Drugi sabat w Hotelu Marzenie
Violande dumnym krokiem przekroczyła próg sali balowej, którą Melissanna przystroiła specjalnie na ten wyjątkowy dzień. każdego roku z niepokojem odliczały dni do szesnastego listopada, licząc, że będą mogły świętować w spokoju. A różnie z tym bywało na przestrzeni wieków. Święta Inkwizycja niemal wszystkie siostry pozbawiła życia, a garstka, która została, nie ośmieliła się rzucać żadnych czarów. Wręcz założyły rodziny, próbując niczym nie wyróżniać się spośród zwykłych kobiet. Tylko nie potrafiły pozbyć się swoich kotów, których posiadanie też mogło być pretekstem do posądzenia o czary. Nie był to dobry okres w ich życiu.
Violande otrząsnęła się z obrzydzenia i natychmiast przeniosła wzrok na salę. Przy wejściu stało dwóch lokai, ubranych w czarne długie fraki i kapelusze. Dostojnie skłonili się czarownicom, otwierając przed nimi ciężkie drzwi. Wielka czarownica wiedziała, że może polegać na swojej prawej ręce, która nigdy jej nie zawiodła, a wręcz potrafiła wywołać zaskoczenie. Na środku stał magiczny kociołek, z którego wydobywa się para i zapach warzonej mikstury. Dookoła sali ustawione zostały stoły, a na nich stoi mnóstwo potraw i napitków, przygotowanych według magicznych receptur pozostałych wiedźm. W wazonach dumnie prężyły się czarne róże. Przy suficie słychać było trzepot nietoperzych skrzydeł, a z jednego kąta sali wydobywa się pohukiwanie sowy. Na ścianie dumnie wisiały kandelabry. Gdzieniegdzie widać serpentynę z pajęczych sieci i zaczarowane balony. W głębi sali stał tron, na którym miała zasiąść miss wiedźm.
Decyzją Wielkiej Rady Czarownic została nią Byśka, choć Violande widziała ogromny potencjał w innych siostrach, nie w tej, która raczyła się jogurtem wymieszanym z mlekiem.
- Jestem z Ciebie dumna Melissanno – rzekła z uznaniem. – mam nadzieję, że inne siostry również stanęły na wysokości zadania i przygotowały sprawdzian dla naszych czarownic.
- Wtedy wykorzystamy nasz kociołek. – Oczy Violande aż błyszczały – dawno nie jadłyśmy żadnego śmiertelnika.
- No tak... – westchnęła Melissanna – od czasu, jak Inkwizycja spaliła moją mamusię, za przyrządzenie dania z naszego pożal się boże ojca, żeby nas ratować od głodu i niechybnej śmierci... – przyłożyła teatralnym gestem rąbek rękawa do kącika oka, jakby chciała wytrzeć spływająca łzę.
Violande położyła dłoń na jej ramieniu.
- Ewentualnie wrzucimy Byśkę. Nadal awanturuje się, że nie odda korony.
- Ona jest niereformowalna. Tupie, pluje i jeszcze się odgraża... – Ożywiła się Melissanna –Ale z jej chudego ciała nie nagotujemy nawet rosołu. To już wolę jakąś tłustą kurę wrzucić do kotła.
- Hmmm... – zastanowiła się Violande. – Pomyślę o tym później. Tymczasem pójdę po nasze trzy nowicjuszki, a ty przygotuj siostry na ich przybycie.
*****
Siostry wiedźmy stały, z niecierpliwością oczekując swojej przywódczyni i jej młodych podopiecznych, które znalazła, podróżując po kraju przez ostatni rok. Nie mogły uwierzyć, że gdzieś jeszcze uchowały się jakieś wiedźmy. Było to wręcz nie do pomyślenia. Byska nerwowo kręciła się na swoim tronie. Była pewna, że żadna z obecnych sióstr nie może równać się z nią, i żadna nie zasługuje na tytuł miss, ale nie miała pojęcia, jak wyglądają te nowicjuszki.
- Żadna i tak nie będzie lepsza ode mnie – mruczała pod nosem niezadowolona.
- Nie kręć się tak, bo zaraz przetrzesz te cieniutkie portki i będziesz świecić gołą pupą. – upomniała ją Edwina.
- To raczej ty masz zbyt krótką sukienkę, jakbyś chciała polować tu na facetów. Widać nawet twoje majtki. – odburknęła złośliwie Byśka.
- Och, nie muszę. – Zaśmiała się Edwina. – Od kiedy nasza królowa sprawiła, że na mojej drodze stanął ten niemiłosiernie przystojny policjant, żaden inny facet mnie nie interesuje. I skąd jesteś taka pewna, że mam bieliznę pod sukienką?
Byśka zacisnęła usta, już miała coś powiedzieć, gdy wielkie drzwi otworzyły się i ukazała się w nich Violande. Wszystkie światła, jak na rozkaz oświetliły ją, sprawiając, że ciemnofioletowa długa suknia połyskiwała niczym diamenty. Tuż za nią weszły trzy nowicjuszki, ale nikt na nie nie zwrócił uwagi. Kazdy był zachwycony blaskiem, jaki rozsiewała wokół siebie Violande.
- Moje drogie siostry. – Odezwała się w końcu, uciszając odgłosy podziwu – Pozwólcie, że wam przedstawię nasze kandydatki. Oto Gabriella.
Blask reflektorów padł na wiedźmę, ubraną w czarną zwiewną sukienkę, która podkreślała jej idealne kształty, opływając dokładnie wszelkie krągłości, którymi mogła kusić wszystkich mężczyzn. Jej zgrabne nogi, otulone w czarne siatkowe rajstopy zdobiły buty na wysokim obcasie, zasznurowane w idealne supły, a kończące się tuż przed krańcem sukienki, której rękawy przypominały skrzydła nietoperza.
- Cholera, ładna jest. – wściekła się Byśka. – Ale zaraz podam jej jakiś jogurcik i będzie wyeliminowana. – Zatarła ręce.
- Nic z tego. – Tośka natychmiast ją sprowadziła na ziemię. – wszystkie twoje jogurtowe obrzydlistwa poleciały do kosza. To moje menu stoi na stołach. – Mrugnęła do stojącej obok Edwiny i obi zachichotały pod nosem.
Byśka zaplotła ręce obrażona i uciągając usta w dziubek już nic więcej nie mówiła. Musiała zademonstrować jak bardzo jest obrażona na swoje siostry.
- A oto to Aitana. – Violande wskazała na drugą nowicjuszkę, której strój to niemal jej druga skóra - cielisty, dopasowany, pokryty łuskami czarny jak smoła opinający cale ciało. Od karku zwisa poszarpana peleryna podszyta fioletowym aksamitem. Czarne skórzane buty wiązane pod same kolana. Dłonie i przedramiona oplecione czarnym postrzępionym materiałem.
- WOW! – z ust zebranych wiedźm wydobył się głos zachwytu. – Aitana była piękna, a jej niemal niewinne oblicze mogło sprawić, że potrafi oczarować każdego. Tylko w kąciku ust malowała się prawie niewidoczna blizna. Ale wiedźmy znały już wyczyny tej nowicjuszki i jej nieustraszoną odwagę, gdy to ratując własne dziecko musiała powstrzymać narowistego rumaka. Wtedy to koń kopnął ją kopytem w twarz. Normalnie użyłaby czarów, żeby odzyskać urodę, ale nie mogła się zdemaskować w oczach swojego męża, który wciąż uważał, że poślubił piękną, bogobojną niewiastę.
- I jeszcze mamy Hederę. – Violande poprowadziła na środek Sali ostatnią z przybyłych nowych czarownic, aby siostry mogły się jej przyjrzeć.
Hedera ubrana byłą w krwistoczerwoną suknię z czarną lamówką. Z przodu była krótka i bez dekoltu z tyłu dekolt do pasa i długi tren, który zdawał się nie mieć końća. Rękawy długie, obcisłe zahaczone na środkowym palcu podkreślały piękno jej dłoni. Włosy miała rozpuszczone, spięte z jednej strony spinką w kształcie pazurów. Na nogach czarne sandały na wysokich platformach. Wyraźny makijaż podkreślał usta czerwoną pomadką, która idealnie pasowała do długich szponiastych paznokci.
- Zanim siądziemy do uczty, którą pięknie przygotowałyście, musimy poddać nasze nowicjuszki sprawdzianowi. – Oświadczyła Melissanna. – Może jako pierwsza zaskoczy nas Evanora? – Spojrzała na siostrę, która natychmiast machnęła różdżką i pojawił się kociołek wypełniony slimem.
- Co za obrzydlistwo? – skrzywiła się Melissanna widząc czerwoną maź.
- Super, że ci się podoba. – zatarła dłonie Evanora. – To zabawa w wyzwania. – oświadczyła. – Nie tylko do kandydatek, ale dla każdej z sióstr. W slimie są ukryte małe buteleczki z umieszczonym w środku zadaniem do wykonania . Każda z wiedźm musi wyłowić sobie taką buteleczkę i wykonać zadanie. – Uśmiechnęła się.
- Jakie to zadania? – dopytywała Melissanna.
- Różne. Zjedzenie tłustego steka, pogłaskanie pająka, wypicie mikstury Byśki, czyli jogurtu z sokiem z ogórków, zaopiekowanie się przez kolejny rok pupilami Drusilli….
Oczy wszystkich wiedźm zwróciły się na wiedźmę, z którą stał wielkich rozmiarów wózek, wciąż przykryty czarnym aksamitem. Drusilla jednym sprawnym ruchem pociągnęła za materiał i oczom wszystkich ukazał się pajęczy domek.
- Męcząca to była droga, bo przecież moich włochatych paskudów zostawić w domu nie mogłam. Moje skarbeńki czarniutkie musiałam zabrać z ich ukochaną chatą. Złota nie żałowałam , zamiast szybek piękny kryształ wstawić kazałam. Na szczycie dachu diamentowa tarantula (paskudna była to w diamentową ją zamieniłam , nie będzie mi tu konkurencji robiła). W środku też raj mają. Drzewka bonsai z długimi pędami, aby pajęczyny było gdzie rozpiąć. Mięso pod nimi leży to i much do łapania ogrom. Cudny ten domek tylko ciężki i duży, dlatego zmniejszyć na podróż go musiałam. Drogie wiedźmy, myślę, że możemy dziś sprawdzić kondycję moich pajączków i urządzić wyścigi. Mam kolorowe wstążki, każda wybierze swojego pająka i go udekoruje, a zwycięzca zabierze futrzaka że sobą . Co Wy na to?
- No, i to jest wyzwanie! – ucieszyła się Aitana, która uwielbiała każde stworzenie, a im paskudniejsze, tym bardziej jej serce się do niego rwało.
- Muzyka! – Zawołała Edwina i w tym samym czasie wyczarowała basem wysmarowany jakimś płynem. – Znajdzie się ktoś odważy, żeby zatańczyć? – zapytała ze śmiechem, zanim wyjaśniła, że na dnie połyskuje lśniącym blaskiem olej, który na pewno nie pozwoli utrzymać równowagi.
- Też mi wyzwanie. – Prychnęła Byśka, która jako pierwsza zgłosiła się do tej konkurencji. Nie cierpiała pająków, nie miała ochoty grzebać też w czerwonej mazi przygotowanej przez Edwinę ale taniec? Wszak była najzgrabniejszą wiedźmą, jeśli nie liczyć Aitany. Poza tym tylko ona ćwiczyła niemal codziennie, więc jej sprężyste ciało mogło pokazać co potrafi.
Zrzuciła buty i weszła pewna siebie do basenu, myśląc, że będzie brodzić w wodzie. Ale już pierwszy krok sprawił, że noga jej odjechała i wywinęła koziołka lądując na tyłu. Każda próba podniesienia się, sprawiała, że Byśka, była jeszcze bardziej upaprana w tłustym płynie.
- Daj, pomogę ci. – Marianna wyciągnęła dłoń do Byśki. Wydawało się, że wiedźma chce jak najszybciej wydostać się z basenu, ale jednym ruchem wciągnęła siostrę do siebie. Zamiast tańcu, obie taplały się , próbując wstać.
- To wygląda na dobrą zabawę. – Uznała Anawella i z własnej woli weszła do przygotowanej przed Edwinę atrakcji, już w pierwszym ruchu odwinęła orła, zanosząc się śmiechem. Jeszcze próbowała wstać, ale śmiech obezwładniał ją do tego stopnia, że nie była w stanie powstrzymać się przed kolejnym upadkiem.
Wejście do śliskiego basenu, było łatwe, ale wydostanie z niego wiedźm, już niekoniecznie. Każda z wiedźm, która próbowała pomóc siostrze, lądowała wraz z nimi w tłustej substancji.
- Mam pomysł. – zawołała Wredota – ale potrzebujemy dużych pająków. Taka zabawa w jojo. Puszczamy pajączka, który łapie siostrę i tym sposobem wyciągamy ją na brzeg.
- Trudne, wręcz niewykonalne. – Zauważyła Melissanna, ale warto spróbować, bo inaczej będą taplać się w tym pustym basenie do rana. – Spojrzała na Edwinę – Jak mogłaś wymyślić coś takiego?
Edwina tylko wzruszyła ramionami, ale uśmiech zadowolenia nie schodził z jej twarzy.
Długo trwało wyławianie wiedźm z piekielnie śliskiej pułapki. Na dodatek Anawella wszystkich rozśmieszała swoim perlistym głosem, więc i pająki po chwili były nieużyteczne i czarownice musiały się własnymi siłami wyczołgać z basenu, teleportować do swoich pokoi i zmyć z siebie tłusty olej, co wcale nie było łatwe.
- Wystarczyło posypać przyprawami i na rożen – Śmiała się wciąż Anawella, nawet po powrocie na imprezę. – Potrzebowałam takiego rozładowania, ale teraz już wiem, jak pozbyć się jednej osoby. – Mrugnęła porozumiewawczo do Melissanny.
- Kogo chcesz usmażyć? – szepnęła siostra.
- Och, - Machnęła dłonią. – Uwierz mi, że przynajmniej jedna osoba zasłużyła.
Wielki kociołek buchał parą, na wszystkie strony, gdy Byśka zaczęła wrzucać do niego różnych ziół i szeptać zaklęcia.
- Na kogo chcesz rzucić czar? – Zapytała Marianna.
- Jaki czar? – Byśka obruszyła się – Dobrze wiesz, że uwielbiam robić eliksiry. To zadanie do wszystkich. Ta która uwarzy najtrudniejszą miksturę zasłuży na tytuł miss. – odparła zadowolona, że nikt jej nie prześcignie.
- Nie ty będziesz o tym decydować. – Melissanna zjawiła się jak spod ziemi.
- A ty musisz zawsze podsłuchiwać?
Melissanna uśmiechnęła się na tę uwagę.
- Nie muszę, spójrz. – wskazała na stół, który był zastawiony przeróżnymi eliksirami uwarzonymi przez Mariannę.
- Może skosztujesz? – zapytała piękna wiedźma, uśmiechając się, gdy stół stanął przed Byśką.
Czego tak nie było…
„Fitogranie”- pyszny napój z owoców z dodatkiem mleka owsianego i płatków różanych.
„Siekiera” – bardzo mocna kawa!
„Mlekopijki” -kawa z mlekiem, a raczej mleko z kawą. Dużo mleka, mała ilość kawy.
„Siedem ziół”- herbata ziołowa. Ziółka zebrane z łąki (Koniczyna, mięta, lawenda, dziwny liść i jakieś zielsko).
„Herbokopniak” – pyszna herbatka czarna lub biała z kropelkami procentowymi.
„Żabijad” – herbatka zielona z domieszką mięty pieprzowej.
„Eliksir młodości” – pyszne czerwone wino z cytrynką.
„Wiedźmoduszek” – odrobinka wody procentowej, ciut więcej jednak, plaster pomarańczy, sok żurawinowy i kostki lodu.
„Koci pazur” – woda mineralna z dodatkiem plasterka cytryny lub listkiem mięty.
I jeszcze wiele innych.
- No Marianna, pojechałaś po całości. – Pochwaliła z uznaniem Melissanna.
***
- Ja też mam dla was wyzwanie – oświadczyła Aitana – Jako, że lubię konie, to będą to wyścigi konne. – To mówiąc zaprezentowała swoje narowiste miotły. – Po pierwsze trzeba je dosiąść, utrzymać się, i okrążyć hotel trzy razy. – Śmiała się zadowolona, bo jeszcze nikt nie umiał ujeździć żadnej jej miotły.
- To będzie dobra wprawka przed moim zadaniem. – Hedera była bardzo zadowolona – Będziemy grać w piłkę. – to mówiąc pokazała miniaturkową piłkę, takież same bramki i kilka olbrzymich mioteł, którymi należało odbijać piłkę.
- Widzę, że nasze nowicjuszki mają fajne pomysły. – Violande była zadowolona. – A ty Gabriello? – spojrzała na ostatnią kandydatkę.
- Moje wyzwanie to czułko. – odparła zadowolona. – każda w wiedźm ma na czole napisany tytuł piosenki, filmu, książki i musi go odgadnąć. Siostry mogą jej podpowiadać na migi, ale nie wolno używać słów. Wygra to, która zgadnie pierwsza.
- Ale zanim będziemy się dalej bawić, zapraszam do stołu. – Melissanna wskazała gestem zastawione stoły, o które zadbała Tośka.
- Deserek? Och, najlepsze znajdziecie u mnie – Tośka była bardzo zadowolona ze swoich przysmaków. - Pierwszy jaki podam to „łypiące oczka” potrzebuje strzykawki, igły i barwniki. Mleko, cukier, żelatynkę ,foremki i magiczne zaklęcie. Kozieradki ze trzy paczki , żabiej łapki z dwie łopatki. Skrzydeł motylich, z cztery łyżki. A nie zapomnij, garść zmielonej skórki, z białej myszki, ogon szczurka, królicza nerka I już oczko wiedźmy na ciebie zerka. Zamieszała, pogadała i strzykawką nadziewała Do foremki szybko wlała i do lodówki schowała. Wiedźmy muszą się postarać, by nie zjeść wszystkich naraz. A zabawa przednia będzie jak każda swoje oczy zdobędzie. Czosnek, chilli i pietruszka, garść komarów i pietruszka. To podstawa przyjemności, która zaraz na stole zagości. Wiedźmy bardzo się zdziwiły, gdy na stole mini kapelusze się pojawiły. Każda chwyciła jeden do ręki, i niecierpliwie wcisnęły w papelki . Oczy im z orbit mało nie wyskoczyły i po mleko do lodówki biegiem ruszyły. Słodyczy tym razem nie skosztowały, bo w kapeluszach pikantności się schowały. W kąciku stały, cierpliwie czekały a wiedźmy ciekawie na nie zerkały. Co kryje się w środku , dowiedzieć się chciały i szybko po jednym ze stosu zabrały. Tośka instrukcje każdej wydała i do roboty zabrać się nakazała. Mieszały wiedźmy w swoich kociołkach, każda skupiona na znalezionych w pudłach tobołkach. Mieszały, dmuchały instrukcje czytały by w końcu zrobić swój boski drink chwały. Zabawę przednią Tośka wymyśliła bo nie wiedziały kiedy nastąpi ta chwila, by wypić mogły co namieszały i zatańczyć z powietrzem w ogniu umiały.
Inne wiedźmy też chciały pokazać się z dobrej strony i postawiły na stole swoje dania. Wredota z dumą prezentowała zgniłego rekina odkopany z ziemi i wysuszonego w wędzarniach z aromatycznym śluzem ślimaka. Hedera prezentowała ulubiony deser bezowy w kształcie czaszek, z musem kawowym polany truskawkowym sosem. A Gabriella podała Pierożki bao i chili con carne.
Nic tylko siadać i jeść do syta!
****
- Posilcie się dobrze, bo zostało nam jeszcze kilka atrakcji. – Melissanna była bardzo zadowolona z udanej imprezy. Machnęła dłonią i nad głowami sióstr wiedźm zaczęły krążyć balony. – Musicie złapać swój balon i wypełnić zadanie w nim ukryte. – uśmiechnęła się z przekąsem – Ale najpierw macie przed sobą wyzwania Anawelli.
Wiedźma użyła zaklęcia, żeby przywołać do siebie stół, na którym był ustawiony diabelski rollercoaster. Wcale nie taki zwykły, ale po prostu przerażający. Wiedźmy wiedziały, że wszystko co miniaturowe, za chwilę zmieni się w wielkie i przerażające. Te małe rozmiary, to tylko dla potrzeb transportu. A rollercoaster Anawelli był naprawdę diabelsko niebezpieczny.
- Tak tylko myślę… - zastanawiała się wiedźma – Może najpierw trzeba ochotniczki wsadzić do basenu Edwiny, a dopiero później do wagonika. – zachichotała na samą myśl o przedniej zabawie w tłustym basenie.
- Ja mam cały karton zdjęć. Ale nie takich zwykłych – Marianna położyła na stole połyskujący pojemnik. – Każda w was musi bezbłędnie dopasować zdjęcia z naszych wcześniejszych wcieleń.
- Oszalałaś? – Byśka nie była zadowolona – Przecież wiadomo, że mnie każdy rozpozna, bo wcześniej zawsze byłam grubasem, który ledwo się turlał.
- Za to teraz wyglądasz jak modelka. – Pochwaliła Marianna – Tylko uśmiechnij się, bo miss nie powinna mieć takiej skrzywionej miny.
- Zanim zaczniecie się kłócić, spróbujcie tego. – Tośka podsunęła swój stolik atrakcji. Wiedźmową miksturę czas stary! Szczypta pryszczy, gram tartego naskórka, laska paznokcia, dwa litry ziołowego płynu! Lampka wina dla Gosposi Czary mary! Taniec hula i mikstura gotowa! – to mówiąc wyczarowała z piankowej waty w kształcie duszka, kolorowego drinka, który nieziemsko kusił swoim aromatem.
- Zanim rzucimy się w wir zabawy, - zaczęła poważnie Mellisanna - niech będą atrakcją dla Was, prócz pobytu w mych gościnnych progach, dobra zabawa, do białego rana. Zapewnię Wam tańce-hulańce, czary- mary i wszystko będzie, nie do wiary. Ale najpierw trzeba wybrać nową miss, która będzie godnie pełnić swoje zaszczytne stanowisko przez kolejny rok.
Oczy wszystkich zwróciły się na Byśkę.
- Ale jaka nowa miss? Ja się nie zgadzam, korony nie oddam. Przecież tylko ja mogę być miss…
- Hokus, pokus, mała mysz, niech na twarzy będzie pryszcz. – Edwina zrobiła wskazującym palcem kółko pokazując na Byśkę i natychmiast na jej nosie urosła wielka czerwona krosta. Była tak duża, że wiedźmowa miss widziała ją bez zaglądania w lusterko.
- AAAA! – krzyknęła z przerażenia zasłaniając twarz dłońmi.
- Edwina. – Przywołała siostrę do porządku Violande.
- Przepraszam, ale cały dzień się prosi. – Edwina nie potrafiła powstrzymać się od śmiechu.
- Ty małpo wredna! – syknęła Byśka – Jak rzucę na ciebie zaklęcie, to przez tydzień z toalety nie wyjdziesz! – odgrażała się.
- Bindusto – Aitana machnęła różdżką i natychmiast usta Byśki zasznurowały się, tworząc na zakończeniu piękną kokardę. Zazwyczaj to zaklęcie rzucała na osoby, które zamiast zachwalać dobrą książkę zdradzały jej zakończenie, ale teraz było równie przydatne. – Pamiętaj, że jest nas więcej. – szepnęła nowicjuszka do prawie byłej miss wiedźm.
- Byśka, jako pierwsza od wielu lat miss, możesz powiedzieć, jakie cechy powinna mieć miss. Ale nie możesz tupać i pluć na każdego. Wszystkie siostry chciałyby być na twoim miejscu. A o tym zaszczytny tytuł możesz powalczyć w kolejnym roku. – Violande skinęła na Aitanę, żeby ta zdjęła czar z Byśki i dała jej możliwość odpowiedzi,
- No cóż… Skoro ty Wielka Wiedźmo prosisz, to oczywiście odpowiem. Nowa miss, powinna być stanowcza, jak ja. Skoro mówię, że nie oddam korony, to nie zamierzam zmienić zdania. Powinna być szczera, a ja całkiem szczerze mówię, że żadna a was nie zasługuje, by nosić koronę. I gówno mnie obchodzi, że mogą kogoś zranić moje słowa. I musi być wredna. A przecież wiadomo, że wredniejszej wiedźmy ode mnie nie znajdziecie! O! – To mówiąc usiadła na tronie.
- To prawda. Jesteś wyjątkowo wredna – przyznała Violande. – Tym bardziej uznałam, że Drusilla powinna ci wręczyć dziś nagrodę.
Siostra wiedźma podeszła do miss pchając wózek z domkiem pająków, który towarzyszył jej na każdym kroku.
- Nic tak nie podnosi poziomu wredności jak opieka nad tymi stworzeniami – Na twarzy Drusilli pojawił się szelmowski uśmieszek. – W nagrodę za twoje królowanie przez miniony rok, będziesz mogła zaopiekować się tymi pupilami. Od teraz jesteś pierwszą opiekunką pajęczej rodziny. – To mówiąc przywiązała wózek do ręki Byśki, która podskoczyła jak oparzona.
- Pająki? Ale ja się boję pająków! Ja mam arachnofobię! – krzyczała chcąc uwolnić rękę.
- O, jakże mi przykro… - Drusilla wygięła usta w podkówkę – Pomyśl sobie, że to kotki, albo pieski. Są tak samo miłe i nie robią hałasu.
Odwróciła się i z zadowoloną miną odeszła. Ulżyło jej niemiłosiernie, bo przez ostatni rok sama walczyła ze strachem przed pająkami. Na całe szczęście w swoim domu, zamieniła te bestie w koty i to pozwoliło jej wytrwać w dobrym zdrowiu psychicznym. Ale tego sekretu nie zamierzała zdradzić prawie byłej miss.
KONIEC
W projekcie II sabatu w Hotelu Marzenie udział wzięli:
Melissanna – Magdalena Hupało
Violande – Jolanta Bartoś
Edwina – Edyta Synyszyn
Drusilla – Dorota Staniszewska
Marianna – Martyna Bąk
Gabriella – Katarzyna Góral
Evanora- Ewa Szczęsna
Tośka – Bożena Meja
Anawella – Anna Śmieszna
Wredota – Anna Gardias
Aitana – Nitka Adek
Hedera – Bogna Bendzieszak
Byśka – Agnieszka Szwenk
Redakcja tekstu: Jolanta Bartoś.
Twój post emanuje błyskotliwością! Wnikliwy, dobrze sformułowany i prawdziwy klejnot. Dziękuję za podzielenie się cennym punktem widzenia.
OdpowiedzUsuń