CZĘŚĆ DRUGA
Magda stała przy wielkiej choince, która jarzyła się tysiącem światełek, sprawiając wrażenie, że każda gałązka błyszczy. Czerwone bombki dopełniały całości i przyprawiały o westchnienie pełne podziwu.
- Dobrze, że już jesteście. – ucieszyła się, gdy jej goście pojawiły się w salonie. Wszystkie wystrojone w wieczorowe stroje, o które były proszone.
Stół był już przygotowany do kolacji, przystrojony świątecznie, choć jeszcze nie było na nim żadnych potraw. Kobiety podeszły do gospodyni stojącej przy choince.
- Muszę wam powiedzieć, że uwielbiam, gdy w moim domu jest dużo gości. – Wyznała Magda - Gorzej, gdy trzeba wszystko samemu szykować, ale później te wszystkie chwile z najbliższymi wynagradzają wszelkie trudy.
- U mnie wigilia też zawsze odbywała się w gronie całej rodziny. - Przyznała Agnieszka Kotuńska - Do babci (matki mojej mamy) zjeżdżały się wszystkie jej dzieci i wnuczęta, więc było nas naprawdę bardzo dużo, babcia ma sześcioro dzieci i nas wnucząt jedenaście, a teraz doszło jeszcze dwanaścioro prawnucząt. Jednak, odkąd sama jestem szczęśliwą mamą, to wigilię spędzam u moich rodziców z mężem i z dziećmi. Dojeżdża do nas zawsze mój brat z żoną i z dwójką swoich pociech.
- Ja Wigilię spędzam z najbliższymi. – Potwierdziła szybko Anka Wrocławska – Kiedyś z rodzicami, teraz na wigilię zaprasza mnie siostra ze szwagrem i spędzamy ją w małym gronie. Spotkanie z wielką rodziną co roku obowiązkowo w pierwszy dzień świąt.
- U mnie przy wigilijnym stole zasiada najczęściej kilkanaście osób. Najbliższa rodzina – potwierdziła Jola Kosowska.
- Sylwia, jak to jest u ciebie? – zapytała Magda.
- Wigilia świąt Bożego Narodzenia to dla mnie najważniejsza uroczystość w roku. Zawsze spędzam ten czas z rodziną. Staramy się, by to grono było jak najliczniejsze. Największa wigilia liczyła aż 17 osób.
- Daria, a u ciebie?
- Wigilia zawsze była u mnie wśród najbliższych. Czy to w rodzinnym domu, czy u babci, lub jak teraz u teściowej. To taki nasz czas na odpoczynek, radość, kolędy czy świąteczny film, albo wspólną grę.
- Ja nie mam dużej rodziny, - Odezwała się Anna Ziobro - więc wigilię spędzam raczej kameralnie: z mężem, córką, rodzicami, niekiedy też z teściową lub babcią. Lubię przeżywać ten czas na spokojnie, bez spiny i nerwów. Nie wyobrażam sobie, że miałabym objeżdżać trzy wigilie tylko po to, by wszystkich zadowolić.
- Cieszę się, że żadna z Was nie jest sama. To chyba najgorsze co może spotkać człowieka, gdy w święta zostaje sam. – Magda uśmiechała się do gości. – Zanim usiądziemy do stołu i przepytam was jeszcze o jedzenie, to opowiedzcie mi o swoich choinkach. Jakie macie w swoim domu?
- U mnie od wielu lat mamy w domu żywe drzewko – Tym razem Sylwia nie czekała z odpowiedzią - które ozdabiamy niewielką liczbą bombek, bardzo symbolicznie.
- Kiedyś była tylko żywa. – Przyznała Jola Kosowska – Taka jest najpiękniejsza. Święta kojarzyły mi się z zapachem choinki. Teraz, z bardzo różnych powodów, jest sztuczna.
- Choinkę ubieramy na mikołajki, ponieważ moje dzieci zawsze się tego domagają. – Wyjaśniła Agnieszka - Kilka razy mieliśmy sztuczne drzewko, ale to nie jest to. Musi być klimat, więc od ładnych paru lat ubieramy żywe drzewko. Bombki są tylko i wyłącznie szklane. Wieszamy również ususzone pomarańcze pokrojone w talarki i pierniczki.
- To prawda, zapach żywej choinki jest nie do odtworzenia przy sztucznym drzewku, ale jestem praktyczna i wybieram to drugie. – Anna Ziobro westchnęła ciężko. - Mamy od kilku lat tę samą dużą, sztuczną choinkę, do której każdego roku dokupuje się jakieś ozdoby, choć nawet połowa z tych już posiadanych się na niej nie mieści. Lubię duże, kolorowe bombki, ażurowe aniołki, piórka, lampki, ptaszki, domki... W zasadzie wszystko. Nie wieszamy tylko cukierków i innego jedzenia, bo za dwa dni już i tak by nic nie pozostało, a winnego ich zniknięcia ciężko byłoby wskazać. – Zaśmiała się, bo sama lubiła ukradkiem podjadać słodkości z bożonarodzeniowego drzewka.
- Daria, a jak jest u ciebie? – zapytała Magda
- Bardzo lubię zapach żywej choinki, ale u mnie króluje sztuczna. Tęsknię za ozdobami, które jeszcze uchowały się u rodziców. U nas jest pięknie i kolorowo. Wiszą różnego rodzaju bombki, szyszki, ozdoby przygotowane przez Lenkę, światełka, łańcuchy i gwiazda na szczycie. Mam też kilka wyjątkowych ozdób od przyjaciół, które co roku zajmują na drzewku honorowe miejsce.
- U mnie zawsze była w domu duża choina aż do sufitu i oczywiście żywa. – przyznała Anna Wrocławska – Tradycję tę pielęgnuję dalej, ciesząc się zapachem i wyglądem drzewka. Ubieranie choinki zawsze było moim zadaniem, które do dziś bardzo lubię. Choinka przystrojona jest ogromem światełek i niezliczoną ilością bombek, które były zbierane przez kilka pokoleń, każda jest inna, każda ma swoją historię.
- Wiecie co, ja myślę, że nieważne, czy drzewko żywe, czy sztuczne. Ważne, że umiemy się nim cieszyć. – podsumowała gospodyni. – A tymczasem zapraszam was do stołu, widzę, że już kolacja gotowa. Siadajcie. Chętnie spróbuję tego co przyszykowałyście w kuchni.
W jednej chwili na stole pojawiły się półmiski przyniesione przez kelnerów. Były na nim wszelkie przysmaki, które pisarki przygotowały na tę wyjątkową kolację. Wszystko pachniało i kusiło swoim aromatem, tak, że trudno było się powstrzymać i nie spróbować każdej potrawy.
- Może nie powinnam już mówić o jedzeniu – westchnęła Sylwia – ale zawsze staram się w każde święta przygotować jakieś ciasto z makiem. Najchętniej babkę makową albo gwiazdę makową. Od kiedy pamiętam, makowce były moimi ulubionymi wypiekami i należą do ciast, które absolutnie zawsze mi się udają.
- Kto mnie zna, ten wie, że nie przepadam za przygotowywaniem ciast. – Daria nie chciała, żeby gospodyni znowu zagoniła ją do kuchni. - Jeść uwielbiam, ale z pieczeniem mi nie po drodze. Zrobię ciasto marchewkowe z kremową polewą z serka i białej czekolady. Uwielbiam je! Z kolei mój narzeczony zrobi tartę z musem czekoladowym. Poezja!
- No cóż. – westchnęła Jola – „Nikt nie jest doskonały” – to zdanie powtarzam sobie często. Lubię gotować i robię to chętnie, ale nie potrafię piec. Nie mam z tego powodu żadnych kompleksów. Za to uwielbiam jeść świąteczne ciasta. Szczególnie miodownik z masą serową, sernik królewski, metrowca i ciasto japońskie. Kocham zapach pierników, skórki pomarańczowej i cynamonu.
- U mnie muszą być obowiązkowo domowe ciasta, ja tradycyjnie piekę sernik, a siostra co roku ma nowy pomysł na inne ciasto, choć ja lubię tradycję i brakuje mi potraw z dzieciństwa. – przyznała Anna Wrocławska.
- Skoro już mówicie o ciastach, a ja jestem łasuchem, to jeszcze Ania i Agnieszka, muszą coś powiedzieć – Magda spojrzała na dziewczyny.
- Wypieki zawsze robię z moją mamą, – przyznała Agnieszka – ponieważ ona jest mistrzynią świata, jeśli chodzi o cukiernictwo. Ja mogę się pochwalić tortem świątecznym, bo ponoć nikt nie robi tak dobrych jak ja.
- Ech – westchnęła ciężko Ania Ziobro – Jak już wspomniałam, w kuchni radzę sobie co najwyżej średnio, a z wypiekami jest jeszcze gorzej. Na szczęście mam męża, któremu ciasta wychodzą lepiej niż mnie. Już tydzień lub dwa przed świętami zarabia ciasto na pierniczki, które sam wypieka, a my z córką pomagamy w dekorowaniu. Czasem i to nam nie wychodzi, ale na szczęście sprawę można szybko zatuszować i po prostu zjeść nieudanego pierniczka.
CIĄG DALSZY NASTĄPI...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz