NIEZWYKŁA OPOWIEŚĆ
O MIŁOŚCI I STRACIE, JAKĄ PRZYNOSI LOS
Tytuł: "Dziecko wspomnień"
Autor: Steena Holmes
Wydawnictwo Kobiece
Rok wydania: 2016
Stron: 240
Opis:
Kiedy Brian dowiaduje się, że jego żona Diane jest w ciąży, nie posiada się ze szczęścia. Czekał na tę chwilę aż dwanaście lat. Z kolei Diane, choć bardzo pragnie dziecka, boi się macierzyństwa z powodu mrocznej przeszłości swojej rodziny. Moment, w którym na świat ma przyjść jej pierwsze dziecko, również nie jest zbyt fortunny – Brian właśnie awansował i musi wyjechać do Londynu, gdzie ma nadzorować otwarcie nowej filii swojej firmy.
Mija rok. Macierzyństwo przyniosło Diane szczęście, jakiego wcześniej nawet sobie nie wyobrażała. Kobieta jest absolutnie zakochana w swojej córeczce Grace. Niestety nie wszystko układa się pomyślnie. Brian nadal nie wrócił z Londynu, a kobieta obsesyjnie boi się zostawić dziecko samo. Wokół Diane dzieją się niepokojące rzeczy, które sugerują, że nie wszystko jest takie, jakim się wydaje.
Czy można zaspokoić pragnienie szczęścia, które staje się niemal obsesją?
Moje wrażenia:
Tak naprawdę sięgając po tę książkę, nie wiedziałam czego się po niej spodziewać. Przede wszystkim do jej przeczytania zachęciła mnie okładka i opis. Zapowiadał się bardzo ciekawie i intrygująco. Czy taka właśnie była ta powieść? Czy spełniła moje oczekiwania? O tym już za chwilkę.
Na kartach książki poznajemy małżeństwo Diane i Briana. Są już z sobą od 12 lat, bardzo się kochają i realizują swoje marzenia. Oboje mają świetną pracę. Wydawać by się mogło, że niczego im nie brakuje. Czy na pewno? Brian marzy o własnym dziecku, chciałby sprawdzić się w roli ojca. Diane nie chce o tym słyszeć, boi się zajść w ciążę, bardzo dobrze pamięta tragiczne wydarzenia z życia swej matki. I nagle będąc u szczytu swej kariery, spodziewając się awansu, Diane dowiaduje się, iż jest w ciąży. Nie jest z tego powodu szczęśliwa, nie skacze z radości. Przepełniają ją leki i obawy, które próbuje rozproszyć Brian. Łatwo się bowiem domyślić, iż Brian szaleje ze szczęścia. Troszczy się o żonę i nienarodzone maleństwo. Postanawia kupić większy dom, organizuje przeprowadzkę. Jednak tuż przed porodem dostaje awans, który wiąże się z krótkim wyjazdem do Londynu. Wierzy, że przed porodem wróci.
Mija rok. Diane wychowuje małą Grace z pomocą niani. Briana nadal nie ma. Sytuacja uległa zmianie, tak jak dawniej bohaterka nie chciała dziecka, tak teraz jest przykładną mamą. Młoda mama kocha bezgranicznie swoją córeczkę. Nie wyobraża sobie życia bez niej, praktycznie nie opuszcza jej na krok. Jest ciągle obok niej. Jednak zaczyna też dostrzegać dziwne rzeczy, które się wokół niej dzieją. Gdzie jest Brian? Dlaczego jeszcze nie ma go przy niej? Dlaczego jeszcze nie wraca z Londynu, czemu nie dzwoni? Czy nie chce zobaczyć swej córeczki, nie kocha jej? Do kogo tak często dzwoni niania? Czemu Diane boi się zostawić córeczkę samą?
Mnóstwo pytań nasuwa się w trakcie czytania, na wszystkie na pewno znajdziecie odpowiedzi. Wszystkie wydarzenia poznajemy raz z perspektywy Diane, a następnie z perspektywy Briana. Teraźniejszość przeplata się z przeszłością. Diane opowiada o swoim życiu po narodzinach Grace i oczekiwaniu na powrót męża. Brian natomiast wspomina czas ciąży i przygotowywanie się do rodzicielstwa. Czytając mamy jednak wrażenie, że coś tu nie gra. Coraz bardziej wszystko robi się zagmatwane, ma się wrażenie, że wszyscy coś przed Diane ukrywają. Atmosfera robi się coraz gęstsza. Powstaje coraz więcej niedomówień...tajemnic...
Więcej o fabule książki nic nie zdradzę, to trzeba przeczytać samemu. Jedno jest pewne, dostarczy Wam ona mnóstwo emocji, wzruszeń, wywoła refleksje. Czytając, niejednokrotnie zastanawiałam się, czemu tak się dzieje, że niektóre kobiety pragną być matkami, a nie mogą. Z kolei te, co mogą, zachodzą w ciążę i staje się to dla nich tragedią. Dlaczego w naszym życiu kariera jest najważniejsza? Czemu dla niektórych rodzicielstwo jest złem koniecznym? Takie myśli i jeszcze wiele innych krążyło mi po głowie podczas tej lektury. Steena Holmes wiedziała jak nas zaintrygować, jakie wzbudzić w nas emocje. Podczas czytania pojawia się cała gama uczuć od złości, po wzruszenie. Każdy rozdział dostarcza nowych emocji.
Na naszą uwagę zasługują też bohaterowie. Są oni bardzo dobrze wykreowani. Po prostu autentyczni. Od samego początku spodobał mi się Brian. Ambitny i inteligentny mężczyzna, jednocześnie kochający i troskliwy mąż. Postać Diane z kolei początkowo działała mi na nerwy. Dopiero później coś w moim odbiorze jej osoby się zmieniło. Poczułam do niej sympatię, ale też było mi jej żal. Nie mogę też pominąć postaci niani, która przez cały czas była obecna, która cały czas wspierała naszą bohaterkę. Tak naprawdę to początkowo nie wiedziałam jaką rolę odgrywa niania, działała mi na nerwy. Ona i jej notesik, w którym ciągle coś notowała. Cóż taka była jej rola...
Co jeszcze mogę Wam zdradzić? Może to, iż zakończenie mnie zaskoczyło. Wbiło mnie w kanapę, kiedy je przeczytałam. Wiedziałam, że wokół Diane i Briana jest jakaś aura tajemniczości, jednak tego się nie spodziewałam. Autorka na sam koniec dała mi ogromne emocje, zmusiła do refleksji, do zadumy nad naszym życiem.
Książkę czyta się bardzo szybko, z każdym rozdziałem rośnie nasze zaciekawienie. Nie można jej na długo odłożyć, bo w głowie szaleją myśli. Jest po prostu wciągająca i intrygująca. Obok tej książki nie da się przejść obojętnie. Zachęcam Was do sięgnięcia po "Dziecko wspomnień". Na pewno nie będziecie żałować czasu, jaki na nią przeznaczycie. Polecam!
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania dziękuję: Wydawnictwo Kobiece
Książka bierze udział w wyzwaniu:
Dziecięce poczytania, Olimpiada czytelnicza
Na kartach książki poznajemy małżeństwo Diane i Briana. Są już z sobą od 12 lat, bardzo się kochają i realizują swoje marzenia. Oboje mają świetną pracę. Wydawać by się mogło, że niczego im nie brakuje. Czy na pewno? Brian marzy o własnym dziecku, chciałby sprawdzić się w roli ojca. Diane nie chce o tym słyszeć, boi się zajść w ciążę, bardzo dobrze pamięta tragiczne wydarzenia z życia swej matki. I nagle będąc u szczytu swej kariery, spodziewając się awansu, Diane dowiaduje się, iż jest w ciąży. Nie jest z tego powodu szczęśliwa, nie skacze z radości. Przepełniają ją leki i obawy, które próbuje rozproszyć Brian. Łatwo się bowiem domyślić, iż Brian szaleje ze szczęścia. Troszczy się o żonę i nienarodzone maleństwo. Postanawia kupić większy dom, organizuje przeprowadzkę. Jednak tuż przed porodem dostaje awans, który wiąże się z krótkim wyjazdem do Londynu. Wierzy, że przed porodem wróci.
Mija rok. Diane wychowuje małą Grace z pomocą niani. Briana nadal nie ma. Sytuacja uległa zmianie, tak jak dawniej bohaterka nie chciała dziecka, tak teraz jest przykładną mamą. Młoda mama kocha bezgranicznie swoją córeczkę. Nie wyobraża sobie życia bez niej, praktycznie nie opuszcza jej na krok. Jest ciągle obok niej. Jednak zaczyna też dostrzegać dziwne rzeczy, które się wokół niej dzieją. Gdzie jest Brian? Dlaczego jeszcze nie ma go przy niej? Dlaczego jeszcze nie wraca z Londynu, czemu nie dzwoni? Czy nie chce zobaczyć swej córeczki, nie kocha jej? Do kogo tak często dzwoni niania? Czemu Diane boi się zostawić córeczkę samą?
Mnóstwo pytań nasuwa się w trakcie czytania, na wszystkie na pewno znajdziecie odpowiedzi. Wszystkie wydarzenia poznajemy raz z perspektywy Diane, a następnie z perspektywy Briana. Teraźniejszość przeplata się z przeszłością. Diane opowiada o swoim życiu po narodzinach Grace i oczekiwaniu na powrót męża. Brian natomiast wspomina czas ciąży i przygotowywanie się do rodzicielstwa. Czytając mamy jednak wrażenie, że coś tu nie gra. Coraz bardziej wszystko robi się zagmatwane, ma się wrażenie, że wszyscy coś przed Diane ukrywają. Atmosfera robi się coraz gęstsza. Powstaje coraz więcej niedomówień...tajemnic...
Więcej o fabule książki nic nie zdradzę, to trzeba przeczytać samemu. Jedno jest pewne, dostarczy Wam ona mnóstwo emocji, wzruszeń, wywoła refleksje. Czytając, niejednokrotnie zastanawiałam się, czemu tak się dzieje, że niektóre kobiety pragną być matkami, a nie mogą. Z kolei te, co mogą, zachodzą w ciążę i staje się to dla nich tragedią. Dlaczego w naszym życiu kariera jest najważniejsza? Czemu dla niektórych rodzicielstwo jest złem koniecznym? Takie myśli i jeszcze wiele innych krążyło mi po głowie podczas tej lektury. Steena Holmes wiedziała jak nas zaintrygować, jakie wzbudzić w nas emocje. Podczas czytania pojawia się cała gama uczuć od złości, po wzruszenie. Każdy rozdział dostarcza nowych emocji.
Na naszą uwagę zasługują też bohaterowie. Są oni bardzo dobrze wykreowani. Po prostu autentyczni. Od samego początku spodobał mi się Brian. Ambitny i inteligentny mężczyzna, jednocześnie kochający i troskliwy mąż. Postać Diane z kolei początkowo działała mi na nerwy. Dopiero później coś w moim odbiorze jej osoby się zmieniło. Poczułam do niej sympatię, ale też było mi jej żal. Nie mogę też pominąć postaci niani, która przez cały czas była obecna, która cały czas wspierała naszą bohaterkę. Tak naprawdę to początkowo nie wiedziałam jaką rolę odgrywa niania, działała mi na nerwy. Ona i jej notesik, w którym ciągle coś notowała. Cóż taka była jej rola...
Co jeszcze mogę Wam zdradzić? Może to, iż zakończenie mnie zaskoczyło. Wbiło mnie w kanapę, kiedy je przeczytałam. Wiedziałam, że wokół Diane i Briana jest jakaś aura tajemniczości, jednak tego się nie spodziewałam. Autorka na sam koniec dała mi ogromne emocje, zmusiła do refleksji, do zadumy nad naszym życiem.
Książkę czyta się bardzo szybko, z każdym rozdziałem rośnie nasze zaciekawienie. Nie można jej na długo odłożyć, bo w głowie szaleją myśli. Jest po prostu wciągająca i intrygująca. Obok tej książki nie da się przejść obojętnie. Zachęcam Was do sięgnięcia po "Dziecko wspomnień". Na pewno nie będziecie żałować czasu, jaki na nią przeznaczycie. Polecam!
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania dziękuję: Wydawnictwo Kobiece
Książka bierze udział w wyzwaniu:
Dziecięce poczytania, Olimpiada czytelnicza