piątek, 26 maja 2023

„List do Mamy”

 


Magdalena weszła do swojego salonu w prywatnej części Hotelu Marzenie. Akurat w tym czasie nie planowała żadnych większych imprez, więc o innych gości obsługa umiała zadbać bez jej pomocy.

Usiadła w wygodnym fotelu i już po chwili usłyszała mruczenie swojego kota Mańka, który wyciągnął się obok jej stóp, anektując sobie jak najwięcej miejsca obok swojej pani. Magda pogłaskała kota po lśniącej rudej sierści i sięgnęła po pierwszy list, który od kilku dni czekał na stoliku obok kominka.

Przyjrzała się białej kopercie z równym pięknym pismem, którym był nakreślony jej adres. Miała nadzieję, że cały list będzie napisany odręcznie, a nie wydrukowany. Liczyła na taką właśnie dawkę emocji, którą kryły kartki zamknięte w kopercie. Wstrzymała na chwilę oddech, gdy rozkładała kartki. Katarzyna Grabowska nie zawiodła jej nadziei.

„Madziu,

Zaskoczyła mnie twoja prośba o wspomnienia o mojej Mamie, ale oczywiście podzielę się nimi z Tobą.

Moja mama ma na imię Barbara. Od dwudziestu siedmiu lat nie mieszkamy razem i mamy ze sobą bardzo dobry kontakt. Dzwonimy do siebie kilka razy dziennie i wiemy o wszystkim, co dzieje się w naszym życiu.

Pierwsze wspomnienie z dzieciństwa, związane z Mamą, to jej długie do pasa, ciemne, kręcone włosy. Mama bardzo o nie dbała, gdyż były jej prawdziwą ozdobą. Podziwiałam je, żałując, że moje mają mysi kolor i nie są aż tak gęste. Muszę się przyznać, że trochę zazdrościłam mamie urody, bo była wyjątkowo piękną kobietą (nadal jest).

Gdy myślę o Mamie, od razu przed oczami jawią się mi wspólne posiłki. Mama hołdowała tradycji i gdy wszyscy byliśmy w domu, jadaliśmy wspólnie przy zastawionym stole (nie tylko z okazji świąt, ale na co dzień).

Kolejne moje wspomnienie z dzieciństwa to wyjazdy z rodzicami nad morze. Nie lubiłam tam jeździć, bo moja mama całe dnie spędzała na plaży, a ja nigdy nie przepadałam za opalaniem (do tej pory wolę aktywnie spędzać czas, niż plażować). Pamiętam, że któregoś razu, ostatniego dnia pobytu, wyszłam jednak z mamą na plażę, a kobieta z koca obok nas zapytała, czy ja dopiero przyjechałam do rodziców, gdyż byłam blada jak przysłowiowa ściana, a moja mama opalona na brąz.

To Mama, kupując pierwsze książeczki z serii „Poczytaj mi mamo”, zaszczepiła we mnie miłość do książek. Uwielbiałam słuchać jej głosu, gdy czytała mi bajki. Odmalowywała przed moimi oczami niesamowity świat, który kusił i zapraszał, abym dała się ponieść wyobraźni.

Myślę, że w pewien sposób jestem z charakteru podobna do mojej mamy. Staram się podtrzymywać tradycję wspólnych, rodzinnych posiłków i mam z córkami przyjacielskie relacje. Jednak na pewno nie naśladuję jej w stu procentach, gdyż każda mama jest wyjątkowa i niepowtarzalna”.

Magda zaczęła rozmyślać o swoim dzieciństwie i Mamie, która od zawsze zajmowała w jej sercu ważne miejsce. Starała się jej pomagać, jak tylko mogła, bo Mama była zawsze, gdy jej potrzebowała. A jaką mamą sama była dla swojej córki?

Poszła do kuchni i wróciła z aromatyczną herbatką, którą postawiła obok czekających na przeczytanie kopert. Melisa zmieszana z owocowym dodatkiem kusiła swoim zapachem, więc trzymając w obu dłoniach filiżankę, upiła kilka łyków i odstawiła na talerzyk. Maniek zamruczał niezadowolony, że pani kręci się, nie pozwalając mu spać w wybranym miejscu, więc Magda podkurczyła nogi, kładąc stopy na fotelu. Kocur natychmiast znalazł się obok niej. Nie lubił być lekceważony i odrzucany. Poczekała, aż zwierzę znajdzie swoje najdziwniejsze miejsce i rozerwała kolejną kopertę.

Tym razem poczuła piękny zapach kwiatowych perfum. Od razu pomyślała, że kiedyś kobiety perfumowały liściki wysyłane swoim wybrankom, żeby ten zapach towarzyszył im długo. List, jak poprzedni był napisany odręcznie, co ją bardzo ucieszyło. Barbara Mikulska miała piękne równe pismo, choć w niektórych linijkach widać było, że emocje bardzo udzielały się autorce.

Poprawiła się w fotelu, co spotkała się z niezadowoleniem Mańka, który rzucił jej wiele mówiące spojrzenie, ale zbagatelizowała kota i zatopiła się w lekturze. 

„Madziu,

Oczywiście, bardzo chętnie podzielę się moimi wspomnieniami o Mamie.

Moja Mama nie żyje od jedenastu lat. Ja sama zdążyłam już poznać słodycz macierzyństwa, wypuścić dzieci z gniazda i zostać babcią. Kiedy przywołuję obraz matki, widzę zaniedbaną kobietę, siwą, z włosami związanymi gumką bez makijażu w luźnej sukience i bezkształtnym sweterku. Taką ją zapamiętałam. Jakby nigdy nie była młoda, uśmiechnięta, ponętna. A przecież była! Wyszła za mąż, gdy ledwie skończyła siedemnaście lat. I nie, nie była w ciąży. Została wychowana w porządnym domu, wiedziała, że seks będzie dla niej dostępny dopiero wówczas, gdy wsuną na palce ślubne obrączki. Nie odważyła sprzeciwić się zasadom. Ale czuła się wygrana, bo sprzątnęła koleżankom sprzed nosa najprzystojniejszego chłopaka w okolicy. Tylko że... z tym człowiekiem nic ją nie łączyło. Kiedy minęło pierwsze zauroczenie, nie zostało nic, co by ich wiązało. A tata? Tata był dobrym ojcem, ale mężem żadnym. Kiedy pojawiły się problemy, przestał się starać, odsunął się, uciekł w życie obok Mamy. A ona? Raz spróbowała powalczyć. Poszła do swojej matki, wyrzuciła z siebie wszystkie żale, całą gorycz i rozczarowanie, ale nie została zrozumiana. Moja babcia, której życie też nie przypominało bajki, rzuciła tylko sakramentalne: co Bóg złączył... W naszej rodzinie nigdy nie było rozwodów. I mama zrezygnowała z walki o siebie i swoje szczęście. Wybrała inną opcję: poświęciła się całkowicie dzieciom, kochając je miłością niezbyt mądrą, ale bezgraniczną, poświęcając im każdą chwilę swego życia, przeżywając cud istnienia przez pryzmat mnie i mojego brata. Chyba byliśmy jednak wystarczająco rozsądni, bo wyszliśmy z tego obronną ręką, choć taka nadopiekuńczość i brak krytycyzmu mógł spowodować naprawdę spore szkody. Mama zajmowała się domem, a kilkadziesiąt lat temu było to wyzwanie. My już tego nie znamy: sprzęty ułatwiają nam życie, zakupy nie stanowią problemów. Ale oprócz bezustannego krzątania, by utrzymać porządek w niewielkim mieszkaniu i zapewnić naszej rodzinie godziwe życie, pamiętam też nieliczne chwile, gdy mama była tylko Mamą, nie robotem sprzątającym. Zdarzało się czasami, gdy ojca nie było w domu, bo pracował na drugą zmianę, że siadaliśmy razem na wersalce, by pooglądać coś w telewizji. Mama pośrodku, a my po obu jej stronach. Brat często układał się z głową u niej na kolanach, ja przytulałam się do ramienia. Gładziła syna po włosach, a drugą ręką trzymała moją dłoń. Pamiętam dotyk jej skóry, przesuszonej od detergentów, papierowej, ciepłej. I nierówne paznokcie, bo przecież szkoda czasu, żeby wszystkie naraz obcinać i jeszcze piłować. Była wtedy najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi. Ja też byłam, tylko jeszcze o tym nie wiedziałam. Zrozumiałam to wiele, wiele lat później. Kiedy opuściliśmy dom, została z niczym. Świat przestał ją interesować, bo nie mogła go oglądać naszymi oczami. Straciła sens istnienia. Nie powieliłam błędów mojej Mamy. Człowiek, którego wybrałam, by spędzić z nim całe życie, był i jest dla mnie podporą. Oczywiście, że nasze życie nie było jedynie sielanką. Przeżywaliśmy wzloty i upadki, ale to, co nas połączyło, miało mocną podstawę. Dzieci znały miłość, ale nigdy nie były traktowane z bałwochwalczym uwielbieniem. Kiedy opuściły nasz dom, nie zaznałam syndromu pustego gniazda. Miałam męża, pracę, zainteresowania. Żyłam własnym życiem, nie cudzym”.

Magda otarła łzę spływającą po policzku, gdy skończyła czytać list Barbary. Wiedziała, że w wielu rzeczach miała rację. Jej Mama też nie miała lekko, kiedyś ludziom żyło się znacznie trudniej, a nikt nie narzekał... Sięgnęła po filiżankę herbaty i zatopiła się we własnych wspomnieniach.

Na stoliku leżało jeszcze kilka listów, które też czekały, aby je przeczytała. Spojrzała na zdjęcie stojące nad kominkiem, na którym była ze swoją uśmiechniętą Mamą i córką. Najważniejsze kobiety w jej życiu, które na swój sposób dawały jej uczucie bezpieczeństwa, ale również i niepokoju.

Sięgnęła po kolejny list. Była niezwykle zadowolona, że każda z autorek pisała go odręcznie. Tak mało osób pisze listy, więc tym bardziej doceniała, że zechciały do niej napisać i opowiedzieć o swojej Mamie.

Marbella Atabe – widniało na kopercie w miejscu nadawcy. Magda rozerwała pośpiesznie kopertę i zaczęła czytać.

„Dawno, dawno temu... byłam małą dziewczynką i Mama poświęcała mi czas. Nie miała go zbyt wiele. Mama rano wychodziła do pracy, wracała wieczorem. Kiedy chorowałam, a zdarzało się to często, bo byłam słabowita, miałam mamę tylko dla siebie. Cieszyłam się, pomimo przyjmowanych zastrzyków i innych niedogodności (kaszel, gorączka, bolące gardło). Mama była obecna w domu, to wynagradzało wszystkie dolegliwości. Mama opiekowała się mną, czytała bajki i podawała smakowite posiłki. Gotowała mój ulubiony budyń czekoladowy i piekła sernik. Do dzisiaj pamiętam słodkawą woń sera, wymieszanego z wanilią. Mama umilała mi czas i grała ze mną w „Piotrusia”. Przyznaję, uwielbiałam tego Piotrka i zamęczałam mamę kolejnym rozdaniem kart. Nie mam pojęcia, dlaczego tak uparłam się, żeby ciągle wygrywać i miałam swój dziecięcy sposób na rozpoznanie wygrywającej karty. Dzisiaj podziwiam Mamę za cierpliwość i co tu dużo mówić, ciągłe granie w jedną grę.

Najbardziej lubiłam wyprawy do krawcowej, oczywiście chodziłam z Mamą. Cierpliwie znosiłam zdejmowanie miary, później wyprawy na kolejne przymiarki. Gdy sukieneczka była gotowa, byłam zachwycona.

Mama pracowała w banku, była kasjerką. Czasami siedziałam w kasie i patrzyłam, jak obsługuje klientów. Po zamknięciu kasy Mama przeliczała waluty, bony, dolary i zakładała banderolę, przystawiała pieczątkę. Frajdę miałam z przybijania stempli na bloczkach. Widziałam nawet i byłam wewnątrz prawdziwego skarbca. 

Miałam cudowne dzieciństwo”.

Magda nie zwlekając, sięgnęła po kolejny list. Kusił ją od samego początku, bo koperta była ozdobiona kwiatami. Spodziewała się, że wewnątrz będzie tak samo piękna kartka, jak w starych papeteriach, gdzie były nie tylko piękne koperty, ale równie cudowny papier do pisania listów. Nie zawiodła się. Co prawda zapomniała spojrzeć na nadawcę, ale po piśmie poznała, że jest to list od Jolanty Bartoś, która dzielnie jej towarzyszyła podczas innych eventów w hotelu.

„Madziu,

Moje wspomnienia o Mamie są pełne spokoju, bo ona taka jest. Chociaż pamiętam ją zapracowaną, a czasami płaczącą. Nie wiem, czy to życie, czy my – dzieci sprawialiśmy, że płakała. Od najmłodszych lat chodziłam do przedszkola, chociaż Mama nie pracowała, ale przynajmniej miała kilka godzin spokoju na zrobienie zakupów, ugotowanie obiadu i pranie. Wtedy było nas troje dzieciaków, a gdy chodziłam do drugiej klasy, w naszej rodzinie pojawił się najmłodszy brat. Życie było coraz trudniejsze, brakowało towarów w sklepach, nosiliśmy ciuchy jeden po drugim, bo nie było możliwe, żeby każdemu kupić coś nowego, ale to nam nie przeszkadzało.

Gdy wracaliśmy ze szkoły, Mama zawsze czekała z ciepłym obiadem i o ile to było możliwe, siadaliśmy do wspólnego stołu i jedliśmy razem. Pamiętam też święta, szczególnie te bożonarodzeniowe gdy mimo biedy i ciężkiej sytuacji, zawsze dostawaliśmy jakiś upominek. Czasami Mama szyła dla nas specjalnie coś wyjątkowego, bo w sklepie nic nie można było kupić. Wtedy Mama też miała pracę chałupniczą. Była wiecznie zapracowana i zmęczona. Nie pomagała nam w lekcjach, robił to tato.

Dziś już moja Mama jest od wielu lat na emeryturze. Bardzo lubi czytać i zawsze czeka na nowe książki. Niestety jest też bardzo chora, a pandemia sprawiła, że niestety nigdzie już nie wychodzi. W 2012 roku zmarł mój najmłodszy Braciszek. Nigdy w życiu nie widziałam tyle bólu w jej oczach. Wiem, że za nim tęskni i zawsze, gdy jest na cmentarzu, po skończonej modlitwie mówi do niego „Zostań z Bogiem, syneczku”.

Moja Mama serdeczna, ciepła nigdy nikogo nie osądza. Wysłucha, doradzi, a czasami tylko jest. I to wystarczy.

Gdy o niej myślę, widzę ją siedzącą na kanapie z okularami na nosie i książką w ręce. Uwielbia czytać. Czasami mam wrażenie, że przeczytała wszystkie książki świata...

Moja Mama miała czworo dzieci, ma ośmioro wnucząt i sześcioro prawnucząt.

Kocham ją całym sercem...”

Magda odłożyła list i otarła łzę, która potoczyła się po jej policzku.

- Muszę powiedzieć Mamie, że ją kocham – zdecydowała natychmiast. Postawiła niezadowolonego kota Mańka na podłogę, wsunęła nogi w kapcie i pośpiesznym krokiem dotarła do drzwi. W pierwszym odruchu chciała zadzwonić, ale to by jej nie wystarczyło. Teraz chciała za wszelką cenę przytulić się do swojej Mamy. Poczuć ciepło jej ramion, spojrzeć w oczy i usłyszeć jej ciepły głos. 

- Już jadę Mamusiu – szepnęła, zakładając buty.


KONIEC      

          

Dziękuję autorkom za współpracę i Wasze ciepłe wspomnienia o Waszych Mamach.

Redakcja tekstu: Jolanta Bartoś


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz