czwartek, 9 grudnia 2021

„Ploteczki u cioteczki”

 



Jak w każdy czwartek, czas na nasze „Ploteczki u cioteczki” Dziś moim gościem jest Jagna Rolska, autorka powieści obyczajowo-historycznych i fantastycznych. Jej debiutancka powieść nosi tytuł „SeeIT”. Na pewno znacie też „Testament życia”; „Odcienie życia”, „Tajemnice ogrodu Foksal” oraz powieści napisane w duecie z Izabellą Frączyk – „Kaprys milionera”; „Upadek milionera”... itd.

Zapraszam na ploteczki, które Autorka zechciała mi zdradzić.




1. Największa wpadka kulinarna?

Tak myślę, i myślę i chyba muszę się cofnąć mocno w czasie. Lubię gotować, więc eksperymenty kulinarne wychodzą mi całkiem znośnie. Właściwie nie opieram się na przepisach, tylko tworzę własne. Ale kiedyś bywało różnie. Pamiętam pierwszy obiad w nowym mieszkaniu. Zaprosiłam rodziców, tuż po opuszczeniu rodzinnego gniazda. Podeszłam do zadania ambitnie i postanowiłam podać opiekane ziemniaki, smażone steki i sałatę z pomidorem. Nie miałam pojęcia, jakie mięso kupić, więc wybrałam udziec. Usmażyłam w plastrach na patelni i podałam. Rodzina bohatersko żuła te podeszwy :D

Pamiętam też pierwszy kapuśniak. Kupiłam jakąś obłąkaną ilość kapusty kiszonej, wrzuciłam do gara. A chwilę później stwierdziłam, że coś za gęsto, więc postanowiłam się pozbyć części. Nie wiem, co mi odbiło, ale wylałam część do klopa, zatkałam odpływ, a kapusta poszła na podłogę elegancką kaskadą.

2. Jaki deser lubisz i dlaczego?

Właściwie nie lubię deserów. Nie odpowiada mi słodki smak. Raz do roku, podczas wigilii zjadam kawałek „metrowca”, który robi moja mama. To ciasto jest naszym przysmakiem rodzinnym i składa się z jasnych oraz kakaowych placków przekładanych kremem budyniowym. Całość polewa się czekoladą. Powodem, dla którego owo ciasto wjeżdża na wigilijny stół, wcale nie są święta. W wigilię urodziła się moja siostrzenica i wtedy świętujemy jej urodziny. Sąsiedzi zapewne mają ubaw, gdy z naszej chaty, zamiast kolęd słychać gromkie „sto lat!” :D

3. Kim chciałaś być, gdy miałaś 8-10 lat?

Zacznijmy od tego, że gdy miałam 8-10 lat to dorosłość była dla mnie abstrakcyjna. Myślałam, że normalne dzieci się nie starzeją ;) Słowem, nie chciałam być nikim innym tylko dzieckiem. I to jest najcudowniejsze w dzieciństwie. Tkwisz całym swoim młodym, gorącym sercem w miejscu, które kochasz i kompletnie nie wyobrażasz sobie, że cokolwiek może się zmienić. Jeśli wszystko układa się dobrze, to zmiany przychodzą powoli, a ty przygotowujesz się na dalsze etapy życia. Ja miałam to szczęście i jestem za to wdzięczna moim rodzicom.

OK, marzyłam o pisaniu książek w bliżej nieokreślonej przyszłości, ale panie polonistki skutecznie wybiły mi to z głowy. Ale spuśćmy lepiej na szkolny etap mojego życia zasłonę milczenia.

4. Czy jest coś, co lubisz kupować? (mimo że masz tego wiele)

Pewnie nie będę oryginalna, ale książki :D Szaleję w antykwariatach i jestem w stanie wydać tam każde pieniądze. Serce bije mi mocniej przy archiwaliach z lat trzydziestych ubiegłego stulecia, szczególnie gdy dotyczą Warszawy. Nie mam, rzecz jasna aspiracji do bycia varsavianistką, ale lubię o sobie myśleć, że jestem amatorską wielbicielką mojego rodzinnego miasta. Łapię się na tym, że lepiej ogarniam topografię przedwojennej stolicy, niż obecnej :D Mąż już się z pewną rezygnacją pogodził z tym, że podczas jazdy samochodem pokazuję mu zjazd na przedwojenny most Kierbedzia, którego nie ma od 1944 roku. Minusy życia w jednym domu z pisarką. Łudzi się biedak, że to przeminie, gdy skończę pisać przedwojenno-wojenną sagę dla wydawnictwa Prószyński i s-ka. Tylko nie wie, że potem cofam się jeszcze bardziej w czasie, żeby wrócić do XVIII wieku i napisać kolejny tom „Tajemnic ogrodu Foksal” Wtedy będę myśleć o rogatkach miejskich i stukocie końskich kopyt na traktach miejskich :D

No dobra, kupuję zbyt dużo butów. Przyznaję się!

5. Czy masz jakieś swoje codzienne rytuały?

Oczywiście. Owocowa herbata zawsze w tym samym kubku (mam dwa zapasowe, gdyby ten poległ na polu chwały) Telefon do mamy, książka, pisanie. A od dosłownie kilku dni ogród. Przeprowadziłam się do domu po latach mieszkania w bloku. Póki co jest głównie szok i niedowierzanie, ale zawsze o tym marzyłam, wiec niezależnie od pogody lecę z sekatorem i usiłuję ogarniać swój skrawek ziemi. Mam z tego niesamowitą frajdę.

6. Gdybyś mogła na jeden dzień przenieść się w dowolne miejsce, gdzie trafimy?

To będzie totalnie precyzyjne :D Chalet Pian w Dolomitach. Oczywiście zimą. Bo zimę uwielbiam, jest dla mnie najbardziej magiczną z wszystkich pór roku. Wioska pasterska Pian jest położona ponad włoskim miasteczkiem Campitello. Dojeżdża się tam stromą drogą, więc łatwo nie jest. Potem trzeba zostawić samochód na maleńkim parkingu i na własnym grzbiecie przenieść wszystkie bagaże przez wąskie bramy pomiędzy bardzo starymi domami. Chalet Pian powstał w zaadaptowanej na cel mieszkalny starej stodole. Jest drewniany, urządzony w tradycyjnym stylu trydenckim. Za oknami roztacza się zapierający dech w piersiach widok na ośnieżone Dolomity, a po zmroku na pajęczynę świateł leżącego u podnóża góry miasteczka. Jeśli mam umrzeć, to tylko tam ;)

7. Co Cię najbardziej denerwuje?

Hipokryzja i niesprawiedliwość. Wszystko się we mnie buntuje w sytuacjach, gdy dzieje się coś, co je generuje. Szczególnie że przeważnie towarzyszy temu poczucie bezradności. I nie musi to dotyczyć mnie bezpośrednio. Wystarczy, że jestem świadkiem sytuacji, w której ktoś jest niesprawiedliwie traktowany albo właśnie doświadcza cudzej hipokryzji i od razu mnie ze złości krew zalewa.

8. Co byś zrobiła, jako pierwsze po obudzeniu się w ciele mężczyzny?

Szczerze? Pewnie sprawdziłabym z ciekawości zawartość bielizny ;)



Jagna dziękuję Ci za poświęcony czas i naszą rozmowę. Mam nadzieję, że gdzieś, kiedyś uda nam się razem wypić tę owocową herbatę, oczywiście każda w swoim ulubionym kubku.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz