzeć, ale też i przy okazji spędzić kilka dni urlopu. Spotkanie autorskie Halinki przebiega w miłej atmosferze, kończy się sukcesem. I pewnie wielu z Was teraz pomyślało i co dalej? Dalej jest bardzo ciekawie, ponieważ podróżujemy na kartach książki po kraju i świecie. Halinka i Aga uwielbiają podróże i chętnie o nich opowiadają sobie nawzajem. Razem z nimi zwiedzicie zakątki Pobierowa, Zakopanego, ale też i Egiptu, Barcelony, czy Paryża. Do tego autorki podają przepisy, które każdy z Was może przygotować i wypróbować w domowym zaciszu.

„Apetyt na życie” czyta się szybko. Nawet powiedziałabym za szybko. Powieść tak mnie wciągnęła,  że nawet nie wiedziałam, kiedy pojawiła się ostatnia strona. Chętnie poczytałabym jeszcze. Wojaże naszych bohaterek zostały przedstawione od strony organizacyjnej, praktycznie od podstaw poprzez zwiedzanie, upamiętnianie wspomnień w kadr aparatu. Poznajemy razem z nimi legendy, oglądamy ich oczyma zabytki oraz poznajemy mentalność innych ludzi. To wszystko okraszone jest dużą dawką humoru. Podczas czytania uśmiech nie schodził mi w twarzy. Jest tylko jeden mały minus – jeśli jesteście łasuchami, to jest duże prawdopodobieństwo, że będziecie podczas czytania głodni. Naprawdę... Wprost czułam zapachy tych wszystkich potraw. Na pewno niektóre z tych przepisów wypróbuję.

Wspaniale wykreowane bohaterki, które od samego początku bardzo polubiłam. Czułam się jakbym była cały czas obok nich. Rozumiem strach Halinki przed lataniem. No cóż, mam podobnie, lubię wszystkie środki lokomocji prócz samolotu. Halinka i Aga przypomniały mi też o czymś ważnym i istotnym, a mianowicie o tym, że z życia trzeba czerpać garściami i cieszyć się z najdrobniejszej rzeczy. Wszystko może być powodem do uśmiechu.

„Nie narzekaj, ciesz się tymi chwilami, które są, które ci się akurat przytrafiają, muszą ci wystarczyć”.

Kochani, jeśli tylko będziecie mieć okazję, sięgnijcie po tę książkę. Na pewno nie będziecie się przy niej nudzić, uśmiech nie będzie Wam schodził z twarzy, towarzyszyć będą Wam piękne miejsca i smakowite zapachy. Polecam!



Za możliwość przeczytania dziękuję organizatorce Book Tour Jolancie Bartoś oraz autorce Agnieszce Kazała.

piątek, 4 października 2019

Piotr Jastrzębski – "Z dna"








MOJE WRAŻENIA:

Troszkę czasu upłynęło od przeczytania książki, ale musiałam pozbierać swoje myśli. Zastanowić się co Wam przekazać, jak oddać jej treść. Tematyka w niej zawarta nie jest wcale taka łatwa do interpretacji. W sumie rzadko sięgam po takie książki. Wiem teraz jednak, że warto dać im szansę na poznanie. 

Czym dla was jest dno? Z czym Wam się kojarzy? Potraficie odpowiedzieć na to pytanie? Dno... dno... Ja kojarzę je najczęściej ze stoczeniem się z obranej dobrej drogi w nałogi. To właśnie najczęściej alkoholicy, narkomani, bezdomni uznawani są za ludzi, którzy stoczyli się na dno. Nie widzimy dla nich ratunku, nie ukrywajmy, że patrzymy też na nich z obrzydzeniem, wyzywamy ich od żuli. Komentujemy tak na dobrą sprawę to, co aktualnie widzimy. Myślimy, są słabi, piją, ćpają, nie są nic warci. Nikt się raczej nie zastanawia, co ich pchnęło na to dno. Tymczasem za tym upadkiem stoją ludzkie błędy i dramaty, które niejednokrotnie popychają do sięgnięcia po alkohol, narkotyki...

„Z dna” to opowieść opowiadająca o losach samego autora. Losach ciężkich i bardzo trudnych. Człowiek z wyższym wykształceniem zostaje nagle pozbawiony rodziny, bezpieczeństwa, swego kąta. Tuła się po mieście, zbiera puszki, wypatruje choćby złotówki na ulicy, żebra, dopuszcza się kradzieży. W tym swoim dnie ma jednak swych wiernych kompanów od kieliszka, z nimi pije denaturat, czyli popularną dyktę. Pije, bo musi... Pije, żeby nie wpaść w delirkę... Pije, by nie czuć się okropnie... Najlepiej to odzwierciedla poniższy cytat:

„Kiedyś tak było, piło się, bo było fajnie, było wesoło. Teraz trochę inaczej. Mam takie wrażenie, że najpierw piłem, żeby było fajnie, miło, trochę wariacko. Dla poprawy samopoczucia, dla odwagi w towarzystwie. Potem zacząłem zapijać kaca. Kolejny etap to picie, żeby nie było źle, tragicznie, koszmarnie. Nie ma to już nic wspólnego z frajdą. To jest picie, by nie czuć się okropnie. I tak dalej. W końcu pijesz i jesteś w piekle. W jakimś koszmarze, w odmętach czarnego dymu. Do trzeźwości droga zamknięta”.

Autor bardzo sugestywnie ukazuje nam, jak wygląda życie ludzi na dnie. Jakie są konsekwencje trafienia tam. Jaka jest ich codzienna walka o przetrwanie. Widzimy ich utraty świadomości, nieprzytomności, ale też i myśli o śmierci. Nie będę wam zdradzać więcej fabuły, tę książkę trzeba przeczytać samemu.

Nie jest to lektura łatwa, na pewno jednak zasługuje na Waszą uwagę. Przeczytajcie ją bardzo uważnie, wyciągnijcie własne wnioski, zastanówcie się chwilę nad poruszonym w niej tematem. Temat ten jest bardzo ważny. Po przeczytaniu książki wiem już, że nie należy zbyt pochopnie oceniać innych. Zwróćcie też uwagę, że trafić na dno można szybko, ale wyrwać się z niego jest trudniej. Nie jest to jednak niewykonalne, czego przykładem jest nasz bohater.

„Z dna” to książka, która pozostanie w Waszej pamięci na długo. Zmusi Was do przemyśleń, a także być może ostrzeże przed tym problemem i jego konsekwencjami. Przeczytajcie koniecznie!



Za możliwość przeczytania i zrecenzowania dziękuję Autorowi, a także Iwonie Niezgodzie za udostępnienie pliku do recenzji.

wtorek, 10 września 2019

Wanda Szymanowska – "Czarne lakierki." [PATRONAT/PRZEDPREMIEROWO]




OPIS:

Puenta do tryptyku obuwniczego traktującego nie o obuwiu, ale o stanie ducha kobiety po przejściach.
Antonina, kobieta w wieku dojrzałym, znów zaskakuje. Zielone kalosze... Niebieskie sandały... Czerwone szpilki... To już nosiła.
Czas na Czarne lakierki. Czy będą najwygodniejsze?


MOJE WRAŻENIA:

Drogi czytelniku czy zdążyłeś już poznać twórczość Wandy Szymanowskiej? Jeśli tak, to bardzo się z tego cieszę, a jeśli nie to zachęcam Cię, abyś to szybko nadrobił. Dziś pragnę przedstawić ci kolejną książkę autorki. Jeśli obserwujesz mój blog, to na pewno zauważyłeś, iż książki Wandy Szymanowskiej są mi szczególnie bliskie. Mam przyjemność być ich patronką. Po powieści autorki sięgam w ciemno, nie trzeba mnie namawiać do ich czytania. Wiem, że nigdy się na nich nie zawiodę i nigdy się przy nich nie będę nudzić. 

Myślę, że więcej pisać już nie muszę, czas najwyższy, abym przedstawiła Wam "Czarne lakierki".

W książce ponownie spotykamy się z Antoniną, Stenią oraz społecznością wiejską. Akcja książki toczy się w wiosce Ruczaj Dolny. Przypomnę jeszcze tylko, że obie przyjaciółki w poprzedniej części szczęśliwie wyszły za mąż. Właśnie Stenia i Mundek wrócili ze swojej podróży poślubnej, o której opowiadają Antoninie i Edkowi podczas kolacji w domu Steni. Stenia i Antonina to dwie przyjaciółki, które najczęściej spotykamy wszędzie razem. To takie działaczki wiejskie, umiejące wszystko załatwić i zorganizować. W tej części, Wanda Szymanowska również obarczyła je zadaniami do wykonania, Nie będę się rozpisywać o treści książki, bo zdradziłabym Wam za dużo. Musicie poznać Ruczaj Dolny sami, aby móc wyrobić sobie o nim własną opinię.

Autorka bardzo ciekawie wplotła w powieść problemy życia codziennego: alkoholizm, przemoc w rodzinie, ciemnotę i zawiść ludzką, brak pomocy ze strony urzędników oraz to, że za pomocą znajomości załatwić można wszystko. "Czarne lakierki" ukazują nam, iż życie na wsi nie jest wcale takie łatwe. 


"Wiejskie uroczystości mają to do siebie, że tylko na wstępie są eleganckie. Z każdym wychylonym kielichem ulatnia się zapach  krochmalonych koszul, perfum i czar koronek, ustępując miejsca smrodowi trawionych trunków. A na wsi każda okoliczność wymaga opicia – narodziny, śmierć, sukces, porażka, zmiana, nuda, bezrobocie i monotonia."


Tam każdy każdego zna, nic się nie ukryje przed oczyma innych. Pojawienie się w wiejskiej społeczności nowej osoby, zawsze wywołuje zaciekawienie. Przykładem na to może być Lorena, nowa mieszkanka lecząca ludzi ziołami. Tylko czy to leczenie jest bezpieczne? Czy wyjdzie mieszkańcom na zdrowie? Czy nawet twardo stąpająca po ziemi Stenia uwierzy w jej metody leczenia?

Niestety życie to nie bajka, każdego dosięgają jakieś problemy. Nie wszystko przychodzi z łatwością, niekiedy o coś trzeba zawalczyć. I to bardzo dokładnie ukazuje treść książki. Przeczytałam ją bardzo szybko, ponieważ nie idzie się od niej oderwać. Wywołała we mnie mnóstwo refleksji, które na bardzo długo pozostaną w mej pamięci. Śmiem twierdzić, że przedstawione problemy są obecne w życiu dzisiejszym i to nie tylko na wsi, ale też i w mieście. Tylko większość z nas tego nie dostrzega lub nie chce widzieć. Z kolei ta pokrzywdzona część, często boi się prosić o pomoc. Brakuje w życiu codziennym takich bohaterek jak Stenia. 

Na naszą uwagę zasługują też bohaterowie, którzy zostali wspaniale wykreowani. W tej części prym wiedzie Stenia. To ona jest główną postacią, która steruje wioską, dla której nie ma rzeczy niemożliwych. Potrafi wszystko załatwić, nie dopuszcza do siebie, że coś się może nie udać. Jest wszędzie tam, gdzie wymaga tego sytuacja. Nawet w urzędzie, dzięki swojej niewyparzonej buzi potrafi postawić wszystkich na nogi, włącznie z wójtem. Antonia z kolei dzielnie jej pomaga, lecz pozostaje jakoby w tle. Bardzo polubiłam Stenię. Swoimi działaniami wywoływała uśmiech na mej twarzy. Mam cichą nadzieję, że autorka jeszcze coś dla niej wymyśli i może stworzy kolejną bucikową książkę.

"Czarne lakierki" to kolejna pozycja godna waszej uwagi. Napisana z humorem i dystansem nie pozwoli Wam się nudzić. Da Wam do myślenia, skłoni do refleksji, zapewni uśmiech na twarzy. Koniecznie przeczytajcie. Polecam!

Za możliwość przeczytania, zrecenzowania i patronowania dziękuję Autorce oraz 


niedziela, 8 września 2019

Katarzyna Wycisk –"Falcon. Na ścieżce kłamstw."




OPIS:

Kiedy całe życie nagle się zmienia, a wszystko, co do tej pory znaliśmy, okazuje się być wielkim kłamstwem.

Byli niczym maszyny, marionetki spełniające rozkazy. Pozbawieni przeszłości. Bez rodzin, bez przyjaciół, bez tożsamości.
Zabrano im wolną wolę, zakazano podejmowania własnych decyzji. Nie pozostawiono nawet imion, w zamian poczęstowano cyframi.
Ich oczy były puste, a spojrzenia zimne jak lód.
Bezwzględni, brutalni, nielitościwi. Wolni od wyrzutów sumienia, obdarci z emocji i uczuć.

W drodze do domu, Alex jest świadkiem makabrycznego zdarzenia.
Widzi grupkę ludzi, których ciała płoną żywcem. Po ich środku stoi nieznajomy chłopak władający śmiercionośnym ogniem.
Incydent jest tak potworny i niewytłumaczalny, że dziewczyna zastanawia się, czy nie są to halucynacje lub wytwór jej wybujałej wyobraźni.
Cała teoria szybko lega w gruzach, kiedy następnego dnia staje twarzą w twarz z tajemniczym chłopakiem.


MOJE WRAŻENIA:

Przeczytałam... Teraz trzeba napisać kilka słów... Ostatnimi czasy bardzo lubię sięgać po fantastykę, dobrze niekiedy oderwać się od codzienności i poznać inny wymiar. Ta powieść właśnie mi na to pozwoliła. Swą fabułą wciągnęła mnie w swój świat, dostarczyła wielu wrażeń. Czy były one pozytywne? Czy może negatywne? O tym już za chwilę...

Główną bohaterką jest Alex. Dziewczyna straciła bardzo wcześnie rodziców, ze których stratą nie może się pogodzić. Obecnie mieszka razem z babcią, o którą się bardzo troszczy. Pracuje w kawiarni, dorabia w ten sposób, aby móc opłacić domowe rachunki. Wiedzie trochę samotnicze życie, nie lubi imprez, woli zacisze domowe. Pewnego dnia wracając, z pracy jest świadkiem makabrycznego zdarzenia. Zdarzenia, które zmusza ją do zastanawiania się, czy to, co widziała, jest prawdą, czy halucynacją. Czy faktycznie widziała tajemniczego chłopaka, władającego ogniem? Wkrótce okazuje się, że to nie była fikcja, a rzeczywistość. Kim jest tajemniczy chłopak? Dokąd ją zaprowadzi? Co się jeszcze wydarzy? Myślę, że powinniście koniecznie przeczytać sobie sami.

Widzieliście wyżej okładkę? Mam nadzieję, że spojrzeliście na nią... Intrygujące są te oczy, prawda? Mój wzrok przyciągnęły od razu, a szczególnie te dwukolorowe. Do kogo one będą należeć? Zobaczycie sami.

Książkę przeczytałam bardzo szybko, ciężko było mi się od niej oderwać. Przez moją głowę przebiegła nawet myśl "dopiero zaczęłam, a już koniec". Fabuła, jak więc widzicie bardzo wciągająca. Rzeczywistość przeplata się z przeszłością, liczne tajemnice, życie niektórych jest wielkim kłamstwem. Poznacie ludzi pozbawionych przeszłości, swych imion. Nazywani są cyframi. Poznacie Jeden, Dwa, Trzy, Cztery i kilku innych. Kim oni są? Co im zrobiono w siedzibie Falconu? Czym jest Falcon? Dla mnie Falcon to zło. Coś, co nie powinno nigdy powstać. Bo czy chcielibyście, aby porwano , zabrano wam dzieci i zrobiono z nich marionetki do zabijania? Na pewno nie...

Akcja powieści biegnie szybko. Jedno wydarzenie goni kolejne, nie sposób się przy czytaniu nudzić. Co więcej, do ostatniej strony towarzyszą nam liczne emocje od radości po obawę, strach, przerażenie. Katarzyna Wycisk pisze lekko i przyjemnie, stworzyła dobre dialogi i nawet wszystkie opisy czytałam z przyjemnością. Tylko przyczepić się muszę do zakończenia... No jak można tak zakończyć? Nie można tego robić czytelnikowi, to powinno być zakazane. Jedno co mnie powstrzymuje przed większym narzekaniem na zakończenie, to myśl, że mogę sięgnąć po dalszą część.  

Bohaterowie wspaniale wykreowani i ciekawie ukazani. Alex od razu mi się spodobała, jej bezpośredniość, brak zahamowań. Często szybciej mówi niż myśli, co niekiedy może wywołać kłopoty. Często jej zachowanie wywoływała uśmiech na mej twarzy. Bardzo zaintrygowali mnie Jeden i Trzy. Kim są tak naprawdę? Co czują? Bardzo chętnie śledziłam ich losy, ciekawiło mnie ich zachowanie. Myślę, że jeszcze namieszają w życiu Alex, tym bardziej że i jej oni nie są chyba obojętni. Ciekawe, czy przyjdzie jej, któregoś z nich wybierać...

Podsumowując, jeśli szukacie ciekawej lektury na jesienne dni, jeśli lubicie fantastykę, to koniecznie sięgnijcie po "Falcon. Na ścieżce kłamstwa." Nie będziecie żałować." Polecam!

Obiecuję też, że jak przeczytam, dalszą część to się z Wami podzielę wrażeniami.




Za możliwość przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję Autorce – Katarzynie Wycisk.













ZAPOWIEDŹ PATRONACKA


WANDA SZYMANOWSKA – "CZARNE LAKIERKI"



Kochani jest mi bardzo miło poinformować Was, iż po raz kolejny mogę patronować książce Pani Wandy Szymanowskiej. 20 Września seria obuwnicza  powiększy się o "Czarne lakierki". Już dziś zachęcam Was do sięgnięcia po nią.


O czym będzie?

Kilka słów o książce:
Puenta do tryptyku obuwniczego traktującego nie o obuwiu, ale o stanie ducha kobiety po przejściach.
Antonina, kobieta w wieku dojrzałym, znów zaskakuje. Zielone kalosze... Niebieskie sandały... Czerwone szpilki... To już nosiła.
Czas na czarne lakierki. Czy będą najwygodniejsze?


Skusicie się? Przeczytacie?



piątek, 23 sierpnia 2019

Adam Widerski – "Odwyk"




OPIS:

W upalnej Łodzi panuje tylko pozorny spokój. W renomowanej klinice leczenia uzależnień ofiarą zabójcy pada jeden z pacjentów.

Kim jest nieuchwytny sprawca? W kogo uderzy ponownie?

Dlaczego jego celem są ludzie uzależnieni i związani z narkotykowym półświatkiem?

Co oznaczają symbole, które zostawia przy zwłokach?

Czy psychopata prowadzi jakąś przerażającą rozgrywkę z policją?

Śledczy wchodzą do gry, mimo iż nie znają jej reguł. Mnożą się komplikacje, na jaw wychodzą skrywane sekrety. Kto zatriumfuje w ostatecznym starciu?

W debiutanckiej powieści Adama Widerskiego mieszają się zbrodnie i tajemnice przeszłości, miłość i korupcyjne układy, bolesne wspomnienia i trudy policyjnej roboty. Wszystko to w łódzkiej scenerii, dalekiej od pocztówkowego uroku.


MOJE WRAŻENIA:

Kolejna książka za mną. Miałam możliwość przeczytać ją dzięki Ewelinie z Zaczytana Ewelka, która zorganizowała Book Tour. Chętnie się do niego zgłosiłam, ponieważ po pierwsze  lubię debiuty, a po drugie to książka napisana przez blogera. Nie ukrywam, że byłam ciekawa, jak sobie poradził z nią Adam Widerski. Po przeczytaniu już wiem, że... ale o tym to za chwilę. 

Nie chcę zdradzać Wam za dużo fabuły, bo nie o to w tym chodzi. To Wy sami macie przeczytać sobie treść. Krótko mówiąc, w Łodzi w klinice leczenia uzależnień dochodzi do strasznego morderstwa, wskutek którego ginie jeden z pacjentów, biorących udział w terapii. Jego ciało zostało w straszny sposób zmasakrowane. Morderca na miejscu zbrodni pozostawił pewien znak, wskazówkę. Czy będzie łatwa do rozszyfrowania? To się jeszcze okaże w późniejszym śledztwie. Morderstwo to nie jest jednak jedynym, wkrótce dochodzi do kolejnych. Mamy do czynienia z seryjnym mordercą, który prowadzi niebezpieczną grę z organami ścigania. Z rozwiązaniem tej zagadki zmierzą się policjanci z IV komisariatu w Łodzi, na czele z Piotrem Krzyskim. Mimo podejmowanych kroków przez policję morderca jest zawsze krok przed nimi. Mało tego w trakcie śledztwa wychodzi na jaw, że przeszłość komisarza Krzyskiego ma tutaj jakieś znaczenie. Czy uda im się rozwikłać śledztwo i złapać mordercę? Co wspólnego z mordercą będzie miała przeszłość komisarza Krzyskiego? Pytania podczas czytania się mnożą, ale na wszystko przyjdzie czas i odpowiedź.

Intrygująca okładka i znakomita fabuła, nie przeszkodziły mi w przeczytaniu tej obszernej książki, liczącej sobie 639 stron. Zresztą nigdy nie obawiałam się czytać grubych książek. Biorąc do ręki "Odwyk" byłam pewna, że będzie to książka o uzależnieniach od alkoholu, narkotyków i innych używek, świat ludzi na odwyku. Tymczasem rzeczywistość jest całkiem inna. Owszem mamy tutaj do czynienia z uzależnionymi, odbywającymi terapię, lecz dochodzi tutaj wątek kryminalny. Policjanci mają pełne ręce roboty, giną w okrutny sposób kolejne osoby, a końca rozwiązania sprawy nie widać. Ujawniają się sekrety z przeszłości. Grzechy i błędy rodziców mają odzwierciedlenie w obecnej rzeczywistości. Wartka akcja, stopniowanie wydarzeń powoduje, iż wyobraźnia podsuwa obrazy tego, co się dzieje. Powieść wciągnęła mnie tak bardzo, że nie mogłam się od niej oderwać. Towarzyszyło mi mnóstwo emocji, chęć rozwiązania i wykrycia mordercy. Kiedy już myślałam, że wiem i znam seryjnego, okazywało się, że jednak jestem w błędzie. Adam Widerski potrafi nieźle zamieszać, co uwidacznia się nawet na ostatniej stronie jego książki. Tego się nie spodziewałam. Liczę na to, że będzie kontynuacja i poznamy dalsze losy bohaterów. Tak się nie robi czytelnikom.

W powieści występuje dużo bohaterów, ale dla mnie nie było to problemem. Wszystko miałam pod kontrolą, wiedziałam kto, jest kim. Bohaterowie byli wyraziści i autentyczni. Jak to bywa, jednych polubiłam bardziej, innych mniej. Komisarz Krzyski reprezentuje sobą dobrego policjanta, ale i wspaniałego przyjaciela. Kogoś na kim można polegać, kto w każdej chwili wyciągnie pomocną dłoń i zrobi wszystko, aby wykryć mordercę. Nawet jeśli nie zawsze będzie to zgodne z sumieniem i procedurami. Jego postać wiele wnosi do książki. Był jednak jeszcze jeden bohater, który wywołał uśmiech na mej twarzy i muszę o nim wspomnieć. Hektor Wist patolog sądowy o specyficznym poczuciu humoru, konsumujący posiłki w trakcie wykonywania swej pracy. Błyskotliwy, z ciętym językiem, wykonujący dobrze swą pracę. Za to prokurator Potocki działał mi na nerwy, nadęty i przemądrzały bufon.  Ciekawa jestem, jaką Wy wyrobicie sobie opinie o bohaterach.

"Odwyk" to książka, po którą zdecydowanie warto sięgnąć. To dobry kryminał z wieloma wątkami, który dostarczy wam wielu emocji, Może uda Wam się odgadnąć, kto jest mordercą. Polecam!




Za możliwość przeczytania i zrecenzowania dziękuję Ewelinie z Zaczytana Ewelka oraz Autorowi.


sobota, 17 sierpnia 2019

Piotr Tymiński – "Lwowski ptak"


"Bohaterska 
obrona Lwowa
widziana oczami
dziewczyny"


OPIS:

Piętnastoletnia Tońka jest wielką patriotką. Swój protest przeciwko zawładnięciu polskim Lwowem przez Ukrainę wyraża chęcią przyłączenia się do walczącej młodzieży. dowództwo uważa jednak, że dziewczyny mogą być co najwyżej sanitariuszkami, a nie stawać na froncie z bronią w ręku. Zdeterminowana Tońka nie zamierza się poddawać. Przebiera się za mężczyznę, ścina włosy i pod przybranym imieniem Hipolit dostaje się  liniowych oddziałów. Czy wzorem mitycznej  królowej Amazonek, Hippolity, uda jej się stoczyć bohaterską walkę z nieprzyjacielem?

Ta poruszająca powieść została napisana dla uczczenia pamięci setek lwowskich dzieci, które w listopadzie 1918 roku chwyciły za broń, pragnąc bronić ojczyzny. Niesłychany patriotyzm, heroiczne bohaterstwo i chęć idei sprawiły, że marzenia pokoleń mogły się spełnić.



MOJE WRAŻENIA:

To moje pierwsze spotkanie z twórczością pana Piotra Tymińskiego. Jednocześnie już wiem, że jest to pierwsze, ale na pewno nie ostatnie spotkanie. O autorze i jego twórczości słyszałam dużo, często napotykałam opinie o jego książkach. Postanowiłam, że przy najbliższej okazji zapoznam się z jego twórczością. Nie wiedziałam, że ta okazja nadarzy się tak szybko. Pewnego dnia zauważyłam, iż autor organizuje Book Tour ze swoją książką. Domyślacie się, że się zgłosiłam? Bardzo dobrze myślicie. Jestem już jakiś czas po lekturze "Lwowskiego ptaka". Jakie są moje wrażenia z powieści? Czy mi się spodobała? Za chwilę przeczytacie sami. 

Powiem Wam, że coraz częściej sięgam po książki z historią w tle. Niektórzy z Was pewnie powiedzą, że one są nudne, trudne do zrozumienia... ale wcale tak nie jest. W swej powieści "Lwowski ptak" autor przenosi nas do roku 1918, gdzie toczą się walki w obronie polskiego Lwowa, które chce zagarnąć dla siebie Ukraina. Przez dwadzieścia dwa dni towarzyszyłam na kartach powieści młodej, dzielnej dziewczynie – Antoninie, zwanej potocznie Tońką. Nasza bohaterka pragnie włączyć się do walk, jednak wszyscy uważają, że dziewczyna powinna być tylko sanitariuszką. Tońka, zdeterminowana, aby włączyć się do obrony Lwowa ścina włosy, ubiera się jak chłopak i przybiera imię Hipolit A. Szpak. Jest jej wszędzie pełno, bohatersko roznosi meldunki, biega z rozkazami, a nawet chwyta za broń i walczy ramię w ramię z innymi. Uczy się jak być żołnierzem. Widzi wszystkie okropieństwa, narażona jest na wielkie niebezpieczeństwo, styka się ze śmiercią. Mimo wszystko się nie poddaje, walczy w imię Ojczyzny, w imię wszczepionego patriotyzmu. Też popełnia błędy, ale potrafi się zrehabilitować czynami. Jest odważna i nie jeden powinien wziąć z niej przykład. Zresztą nie tylko z niej. W tej obronie miasta biorą też udział inne dzieci. Niejednokrotnie byłam pełna podziwu dla ich odwagi i determinacji. Nie straszne były im kule świszczące przy uszach. Walczyli dzielnie, wielu z nich w obronie swego miasta poległo. Tego nie da się opisać w kilku słowach, to musicie przeczytać sami.

Nie będę zdradzać Wam fabuły powieści, bo tak jak pisałam wyżej tę książkę, trzeba po prostu przeczytać samemu. Powieść ma w sobie to "coś", co wciąga od pierwszej strony i nie pozwala przerwać czytania.  Nawet nie będziecie wiedzieć, kiedy pojawi się ostatnia strona. Czuję niedosyt, bo zakończenie nie wyjaśniło mi wszystkiego. Chętnie dowiedziałabym się, co się stało z Antoniną, czy została ranna? Czy żyje? Jak potoczyły się jej losy? 

"Lwowski ptak" napisany jest w narracji pierwszoosobowej, którą osobiście bardzo lubię. Wszystko, co się w niej dzieje obserwujemy z perspektywy Toni. Mało tego mamy też możliwość zajrzenia do pamiętnika bohaterki. Pisze w nim do zaginionego brata w formie listów o wydarzeniach, które mają miejsce, o tym co robi i kim jest. Jednocześnie wybija też stamtąd obawa, co się z nim dzieje, gdzie się podziewa. Piotr Tymiński bardzo plastycznie przedstawił działania wojenne. Książka napisana jest prostym językiem, w pięknym stylu. Zawiera w sobie bardzo dużo dialogów, jest pełna dynamiki, co sprawia, że czyta się ją z ogromną przyjemnością.

Bohaterowie, a szczególnie Tońka zostali wspaniale wykreowani przez autora. Przez całą powieść towarzyszyły mi emocje, odwaga, bohaterstwo, ale i też lęk. Byłam pełna podziwu dla Antosi i innych walczących  dzieci. Te emocje są obecne ze mną, jeszcze teraz kiedy piszę te słowa. Trudno przelać mi to wszystko, co krąży w mych myślach, pewnie wiele właśnie tam pozostanie na długi czas.

Podsumowując, polecam Wam z całego serca "Lwowskiego ptaka". To wyjątkowa książka, która zasługuje na naszą uwagę. Nie będziecie żałować czasu, jaki poświęcicie na jej przeczytanie. Ona ukaże wam małych, młodych, dzielnych bohaterów, zmusi do refleksji, dostarczy mnóstwa przeżyć i emocji. Koniecznie zapiszcie sobie ten tytuł i przeczytajcie. Polecam!



ZA MOŻLIWOŚĆ WZIĘCIA UDZIAŁU W BOOK TOUR, PRZECZYTANIA I ZRECENZOWANIA SERDECZNIE DZIĘKUJĘ 
AUTOROWI – PANU PIOTROWI TYMIŃSKIEMU



poniedziałek, 5 sierpnia 2019

Krzysztof Bochus - "Szkarłatna głębia"




OPIS:


Zima roku 1934. W elbląskim domu modlitwy zostają znalezione okrutnie okaleczone zwłoki Wima Oxelrode, starszego gminy mennonickiej na Mierzei Wiślanej. Wkrótce w równie makabrycznych okolicznościach ginie kolejny członek wspólnoty. Radca kryminalny Christian Abell staje przed podwójnie trudnym zadaniem. Musi przełamać zmowę milczenia w hermetycznej społeczności żyjącej na obrzeżach cywilizacji i odnaleźć nieuchwytnych zabójców.

Abell niezmordowanie tropi morderców.Ale w tym śledztwie nic nie jest oczywiste i wciąż mnożą się prowadzące donikąd tropy. Obłąkańcze idee, niewygasłe namiętności, walka o władzę, zwykła chciwość. Wszystko może okazać się prawdą lub tylko jej pozorem. A gdy Abell wreszcie zbliży się do sedna sprawy, na jego drodze stanie przeciwnik podbijający wciąż stawkę w grze o życie lub śmierć, równie zdeterminowany i przenikliwy jak on sam...

W tle sugestywnie odmalowany klimat lat 30. w Prusach Wschodnich. Marszruta zbrodni wiedzie przez niemiecki Elbląg, katedrę we Fromborku i skute mennonickie wioski na mierzei Wiślanej.



MOJE WRAŻENIA:


Ostatnio coraz częściej w moje ręce wpadają książki autorów/ek, których twórczość jest mi jeszcze nieznana. Podobnie było, teraz kiedy całkiem przypadkowo usłyszałam o Autorze, a wkrótce później nadarzyła się okazja przeczytania jego książki. "Szkarłatna głębia" to trzeci  tom przygód radcy kryminalnego Christiana Abella, a moje pierwsze spotkanie z retro kryminałem. Jak myślicie, czy książka spełniła moje oczekiwania czytelnicze?
Za chwilę się o tym przekonacie.

Może na sam początek bardzo krótko, o czym jest "Szkarłatna głębia" i dokąd nas przenosi. Głównym bohaterem, jak już wyżej zdradziłam, jest radca kryminalny Christian Abell, który nie pnie się po ścieżkach kariery, służy w policji w Wolnym Mieście Gdańsk. Wykonuje swoje zadania w trudnych czasach, gdzie wzrasta potęga kanclerza Rzeszy Adolfa Hitlera. Widzi co dzieje się wokół niego. Nie wszystko mu się podoba i nie ze wszystkim potrafi się zgodzić. Musi jednak żyć w tych czasach. Na kartach książki przenosimy się do roku 1934.  Panuje mroźna zima, a w Elblągu dochodzi do okrutnego morderstwa w domu modlitwy mennonitów. Ginie starszy gminy Wim Oxelrode. Przed Abellem trudne zadanie przełamania milczenia w hermetycznej społeczności. Nikt nie chce mówić, ciężko cokolwiek ustalić, piętrzą się trudności. Mało tego w krótkim czasie dochodzi do kolejnego morderstwa. Rodzą się pytania, czy oba mają ze sobą coś wspólnego? Czy do drugiego morderstwa przyczyniła się ta sama osoba? Wciąż pojawiają się nowe tropy, ślepe zaułki. Nic nie jest jasne i oczywiste. Czy Abell rozwikła wszystkie zagadki? Czy znajdzie winnego tych morderstw? Koniecznie przeczytajcie sami.

Muszę Wam powiedzieć, że fabuła książki jest tak ciekawa i wciągająca, że sama nie wiem, jak to się stało, że tak szybko podczas czytania pojawiła mi się ostatnia strona. Nie miałam pojęcia, że retro kryminał sprawi mi tyle niespodzianek. Początkowo bałam się, jak się w nim odnajdę, ale potwierdza się tutaj powiedzenie, że "strach ma wielkie oczy". Widać, że autor ma dużą wiedzę historyczną i dobrze przygotował się do napisania książki. Rzeczywistość tamtych czasów bardzo plastycznie malowała mi się przed oczyma. Niemieckie nazwy ulic, opis architektury, zwyczaje i środowisko mennonitów, wydobywanie i handel, a nawet przemyt bursztynu umiejętnie zostały wplecione w zagadkowe morderstwa. Jako ciekawostkę powiem Wam też, że na stronicach książki pojawił się nawet Adolf Hitler. Co on miał wspólnego i czy w ogóle miał coś wspólnego z naszym bohaterem, musicie przeczytać już sami.

Bohaterowie są wspaniale wykreowani. Mają swoje wady i zalety. Christian Abell to znakomity śledczy, oddany swej pracy i bardzo drobiazgowy. Nic mu nie umyka, potrafi dostrzec wiele elementów, nowych poszlak do śledztwa. Nie raz wpada w tarapaty, obrywa po głowie, ale idzie naprzód. Ma może troszkę niekonwencjonalne metody śledcze, ale cóż ważne, że są skuteczne. Rozwiązywanie wraz z nim zagadki było przyjemnością. Bardzo go polubiłam. Za to nie chciałabym  stanąć na drodze wachmistrza Kukulki. To zaufany człowiek Cristiana Abella. On to dopiero potrafi pokazać, na co go stać. Wolałabym nie nadepnąć mu na odcisk. 

Podsumowując, zachęcam Was do przeczytania "Szkarłatnej głębi" Na pewno nie będziecie żałować, a książka porwie Was w swój własny świat tak jak i mnie. Polecam!



Za możliwość zrecenzowania książki dziękuję autorowi Krzysztofowi Bochusowi.
Za udostepnienie pliku do recenzji dziękuję Iwonie Niezgodzie, organizatorce niezależnego plebiscytu na polską książkę roku "Brakująca Litera" 2018




wtorek, 28 maja 2019

Daria Skiba – "Dlaczego, mamo?"




Tytuł: "Dlaczego, mamo?"
Autor: Daria Skiba
Wydawnictwo: Videograf
Rok wydania: 2019
Stron: 309



OPIS:

Nastoletnia ciąża zawsze jest zaskoczeniem. Tak samo było w przypadku Marleny, dla której stan błogosławiony był początkiem zmian. Całe jej życie przewróciło się do góry nogami, kiedy ona starała się walczyć... Ile trudu wymaga wychowanie dziecka dla kogoś, kto sam nim wciąż jest? I jak wiele może znieść nastolatka, której życie nie raczyło oszczędzić?
Dlaczego, mamo? to opowieść nie tylko o macierzyństwie, ale także o sprawach z nim związanych, o których na co dzień się nie mówi. Kobieta jest w stanie wiele znieść, ale nie wszystko...



MOJE WRAŻENIA:


Siedzę i się tak zastanawiam, czy muszę przedstawiać Wam Darię Skibę. Myślę, że duża część z Was zna ją bardzo dobrze, zarówno z jej bloga Kraina Książką Zwana, jak i z Znamy-czytamy.pl. Przede wszystkim jednak, wielu z was kojarzy ją i jej debiut "Uwolnij mnie". Ta książka była tak dobra, że po każdą kolejną, jaką napisze, sięgnę w ciemno. Przy jej książkach na pewno nie można się nudzić, one na długo pozostają w pamięci czytelnika. Dostarczają  wielu emocji i wrażeń. 
Czy "Dlaczego, mamo?" też jest tak dobre? Czy autorka i tym razem mnie nie zawiodła? Czy spodziewałam się tego, czego mi dostarczyła? O tym kochani już za chwilkę będziecie się mogli przekonać.

Główna bohaterka Marlena jest młodą dziewczyną, nastolatką, która uczęszcza do szkoły, zastanawia się nad dalszym wyborem nauki. Ma swoje plany i marzenia, przystojnego chłopaka, z którym wiąże przyszłość, wspaniałą rodzinę. Wydawać by się mogło, że ma wszystko i nic tego nie może zakłócić. Jednak w życiu nie zawsze jest kolorowo, jedno zdarzenie może zmienić całe życie. Sprawdza się to też w przypadku Marleny. Jeden mały test, a na nim dwie kreski... Ciąża... I wszystko przewraca się do góry nogami. Ten wspaniały chłopak, nagle odchodzi, a ona zostaje sama. Jak sobie z tym wszystkim poradzi? Czy podoła temu, przed czym stawia ją los? Czy jest gotowa na tę ciążę? Jaką podejmie decyzję? Czy będzie szczęśliwa w swoim stanie błogosławionym? Kim jest Arek, którego będziecie mieli okazję poznać? O tym wszystkim i o wielu jeszcze innych wątkach przeczytacie w tej książce. 


"Dlaczego, mamo?" to książka dopracowana w każdym najmniejszym szczególe. Daria porusza w niej bardzo ważny temat, o którym nie wiele się słyszy i mówi. Bo czym jest ciąża? Dla mnie była czasem radości, wielu emocji, zachcianek, oczekiwania, ale gdzieś w podświadomości był też lęk o to nienarodzone dzieciątko. Obawa, czy wszystko będzie w porządku. Prawie każda matka w ciąży pragnie, aby jej dziecko było zdrowe i szczęśliwie przyszło na świat. I  w wielu przypadkach tak właśnie jest. Co się jednak dzieje, jeśli ten lęk przesłania wszystko, jeśli poród nie przebiega tak, jak wszyscy opowiadają. Jeżeli i po porodzie towarzyszy strach i zagubienie. W tej książce zobaczycie, że bycie matką nie jest wcale takie proste. Nie wszystkie matki potrafią sobie z tym poradzić, ale jednocześnie boją się poprosić o pomoc. Czy Marlena również będzie potrzebować tej pomocy? Czy ktoś to dostrzeże?



Powieść wciąga od pierwszej do ostatniej strony. Napisana jest prostym językiem, słowa wypływają z niej same, dostarczając jak zwykle wiele emocji. Nie znajdziecie tutaj żadnych rozwlekłych opisów, tylko proste, zapadające w pamięć zdania. Miłośnicy cytatów, znajdą ich tutaj dla siebie wiele. Nim się obejrzycie, będzie ostatnia strona, która... No właśnie, która spowodowała, że  miałam ochotę nakrzyczeć na autorkę (co też uczyniłam). Tak się nie robi czytelnikowi... To niedopuszczalne... Co mnie tak zdenerwowało? Przeczytajcie sami.

Pisząc o fabule, nie sposób wspomnieć też o wspaniale wykreowanych bohaterach. Marlena jest do bólu prawdziwa, dzięki czemu bardzo dobrze ją rozumiemy. Wiemy, co czuje i z czym się zmaga. Niejednokrotnie podczas czytania miałam ochotę wyciągnąć do niej pomocną dłoń. Jej osoba uzmysłowiła mi, że gdzieś obok mnie faktycznie może ktoś szuka pomocy, daje sygnały, że sobie nie radzi. Czy potrafimy to dostrzec? Trzymałam kciuki za Marlenę, jak i za maleństwo. Za ich szczęście. Krystian mało gości na stronach książki i bardzo dobrze, bo to zdecydowanie bohater, którego nie polubiłam od pierwszego spotkania. Podobnie zresztą, jak i kuzynkę Marleny. Za to pojawienie się Arka wywołało we mnie pozytywne emocje, to taka osoba, którą nie sposób nie polubić. Zdecydowanie był to mój ulubieniec, któremu życzyłam jak najlepiej. Przekonajcie się sami.

"Dlaczego, mamo?" to książka, która jeszcze długo będzie w mej pamięci. Otworzyła mi oczy, że nie zawsze jest pięknie, że życie lubi płatać figle. Warto uważnie patrzeć w swym otoczeniu, czy może jakaś matka nie potrzebuje naszej pomocy, czy nie wysyła sygnałów, iż ta pomoc jest jej potrzebna. Ta powieść jest prawdziwa do bólu i potrzebna społeczeństwu. Zachęcam i gorąco polecam. Koniecznie przeczytajcie.



Za możliwość przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję Darii i Wydawnictwu Videograf.




niedziela, 26 maja 2019

Andrzej Syska-Szafrański – "Złodziej snów"


Kiedy nie wiadomo, co jest prawdą, a co wytworem
chorego umysłu, robi się naprawdę strasznie.




Tytuł: "Złodziej snów"
Autor: Andrzej Syska - Szafrański
Wydawnictwo: Novae Res
Rok wydania: 2019
Stron: 256


OPIS:

Rzeczywistość bywa gorsza od najbardziej przerażającego koszmaru.
Alkoholowy zespół abstynencyjny to urojenia, majaki, bezsenność i lęk. czy właśnie tego doświadcza Fryderyk, który postanawia przestać pić? Mieszka z matką, a jego życie obraca się wokół kolejnych butelek wódki wypitych wraz z kumplami i sprzątania za grosze podwórek w kamienicach, Kiedy przez nieuwagę niszczy pamiątkową szkatułkę, której matka nigdy nie pozwala dotykać, wypada z niej stara czarno – biała fotografia. Od tego czasu Fryderyka nękają koszmary, w których główną rolę odgrywają przerażające niebieskie wrony przemieniające się w ludzi ze zdjęcia.

Czy to skutek delirium tremens, czy może jednak realne niebezpieczeństwo?



MOJE WRAŻENIA:

To moje pierwsze spotkanie z twórczością autora. Wcześniej jakoś nigdy nie natrafiłam nigdzie na jego książki. "Złodzieja snów" udało mi się przeczytać dzięki Book Tour u Eweliny. Jakie są moje wrażenia, o czym jest ta książka? Kim jest Andrzej Syska-Szafrański – o tym, napiszę już za chwilę.

Andrzej Syska-Szafrański jest dyplomowanym artystą malarzem oraz pedagogiem. Należy do Związku Polskich Artystów Plastyków w Warszawie. Jest jedynym w powojennej Polsce twórcą panoram. Jego "Panorama Świętokrzyska", ukazująca wydarzenia związane z pobytem marszałka Józefa Piłsudskiego w Kielcach w 1914 roku została zaprezentowana m.in. w oddziale Panoramy Racławickiej w Muzeum Narodowym we Wrocławiu. Oprócz malarstwa kolejną pasją autora jest pisarstwo. Andrzej Syska - Szafrański zadebiutował książką "Żółta czapka", a następnie "Tango z rudzielcem". Kolejną książką jest "Złodziej snów".

"Złodziej snów" opowiada historię Fryderyka. Kim tak naprawdę jest Fryderyk? Z zamiłowania krawiec, który lubił wykonywać swoją pracę, lecz po odejściu żony, nieszczęśliwym wypadku, jego pracownia stoi pusta. On sam nic wielkiego nie robi. Sprząta podwórka kamienic, aby mieć parę groszy dla siebie. Na co? Na alkohol. Przepija to, co zarobi w knajpie z kolegami. Dla Fryderyka dom jest jak hotel, do którego wraca w stanie upojenia alkoholowego, a następnie leczy kaca. Mieszka z matką, bardzo tajemniczą kobietą. Powiedziałabym, iż ma ona "swój świat" i nikogo do niego nie wpuszcza. Otaczają ją tajemnice, których nawet jej własny syn nie zna. Matka otacza się też różnymi bibelotami, których nikt prócz niej nie może dotknąć. Jednym z nich jest tajemnicza szkatułka. Właśnie tę szkatułkę, niszczy pewnego dnia, przez przypadek Fryderyk. Wypada z niej zdjęcie, na którym między innymi jest jego matka. Ten dzień wiele zmienia w jego życiu. Od tego momentu zaczynają go dręczyć koszmary senne, odwiedzają go wrony... Kim są wrony? O co w tym wszystkim chodzi?  Musicie przekonać się sami.

"Złodzieja snów" czyta się  bardzo szybko, gdyż fabuła jest zaskakująca i nieprzewidywalna. W tej książce już od pierwszych stron ukazany został problem alkoholowy i wady bohatera. Wszystko od początku jest jasne i przejrzyste.  Niejednokrotnie przyjdzie Wam się zastanowić, czy to, co czytamy to alkoholowy zespół abstynencyjny, czy może rzeczywistość. Sama niekiedy musiałam pomyśleć, co się dzieje, odczuwałam niepewność, ale i zaciekawienie co będzie dalej. Książka robi się coraz mroczniejsza, a ja jako czytelnik wnikałam w nią coraz bardziej. Chciałam jak najszybciej rozwiązać zagadkę wron. Odgadnąć, co mają do przekazania Fryderykowi.  Dodatkowym plusem, jak dla mnie jest też narracja pierwszoosobowa, którą bardzo lubię w powieściach. Styl pisania autora jest bardzo przyjemny w odbiorze.

Jacy są bohaterowie? Różni... Jak wspomniałam Fryderyk to alkoholik, balujący i przepijający zarobione pieniądze. Nieszczęśliwy i samotny, bez celu życiowego. Ma słaby kontakt z matką, nie są z sobą mocno związani. Wywarł jednak na mnie pozytywne wrażenie, w przeciwieństwie do swej matki. Jego chęć rozwiązania zagadki tajemniczego zdjęcia jest godna podziwu. Sama pewnie też bym drążyła, żeby rozwiązać tę tajemnicę.Matka Fryderyka sprawia wrażenie zimnej i nieprzystępnej kobiety. Nie wzbudziła we mnie zaufania i z każdą stroną  moja opinia o niej nie uległa zmianie. Ciekawą postacią jest również Iv, ale o tym to już musicie przeczytać sami.

Podsumowując, "Złodziej snów" to książka, która wciąga od pierwszej strony. Intryguje i zachęca do rozwiązania zagadki tajemniczej szkatułki. Zakończenie zaskakujące, nie do końca się takiego spodziewałam. Jeśli chcecie je poznać, dowiedzieć się jak potoczyły się losy Fryderyka, to sięgnijcie koniecznie po książkę. 





czwartek, 17 stycznia 2019

Wanda Szymanowska – "Latte z walerianą" [PATRONAT MEDIALNY]




Tytuł: "Latte z walerianą"
Autor: Wanda Szymanowska
Wydawnictwo Literackie Białe Pióro
Rok wydania: 2018
Stron: 154


OPIS:


Anna jest niezależną, młodą kobietą. Pracuje w szkole jako nauczycielka historii. Lubi swoją pracę. Jednak codzienne absurdy wyprowadzają ją z równowagi do tego stopnia, że uzależnia się od środków uspokajających.

Dyrektor, nauczyciele, rodzice toczą boje przeciwko sobie, choć powinni stać po tej samej stronie barykady i mieć na uwadze przede wszystkim dobro uczniów. Bohaterka z trudem odnajduje siebie w tym epicentrum groteski.




MOJE WRAŻENIA:


Z przyjemnością sięgnęłam po kolejną książkę pani Wandy Szymanowskiej. Znając jej poprzednie powieści, dobrze wiedziałam, że i ta przypadnie mi do mojego czytelniczego gustu. Zresztą kochani, co tu dużo pisać i mówić, są takie autorki, po których książki sięgnę w ciemno i właśnie jedną z nich jest pani Wanda. Jeśli nie mieliście okazji poznać jej twórczości, zachęcam Was do tego serdecznie.
Czy tym razem autorka również mnie nie zawiodła? Czy "Latte z walerianą" spodobało mi się? O tym za chwilkę sami będziecie mogli się przekonać.

"Latte z walerianą" przedstawia nam obraz polskiego szkolnictwa, odkrywa przed nami tajniki pracy nauczyciela. Ukazuje, z czym na co dzień nauczyciel, musi się zmierzyć. Pamiętam, jak dawno temu sama marzyłam o tym zawodzie, chciałam być nauczycielką ukochanego języka polskiego. Patrząc  jednak na dzisiejsze czasy, w których żyjemy, już nie żałuję, że nią nie jestem. To, co odkrywa przed nami "Latte z walerianą" niestety jest bardzo prawdziwe.

Główna bohaterka Anna jest nauczycielką historii. Lubi swoją pracę, ma swoje sposoby na uczniów, wie jak zachęcić ich do nauki. Jako jedna z nielicznych przejmuje się losem swoich uczniów, kiedy dzieje się im krzywda. Patrząc na nią, można powiedzieć, że kocha swój zawód i chce pracować. Jednak jest w jej otoczeniu ktoś, kto doprowadza ją do takiego stanu, iż zażywa duże ilości waleriany. Dodaje ją nawet do kawy. Dobrze, że w swym otoczeniu ma też przyjazne osoby, które są przy niej, gdy tego potrzebuje. Książka przedstawia też pracę innych nauczycieli, ich zachowanie i postępowanie. Jesteście ciekawi, kto Annę doprowadza do szału? Czy poradzi sobie z nim i odrzuci walerianę? Co się tak naprawdę dzieje w tej szkole? Koniecznie przeczytajcie.

Jak już wspomniałam "Latte z walerianą" porusza problematykę szkoły. Ukazuje w tym przypadku pracę dyrektora, nauczycieli i uczni. Czy  tylko oni są tu obecni? Niestety nie tylko. Pokazuje też zachowanie rodziców i na dodatek w tej gorszej odsłonie. Niestety, prawda jest taka, że w dzisiejszych czasach wielu rodziców stawia żądania, kieruje pretensje do kadry nauczycielskiej, nie widząc, że niejednokrotnie wina jest po stronie dziecka. Dziecko widząc zachowanie rodzica, potrafi nim tak pokierować, że często wychodzi na niewiniątko. Tutaj dodatkowo mamy do czynienia z dyrektorem, który zawsze staje po stronie rodzica. Cieszy się wręcz, kiedy może się "wyżyć" na swojej podwładnej – na nauczycielce. Stosuje metody wyróżnień wobec niektórych, innych omija z daleka, a wobec niektórych jest wręcz prostacki. Powiedziałabym nawet, że stosuje mobbing wobec pracowników. Mając takiego dyrektora za "szefa" wielu z nauczycieli robi wszystko, aby tylko mu nie podpaść. Można to podsumować, iż w tej szkole panuje chaos i bałagan. Nie ma żadnej wspólnej współpracy, wspólnego frontu między nauczycielami i rodzicami. 


Oprócz pięknej okładki (o której do tej pory nie wspomniałam) i problematyki szkoły i jej funkcjonowania, mamy dobrze wykreowanych bohaterów. Anna jest wspaniałą nauczycielką, z początku taką szarą myszką, jednak z czasem ulega przeistoczeniu w osobę odważną i mającą swoje zdanie. Bardzo ją polubiłam, podobnie jak Ulkę i Różę. Za to postać Liliany wzbudzała we mnie pożałowanie. To taka osoba, która nic nie potrafi, a wszystko zawdzięcza koneksjom. Z kolei dyrektor Hieronim wzbudził we mnie złość i najgorsze instynkty. To taki typ człowieka, który myśli, że wszystko mu wolno. Denerwował mnie w każdej chwili, w której pojawiał się w książce. Jednak i na niego prędzej, czy później padnie strach, podobny do tego, jaki serwuje swym pracownikom. Jestem ciekawa, jak Wy byście odebrali tych bohaterów... Może sięgnięcie po książkę i podzielicie się swoją opinią.

Podsumowując "Latte z walerianą" to książka, która zabierze was ponownie w mury szkolne. W mury inne, niż ja pamiętam, kiedy chodziłam do szkoły. Zmusi was do refleksji, nasunie wiele spostrzeżeń, wytknie błędy, jakie może i Wy popełniacie względem swych dzieci i ich edukacji. Ukaże świat nauczycieli, ich pracę i zmagania dnia codziennego. Koniecznie przeczytajcie!




Za możliwość przeczytania, zrecenzowania i patronowania dziękuję Autorce oraz






Książka bierze udział w wyzwaniu: Olimpiada czytelnicza 2019