niedziela, 29 listopada 2020

Aneta Krasińska – „Gdy opadły emocje”

 



Kochani, dzisiaj zapraszam Was do przeczytania mojej opinii o powieści „Gdy opadły emocje” Anety Krasińskiej. Jest to pierwsza część trylogii, która przeniesie wielu z Was do klasowych ławek, przypomni lata szkolne, upragnione dzwonki na przerwę i nauczycieli. Nie myślcie jednak, że będzie tak całkiem beztrosko i przyjemnie. Przecież każdy z nas wie, że we wszystkim jest ukryte jakieś drugie dno. Co odkryjemy w powieści? Czym autorka nas zaskoczy? O tym już za chwilę...

W pierwszej części trylogii poznajemy  Marcelinę. To kobieta ułożona, spokojna, ale chyba nie do końca zadowolona ze swojego życia. Mężatka, której mąż często przebywa poza domem z racji wykonywanej pracy oraz  matka nastoletnich bliźniąt. Pomimo że nie brakuje jej niczego do szczęścia, to momentami widać, iż nie potrafi cieszyć się ze swojego życia. Czuje się zmęczona i przygnębiona codziennością. Typowa domatorka, najlepiej odpoczywa w zaciszu domowym. Tymczasem spotykamy ją w momencie, kiedy szykuje się do udziału w imprezie zorganizowanej dwadzieścia lat po maturze. Wiadomo, najchętniej zostałaby w domu i w ogóle nie szła na klasowe spotkanie. Pilnowana jednak przez córkę i przyjaciółkę udaje się na imprezę. Spotkanie przebiega w miłej atmosferze, przewijają się wspomnienia i opowieści. Każdy ma coś ciekawego do powiedzenia. Brakuje tylko jednej osoby... Wkrótce jednak i on się pojawia – Emil. Kim jest Emil? Co ma wspólnego z Marceliną i Magdą?  Co wydarzyło się w przeszłości w życiu tej trójki? Czy ma to jakiś wpływ na ich teraźniejszość? Jakie emocje towarzyszą im w tym spotkaniu? Czy wszystko jest w porządku? Nie napiszę wam już nic więcej na temat treści. Książka liczy  tylko 236 stron, więc sami w jeden wieczór, szybko możecie się przekonać, co się wydarzyło w przeszłości.

Fabuła książki wciąga do tego stopnia, że nawet nie wiem, kiedy pojawiła się ostatnia strona. Występuje tutaj wiele postaci, ale najważniejsze są chyba trzy osoby – paczka z lat szkolnych, czyli Marcelina, Magda i Emil. To oni mają sobie wiele do powiedzenia i do wyjaśnienia. Autorka prowadzi narrację dwutorową. Jesteśmy z bohaterami na spotkaniu klasowym, a równocześnie poprzez ich wspomnienia  przenosimy się w przeszłość. Dowiadujemy się z niej, co się wydarzyło i czy miało to wpływ na ich rzeczywistość. Odkrywamy ich lęki, marzenia, sekrety i tajemnice. I to wszystko praktycznie dzieje się w jedną noc. Aneta Krasińska poruszyła w swej powieści również kilka istotnych problemów. Jednym z nich jest na przykład brak tolerancji dla homoseksualistów. Ogromnym zaskoczeniem, było również  dla mnie zakończenie. Spodziewałam się, że będzie całkiem inne...

Dodatkowym plusem powieści są wspaniale wykreowani bohaterowie. Nie są przerysowani, są tacy jak my. Można mieć wrażenie, że stoją obok nas, wciągają nas w swój świat, każą nam uczestniczyć w swoim życiu. No i dużym plusem jest tutaj postać wychowawczyni klasy IV B, pani profesor Ewy Węglińskiej, o której klasa mówiła z taką życzliwością i która była takim dobrym duchem tego spotkania.  Tacy nauczyciele to skarb.

Podsumowując, Gdy opadły emocje to powieść, która przypomni Wam Wasze lata szkolne, dostarczy wielu emocji, pozwoli z bohaterami odkryć tajniki przeszłości, ale jednocześni uzmysłowi, co w życiu jest najważniejsze. Ta historia czyta się po prostu sama. Polecam!


Anna Jakubczak – „Rozmowy nocą” [Recenzja/Patronat medialny]

 



Tym razem nie przychodzę do Was z żadną opinią, czy recenzją powieści. Dzisiaj porozmawiajmy o liryce. Czy wśród moich czytelników są osoby, które kochają poezję? Zaczytujecie się w wierszach? Odnajdujecie w nich coś tylko dla siebie?

Ja lubię od czasu do czasu dać się porwać lirycznemu światu. Dostarcza mi on wielu emocji i refleksji. Ciągle odkrywam coś nowego i intrygującego. Fantastyczne jest też to, iż zdaję sobie sprawę, że każdy z nas może odbierać wiersze zupełnie inaczej. Każdy z nas ma inne spojrzenie, czy odbiór rzeczywistości. Ile ludzi, tyle odsłon lirycznych.

„Rozmowy nocą” Anny Jakubczak ukazują obraz miłości – a dokładnie jej różne oblicza. To zbiór wierszy, gdzie mamy jeden lub kilka podmiotów lirycznych, którzy prowadzą wewnętrzne monologi, bądź dialogi. Tomik został podzielony na trzy części. W pierwszej poznajemy Dana i Sarę. Obserwujemy ich rozstanie z dzieciństwem, które jest częścią dorastania. Widzimy przejście od marzeń do rzeczywistości. Poznajemy ich młodzieńczą miłość – jeszcze z lekka naiwną, przepełnioną tęsknotą, marzeniami... Miłość niespełnioną, która nie miała szans się udać i zaowocować.

W kolejnej części bohaterami są Ivan i Maria. Z wierszy można wyczytać, że ich relacja jest już dojrzalsza. Wyraźnie widzimy ich uczucia, przemyślenia, codzienne gesty, radości, mentalne rozstania i powroty. Anna Jakubczak bardzo pięknie to wszystko ukazała i opisała. Zresztą przeczytajcie poniżej sami.

Niezdecydowanie

Ivan stwierdził, ze pozwoli mi odejść,

Stał się samowystarczalny

i nie musi mi już czesać włosów.


Mówi, ze nie będzie tęsknił,

nawet za bezsennością.

Może teraz wyć do księżyca

i słuchać bluesa przy kolacji.


Zarzeka się, wychodzi...

i wciąż

wraca.


Przypinka

Z Marią jest już lepiej

chociaż wciąż dodaje soli do herbaty

ubiera skarpety nie do pary

wychodzi

ze strefy dys-komfortu


Ma ochotę tańczyć

bez muzyki do taktu 

własnej upartości w dążeniu

do zdzierania kolan


Powoli rosną Marii włosy

będę zaplatać jej warkocze

o długości wspomnień

wpinać spinki

z własnych kości


na pamiątkę

że żyłem gdzieś obok


W trzeciej części każdy odnajdzie coś dla siebie, a może i nawet cząstkę samego siebie. Tutaj przewija się miłość, tęsknota, są wyznania i uniesienia. Jest też fascynacja sobą, po prostu codzienne życie, przepełnione nie tylko drobnymi gestami.

Jeśli tylko znajdziecie trochę czasu, koniecznie sięgnijcie po „Rozmowy nocą” i przekonajcie się, co do Was powiedzą. Polecam!


Za możliwość przeczytania, zrecenzowania i patronowania dziękuję Wydawnictwu Acomitam oraz autorce – Annie Jakubczak

poniedziałek, 23 listopada 2020

Anna M. Brengos –„Nigdy nie będziesz mną”

 



Książkę „Nigdy nie będziesz mną” przeczytałam dzięki Book Tour, który zorganizowała Zaczytana Ewelka. Do sięgnięcia po nią zachęcił mnie opis – krótki, ale bardzo treściwy. Szczególnie jedno zdanie przykuło moją uwagę: Lektura obowiązkowa dla wszystkich rodziców. Byłam nim zaintrygowana. Przed rozpoczęciem czytania, zastanawiałam się, co ta powieść może wnieść w życie rodziców? I powiem Wam, że bardzo dużo... Może uratować wiele relacji na przestrzeni rodzic – dziecko. O czym już za chwilę się przekonacie.

W powieści spotykamy się z Julią i Karoliną. To one stanowią główne tło tej historii. Julia to matka Karoliny. Została wychowana w biedzie, w dzieciństwie wszystkiego jej brakowało. Nie miała pięknych zabawek, nowych ubrań, książek. Już wtedy narastał w niej bunt. Chciała w przyszłości być kimś, mieć pieniądze, rodzinę, piękny dom. I to się jej udało. Dzięki swej pracowitości zdobyła wykształcenie, stała się kimś. Ma kochającego męża, dom, bogactwo i córkę Karolinę. Dla niej gotowa jest na wszystko. Organizuje jej życie i mnóstwo zajęć pozalekcyjnych. Jest pewna, że córka daleko zajdzie, bo ma dobry start. Bo ma to, czego ona nigdy nie miała. Stara się, aby Karolinie niczego nie zabrakło. Tylko, czy Karolina też tego chce? Czy może matka zrzuca na nią zbyt dużo obowiązków? Ma zbyt wiele wymagań? Czy to nie jest czasem tak, że poprzez córkę realizuje swoje ambicje? Dlaczego Karolina się nie sprzeciwia? I podstawowe pytanie, gdzie w tym wszystkim jest mąż Julki? Czemu się nie odzywa? Dużo tych pytań... ale na wszystkie znajdziecie odpowiedź.

Nie chcę zdradzać Wam fabuły książki, bo uważam, że akurat tę powieść należy przeczytać samemu. Dawkowałam sobie jej treść, analizowałam, starałam się zrozumieć Julię. Jednak nie mogłam się pogodzić z jej postępowaniem. Każdy rodzic, który ma dzieci, chce dla nich jak najlepiej. Chcemy zapewnić dzieciom lesze życie i lepszą przyszłość. Jesteśmy gotowi do poświęceń. Jednocześnie jednak musimy pamiętać, aby spełniać oczekiwania dzieci, a nie realizować swoje cele i ambicje, których nie udało się nam wykonać. Nie możemy tego przerzucać na dzieci. Dzieci trzeba wysłuchać i wspólnie realizować zamierzenia. Nie można im narzucać kółek zainteresowań, jeśli one tego nie chcą. A niestety prawda jest taka, iż można spotkać rodziny, gdzie zdanie dziecka w ogóle się nie liczy. Tak jak miało to miejsce u Julki i Karoliny. Do czego to doprowadziło? Czy miało szczęśliwe zakończenie?

Autorka wspaniale wykreowała swoich bohaterów, są tacy, jak my. Mogliby być naszymi sąsiadami.  Może nawet są, może znacie takie rodziny... Bardzo polubiłam Karolinkę, jednocześnie było mi jej żal. Tak dużo było na jej głowie, tak mało miała czasu dla siebie... Dobrze, że gdzieś obok miała babcię. Julią chętnie bym potrząsnęła, zamówiła jej wizytę u psychologa, bo to, co robiła, nie było dla mnie normalne. Podczas czytania zastanawiałam się, czemu ojciec Karoliny nie potrafił się przeciwstawić żonie? Dlaczego nikt tego nie potrafił?

Ta powieść wywołała we mnie wiele emocji, dała do myślenia i na długo pozostanie w mej pamięci. Nikt z nas nie jest rodzicem idealnym, wszyscy popełniamy jakieś błędy, dlatego tak ważne jest, abyśmy umieli słuchać, co dzieci mówią do nas.

Koniecznie przeczytajcie Nigdy nie będziesz mną, to naprawdę dobra lektura dla nas – rodziców. Polecam!

niedziela, 15 listopada 2020

Sylwia Trojanowska – „Wigilijna przystań”

 



Odwiedź wyjątkową przystań nad Bałtykiem i przeżyj niezapomniane Święta!

Chciałoby się rzec: coraz bliżej święta, coraz bliżej święta... Nadszedł więc czas na czytanie książek świątecznych. Pierwsza już za mną. Przychodzę do Was z moją krótką opinią o książce Sylwii Trojanowskiej pt. „Wigilijna przystań”.  

Zawsze myślałam, że takie prawdziwe magiczne święta mogą być tylko w mych ukochanych górach. Tymczasem autorka w swej książce, na miesiąc przed wigilią zabiera nas nad morze i to nie byle gdzie, bo do Niechorza, które jest mi bardzo dobrze znane. Czy byłam tym zaskoczona? Trochę na pewno. Zaczynając czytać, zastanawiałam się, jak to wszystko się potoczy. Czy święta nad morzem mnie oczarują?

„Wigilijna przystań” bardzo szybko wciągnęła mnie swą treścią, porwała na stronice książki, wywołując przy tym mnóstwo emocji i dostarczając wielu wrażeń. Spędziłam z nią cudowny wieczór, pełen magii, zapachu pierniczków, skrzypiącego śniegu i oczekiwania na święta. To powieść pełna ciepła, która niesie z sobą nadzieję i pocieszenie. Daje otuchę, że w tym grudniowym czasie wszystko jest możliwe i wszystko może się zdarzyć. Co takiego zdarzyło się w Niechorzu? Dużo by pisać...lepiej przeczytać samemu.

Dodatkowy atut książki to wspaniale wykreowani bohaterowie. Normalni ludzie, tacy jak my, ze swoimi słabościami, wadami i zaletami. Mogliby być naszymi sąsiadami, a ich problemy poruszają nasze serca. Spotkacie tutaj wiele postaci, których ścieżki się spotykają bardziej lub mniej. Poznacie Klaudię Sobótko i jej rodzinę, czyli siostrę Alicję,  rodziców – Jagodę i Marcina, którzy prowadzą w Niechorzu hotel „Bursztynowa zatoka”. W powieści odnajdujemy również Iwonę – barmankę, której mąż Tomasz przebywa na misji wojskowej; młodą dziewczynę Maję, która marzy o zostaniu dziennikarką. Jest też Malwina, która prowadzi ośrodek dla maltretowanych kobiet i latarnik Hilary Lange.  Mimo że tych postaci naprawdę jest bardzo dużo, to daję wam gwarancję, że się nie pogubicie i wszystko będzie dla was jasne. Jednak ile postaci tyle problemów. Każdy z bohaterów się z czymś zmaga. Nie wszystkie z nich są słodkie, nie wszystkie są łatwe, ale zawsze trzeba mieć nadzieję, że wszystko można rozwiązać. Czy uda się pogodzić zwaśnione rodziny? Czy ukrywana miłość przed okiem rodziców znajdzie szczęśliwe zakończenie? Czy ambitna Maja przybliży się do dziennikarstwa. A co się stanie z moimi ulubionymi bohaterami, czyli z Hilarym Lange i Malwiną? Czy święta dla wszystkich będą szczęśliwe?

Sylwia Trojanowska stworzyła cudowną powieść, obok której nie można przejść obojętnie. Należy ją przeczytać i wczuć się w ten świąteczny czas. Jeśli dodatkowo lubicie zaznaczać podczas czytania cytaty, to tutaj ich Wam nie zabraknie. Każdy znajdzie coś dla siebie.

Podsumowując, jeśli jeszcze nie mieliście, okazji przeczytać „Wigilijnej przystani” to szybko po nią sięgnijcie. To jest właśnie odpowiedni czas na jej przeczytanie. Polecam!


Ps. Po cichutku powiem Wam, że w tym roku wyszła kolejna świąteczna książka Autorki, którą również zamierzam przeczytać :)









 




wtorek, 10 listopada 2020

Wanda Szymanowska – „Ojej, Murzynka” [RECENZJA/PATRONAT MEDIALNY]


 

Drogi czytelniku, jeśli zaglądasz na mego bloga, to na pewno wiesz, że jestem bardzo związana z twórczością Wandy Szymanowskiej. Po jej książki sięgam z wielką przyjemnością, jeszcze nigdy mnie nie zawiodły, a wręcz przeciwnie po lekturze czuję niedosyt, chciałabym więcej i więcej... I w tajemnicy powiem Wam, że już będę czekać na kolejną i liczę, że Autorka już ją powoli pisze, bo nie można zostawić swojego czytelnika zbyt długo bez lektury. 

A Wy znacie już twórczość Wandy Szymanowskiej? Jeśli nie, to koniecznie to nadróbcie. Teraz macie okazję. Możecie zakupić najnowszą powieść pt. „Ojej, Murzynka”.  O czym jest ta książka? Jakich ma bohaterów? Zaraz się dowiecie...

Zuzanna Zakrzewska to młoda kobieta – Polka, doktor nauk humanistycznych, właścicielka prywatnej szkoły dla cudzoziemców, która niecodzienną urodę zawdzięcza swojemu ojcu Kenijczykowi. Spotykamy się z nią w momencie jej wyjazdu do ojczyzny taty. Zuzanna chce zobaczyć kraj, który jest jej całkowicie obcy. Chce poznać swoje korzenie i znaleźć odpowiedzi na nurtujące ją pytania. Poznaje tam Boba i Heidi, którzy są jej przewodnikami, z nimi poznaje miejsca i obyczaje tam panujące. Dowiaduje się wielu ciekawych rzeczy, m.in. do czego służy kanga:

„Kanga jest najpopularniejszym i najbardziej pożądanym prezentem. Mąż może podarować ją żonie, dzieci mamie, a ona może podarować przyjaciółce w dowód przyjaźni, rodzice córce jako część posagu lub gdy urodzi się dziecko. Dla kobiet kangi są podstawą ubioru. Nosi się je jako ubrania codzienne, odświętne i wieczorowe. Również dla dzieci są pierwszym ubraniem i nosidłem”.

Oprócz miłych chwil nie brak też niestety i tych przykrych, które padają z ust dwóch polskich turystek:

„– Patrz, małpa nadchodzi. – Usłyszała Zuzanna i znów poczuła nieprzyjemne dźgnięcie w serce”.

Zuzanna często przez swój wygląd staje się obiektem drwin. Ludzie biorą ją za Murzynkę, często słyszy słowa, które ją krzywdzą i przysparzają ból. Jednocześnie jednak autorka pokazuje, poprzez postawę Zuzanny, jak w takich chwilach wyjść obronną ręką. Niejednokrotnie Zuzanna wspaniale radzi sobie z różnymi sytuacjami, niektóre są wręcz humorystyczne. Nie będę wam jednak zdradzać więcej fabuły, ponieważ musicie przeczytać tę historię sami.

Książkę czyta się bardzo szybko i przyjemnie, nawet nie zauważycie, kiedy pojawi się ostatnia strona. Może będziecie zawiedzeni, podobnie jak ja, że to już koniec. Chętnie dłużej pobyłabym z bohaterami, ale o nich za chwilę... Tymczasem jeszcze kilka słów o przesłaniach z treści książki. Kochani bądźmy zawsze otwartymi na świat ludźmi. Nie osądzajmy innych z powodu koloru ich skóry, nie bądźmy rasistami. Powieść uczy, iż zawsze trzeba uważać na słowa, na to, co się mówi, bo mają one często moc krzywdzenia. I to, że ktoś jest inny od nas, nie znaczy, że nie rozumie, co o nim mówimy. Nasze zachowanie świadczy o naszej kulturze, a niestety coraz częściej słyszy się o różnych nieprzyjemnych incydentach. Są one widoczne w treści książki. 

Poznacie różnych bohaterów, o różnych narodowościach, obyczajach i zwyczajach. Zobaczycie, jak sobie radzą w naszym kraju i czy mają jakieś oparcie w innych. Wanda Szymanowska wspaniale wykreowała swoje postacie książkowe. Jednych polubicie, innych pewnie nie. Ja bardzo polubiłam Zuzannę, Boba i szczególnie chyba Janinę. Janinka to barwna postać, biegająca z różowym wałkiem nawiniętym na grzywkę, sprawuje pieczę nad szkołą Zuzanny. Lubi sobie wypić troszkę alkoholu, ale zawsze jest czujna i gotowa do pomocy. Również Bob jest sympatyczny, a jego nauka języka polskiego nie raz wywoła uśmiech na Waszych twarzach. Jak chyba w każdej książce są i negatywni bohaterowie. Mnie najbardziej denerwowała matka Zuzanny, która specyficznie traktowała swoją córkę. 

Podsumowując, zachęcam Was do sięgnięcia po „Ojej, Murzynka”. Spędzicie przy niej cudowny czas. Książka zaskoczy Was treścią, rozbawi, wzruszy, ale też i pouczy. Na pewno wyciągniecie z niej wiele wartościowych wniosków. Koniecznie przeczytajcie. Polecam!



Za możliwość przeczytania, zrecenzowania i patronowania serdecznie dziękuje Autorce oraz