niedziela, 15 maja 2022

Jolanta Bartoś – Śpij, dziecinko, śpij...” [RECENZJA]

 


Autor: Jolanta Bartoś

Tytuł: „Śpij, dziecinko, śpij...”

Wydawnictwo: ZYSK I S-KA

Rok wydania: 2022 r.

Stron: 352


Zastanawiam się, od czego zacząć? Wierzysz w siły nadprzyrodzone? Znasz historie o duchach, opętaniach, a może o dokonanych egzorcyzmach? Sama słyszałam wiele takich opowieści z ust ciotek, krewnych i znajomych. Dobrze, że żadna z nich nie dotyczy mnie bezpośrednio, bo trochę ze mnie tchórz. Co innego słyszeć, co innego zobaczyć na własne oczy...

Jednak dziś przychodzę do Ciebie z propozycją – poleceniem wspaniałej powieści Jolanty Bartoś pt. „Śpij, dziecinko, śpij...” Ta książka dostarczyła mi tylu emocji i wrażeń, wręcz namacalnych, że musisz ją sama przeczytać. Pewnie jesteś ciekawa, o czym jest i czemu taki wstęp, a nie inny... Zaraz opowiem Ci co nieco o fabule.

„Śpij, dziecinko, śpij...” to powieść, której akcja dzieje się w Krotoszynie. Główna bohaterka Natalia kupuje mieszkanie w starej kamienicy. Następnie remontuje je i urządza według swojego gustu. Wprowadza się tam z mężem. Natalia chce wieść szczęśliwe życie, liczy na spokój, tym bardziej że spodziewa się dziecka. I mogłoby się wydawać, że tak właśnie będzie. Tymczasem już pierwszej nocy Natkę budzi płacz dziecka, który tylko ona słyszy. Wkrótce do płaczu dołączają inne dziwne zdarzenia. Natalia widzi coś, czego jej mąż nie dostrzega. Pojawia się tajemnicza Starucha... Kobieta boi się, że oszalała. Nie ma wsparcia u męża, jest z tym całkiem sama. Szuka pomocy u psychologa. Wkrótce odkrywa, iż jej kamienica skrywa mroczną historię. Jesteś ciekawa, jaką? Tego niestety Ci nie powiem. W życiu Natki pojawiają się osoby gotowe pomóc jej rozwikłać tajemnicę kamienicy. Dobrze, że są ludzie, którzy uwierzą w jej słowa, bo licho nie śpi. Ciągle czai się za plecami, gotowe do działania. W tym momencie muszę też wspomnieć, iż dużą rolę odegra piękny krzak róży, który rośnie pod domem. Jest on pełen tajemnic... Jakich? Koniecznie doczytaj o tym sama, nie będziesz żałować.

Podczas lektury mnoży się mnóstwo pytań, na przykład jak skończy się ta historia? Co zrobi Natalia? Czy jej małżeństwo jest szczęśliwe? Czy przetrwa tę burzę?

Zanim przejdę do swych odczuć z lektury, warto spojrzeć na okładkę. Zafascynowała mnie już od momentu, kiedy Jolanta Bartoś po raz pierwszy pokazała ją w mediach społecznościowych. Jednak w rzeczywistości jest jeszcze piękniejsza. Każdy jej szczegół jest starannie dopracowany, a ta krew wygląda niczym prawdziwa. I przede wszystkim okładka bardzo mocno nawiązuje do treści, o czym sama się przekonasz, kiedy będziesz czytać.

Powieść wciągnęła mnie w swą sieć strachu już od Wstępu, a kiedy przeczytałam te słowa:

„W świecie współczesnym nie ma miejsca na mary i zmory, o których kiedyś opowiadano, najpewniej chcąc nastraszyć dzieci. I nigdy byś nie wracała wspomnieniami do tych odległych i dziwnych opowieści, gdybyś nie usłyszała za sobą czegoś, nie poczuła zimna wokół i dotyku na swoim ramieniu...”

wiedziałam, że Jolanta Bartoś stworzyła kolejną powieść, od której ciężko będzie mi się oderwać. Mimo wszystko czytałam ją powoli, delektując się znakomitym piórem autorki. Fabuła niczym z horroru, aż trudno sobie wyobrazić, że to mogło mieć miejsce. Pełna zwrotów akcji, strasznych tajemnic i nadprzyrodzonych sił, które wkraczają w uporządkowane życie bohaterki. Powiem Ci, że wielokrotnie, sama zastanawiałam się, jak to możliwe... I wiem, że nigdy nie weszłabym do Gabinetu, kazałabym go raczej zamurować. Czytając, nie raz czułam prawdziwy lęk, czy niemal panikę, a Starucha wywoływała we mnie przerażenie. I cieszyłam się, że to tylko powieść, bo nie chciałabym być na miejscu bohaterki. Czułam to zimno, paraliżujący strach i nienawiść:

„Czuła oczy pełne nienawiści, które przyglądały jej się z ciemności. Nie było twarzy, ciała. Nie było nawet zarysu postaci, ale czuła nienawiść”.

Moja wyobraźnia działała na pełnych obrotach. Dawno się tak nie czułam podczas czytania. Napięcie towarzyszyło mi do ostatniej strony i kiedy już odetchnęłam...okazało się, że za wcześnie to zrobiłam. Zakończenie nie jest takie jednoznaczne, jest wręcz zagadkowe i niesie za sobą pytanie, którego nie zdradzę.

Bohaterowie wspaniale wykreowani, ludzie z krwi i kości z wadami i zaletami. Bardzo polubiłam Natalię za jej odwagę, walkę ze złem czającym się pod jej dachem. Jej opiekuńczość, miłość do róż była czymś pięknym. Nie muszę chyba pisać, chociaż może tak, że Starucha to zło w czystej postaci, którą wolałabym pominąć, a najlepiej zapomnieć. Może lepiej o niej głośno nie mówić... Po tej lekturze mam wrażenie, że ściany mają uszy. Jest jeszcze kilku bohaterów, którzy niezmiennie działali mi na nerwy, szarpiąc je bezlitośnie na strzępy. Jakby za mało nieszczęść było w tej kamienicy, to jeszcze okazuje się, że najgorsze zło siedzi w człowieku zarażonym nienawiścią. Jeszcze, jako ciekawostkę  muszę Ci napisać, że również w tej powieści, kilku bohaterów otrzymało imiona i nazwiska od czytelników. Naprawdę! Ty też możesz zostać bohaterką książki, jeśli tylko wyrazisz zgodę i Jolanta Bartoś Cię wybierze.

Podsumowując, nie zwlekaj zbyt długo z przeczytaniem powieści. Udaj się na zakupy po książkę. Gwarantuję, że nie będziesz żałować. Od pierwszej strony dostaniesz wszystko, co czytelnik lubi najbardziej: niesamowite zwroty akcji, tajemnice, nadprzyrodzone siły. Ta powieść jest jak rollercoaster pędzący wprost w otchłań, w której nie ma nic oprócz obezwładniającego strachu, który nie pozwala oddychać. Polecam!

 

 Za możliwość przeczytania i zrecenzowania dziękuję Autorce oraz Wydawnictwu


 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz