środa, 28 lutego 2018

Ewa Pirce – "Córka pedofila"


HISTORIA ZAINSPIROWANA PRAWDZIWYMI ZDARZENIAMI



Tytuł: "Córka pedofila"
Autor: Ewa Pirce
Wydawnictwo: Wieża Czarnoksiężnika
Rok wydania: 2017
Stron: 320



OPIS:


Są wydarzenia, które poruszają do głębi.
Są ludzie, obok których nie jesteś w stanie przejść obojętnie.
Są opowieści, co – raz opowiedziane – już na zawsze z Tobą pozostają. 
Są doświadczenia zmieniające nas na całe życie...

Taka właśnie jest historia Lexi – nastolatki, jaką możesz znać, dziewczyny innej niż wszystkie.




MOJE WRAŻENIA:



Po  raz pierwszy o książce usłyszałam, kiedy jeszcze nie została wydana, przed jej premierą. Już sam tytuł wzbudził moje zainteresowanie. Od tej chwili wiedziałam, że muszę ją koniecznie przeczytać. W końcu nadszedł ten długo oczekiwany dzień. Książka znalazła się w moich rękach. Zaczęłam czytać... Pewnie jesteście ciekawi, co było dalej. Czy spełniła pokładane w niej nadzieje? Nie przedłużam, już piszę.

Kim jest Lexi? Odpowiedź jest prosta, to nastoletnia dziewczyna z bagażem doświadczeń. Tak, dobrze widzicie, Lexi ma mnóstwo problemów w życiu. Jest osamotniona, wyobcowana, z nikim się nie przyjaźni, nikomu nie potrafi zaufać. Dlaczego? Może dlatego, że w dzieciństwie porzuciła ją matka... Może dlatego, że została z ojcem... Ojciec to nie ten z grona kochających, to zwykły potwór – alkoholik i pedofil. Tak czytelniku, dobrze widzisz... Ojciec zagląda do sypialni córki, po to, co nie powinien sięgać, nawet o tym pomyśleć. Powiecie, przecież ta młoda bohaterka mogła o tym komuś powiedzieć? Może i mogła, ale nie każdy potrafi mówić o tym, co się z nim dzieje. Doznane krzywdy wyciskają piętno na jej psychice. Nikt  nie dostrzega jej sytuacji. Pewnego dnia coś się zmienia. W szkole o rozmowy z nią zabiega Henry. Pojawia się też pewien chłopak o imieniu James. Oni też mają swoje tajemnice. Henry jest gejem, to powoduje, iż jest odtrącany przez społeczeństwo i własnego ojca. James z kolei sam potrzebuje pomocy. Co mu jest? Czy Lexi uwolni się od ojca? Co się stanie z Henrym? Przeczytajcie sami.

"Córka pedofila" to debiut autorski Ewy Pirce. Muszę podkreślić, że bardzo udany debiut. Ta książka mnie nie zawiodła. Od pierwszej strony wciągnęła mnie w świat bohaterów. Czytałam ją szybko i z ogromnymi emocjami. Powieść napisana jest prostym w odbiorze językiem. Dodatkowo ciekawa fabuła i wspaniale wykreowani bohaterzy nie pozwolą przejść obok niej obojętnie. Lexi wzbudziła we mnie mnóstwo uczuć. Było mi jej żal, że tak potoczyło się jej nastoletnie życie, Doświadczyła w swym młodym wieku zbyt wiele bólu, cierpień i krzywd. Nie dziwię się, że zamknęła się w sobie. Próbuje sobie sama jakoś poradzić np. poprzez samookaleczenie. Tak wiem, to nie jest rozwiązanie, ale ona nie ma nadziei na lepsze jutro. Nienawidzi ojca. Nie dziwię się jej, podczas czytania sama miałam ochotę udusić jej ojca.  Ona chciała, tylko aby ktoś ją pokochał i aby ona mogła kochać. 

Oprócz pedofilii autorka zwraca też uwagę na problematykę orientacji seksualnej. Na przykładzie Henrego pokazuje, jak społeczeństwo odrzuca go, ze względu kim jest. Zapytam, kim jest? Dla mnie człowiekiem, przyjacielem Lexi i Jamsa. Nie różni się niczym, więc nie rozumiem, dlaczego ojciec go odrzuca, unika, powoduje, że czuje się samotny. On chciał być tylko akceptowany. Może troszkę więcej tolerancji. To, że ktoś jest gejem, nie znaczy, że jest gorszy. Nie ma potrzeby z nich szydzić, wyśmiewać. Ten, kto tak czyni, najpierw niech zajrzy w głąb siebie i zapyta, jakim jestem człowiekiem? Chcesz żyć po swojemu, daj żyć tak samo innym. Wracając do powieści... Autorko, dlaczego tak postąpiłaś z Henrym? 

"Córka pedofila" to powieść, którą koniecznie trzeba przeczytać. Są takie książki obok, których nie można przejść obojętnie i to jest własnie taka książka. Myślę, że nie będziecie zawiedzeni. Spodziewajcie się wielu emocji, refleksji o życiu, o tym, co jest obok nas, a co niekiedy nie dostrzegamy. Może nawet nie chcemy dostrzec, bo przecież, po co się mieszać? Ilu tak myśli? Gorąco polecam!




Za możliwość przeczytania i zrecenzowania dziękuję autorce.




Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym:
Dziecięce poczytania; Olimpiada czytelnicza; Czytam, bo polskie

Layla Wheldon – "Dance, sing, love. Miłosny układ".


Zatrać się w historii pełnej pasji, pożądania, 
niespodziewanych zwrotów akcji i gorących rytmów.
Po prostu: DANCE & SING & LOVE!




Tytuł: "Dance, sing, love. Miłosny układ"
Autor: Layla Wheldon
Wydawnictwo: Helion
Rok wydania: 2017
Stron: 521



OPIS:

Livia Innocenti jest zawodową tancerką. Razem z zespołem tworzy show podczas koncertów i w teledyskach największych gwiazd muzyki rozrywkowej. James Sheridan jest topowym piosenkarzem, bożyszczem fanek i ulubieńcem portali plotkarskich.

Spotykają się w Rzymie w czasie wspólnego tournée po Europie. Livia szybko się przekonuje, że młodemu celebrycie woda sodowa uderzyła do głowy. Nikt jej tak nie irytuje na próbach, jak arogancki i egoistyczny James. Na dodatek choreografia została pomyślana tak, że kilka utworów wykonują w duecie. Początkowo nie potrafią się porozumieć i nawzajem się ignorują, jednak serca nie da się oszukać, nie na dłuższą metę. Czy będzie to szczęśliwy układ? Jakie role przyjdzie im wspólnie zatańczyć w tej historii?

Podążanie za głosem serca nie zawsze jest takie proste, jak się wydaje. I nie zawsze słuszne. Czasem kierowanie się rozumem to najlepsza droga, zwłaszcza gdy miłość, zamiast uszczęśliwiać, sprawia ból.



MOJE WRAŻENIA:


O tej książce słyszałam wiele opinii, każda z nich była inna. Jednych powieść zachwyciła, inni wyrażali swoje niezadowolenie. Postanowiłam sama się przekonać, jaka jest naprawdę, tym bardziej że okładka przyciągała mój wzrok. Jednoznacznie kojarzyła mi się z tańcem. Wiemy jednak, że okładka to nie wszystko, ważna jest też treść. Jaka ona jest? Czy spodobało mi się to, co przeczytałam? O tym już za momencik.

Wydawać by się mogło, że Layla Wheldon to zagraniczna pisarka, tymczasem jest to debiutująca polska autorka. "Miłosny układ" przed wydaniem był publikowany na wattpadzie, gdzie przez długi czas utrzymywał się na pierwszym miejscu i uzyskał rekordową liczbę odsłon. Co w takim razie przyciągnęło tylu czytelników? Fabuła, bohaterowie, czy może jeszcze coś innego...

Livia Innocenti to ambitna dziewczyna, dla której taniec jest wszystkim. Często razem ze swoim zespołem występuje w teledyskach największych gwiazd muzyki. Pewnego dnia dostaje propozycję wystąpienia razem z bożyszczem fanek – Jamsem Sheridan. Liv nie przepada za młodym celebrytą, denerwuje ją i irytuje. Uważa go za egoistycznego i aroganckiego człowieka, zmuszona jest jednak z nim pracować. Jej choreografia została tak pomyślana, że kilka utworów wykonują w duecie. Dodatkowo James wymusza na niej, aby pokazała mu Rzym. Spacer ten nie jest idealny, pogłębia niechęć Liv do chłopaka. Jednak w pewnym momencie coś się zmienia. Serca nie da się oszukać. Czy to będzie szczęśliwy układ? Czy ta miłość uszczęśliwi, czy przyczyni się do bólu i cierpienia? To wszystko wyjaśni wam książka, nie będę zdradzała więcej fabuły...

W sumie nie wiem, od czego zacząć... Może najpierw kilka słów o okładce. Widzimy na niej młodą dziewczynę w tańcu. Możemy się domyślić, że to, co robi to jej pasja. Wyobraźnia podpowiadała mi, że ten taniec będzie wyskakiwał z każdej strony, będzie dominował i poznam go od poszewki. Tym bardziej że sama ku temu nie mam zdolności. Czy tak właśnie było?

Książkę, mimo dużej objętości czyta się bardzo szybko, pochłonęłam ją w dwa wieczory. Wywołała we mnie mieszane uczucia. Ciekawa fabuła nie pozwalała mi się nudzić przy czytaniu. Akcja była wartka i  wciągająca. Momentami miałam jednak ochotę odłożyć książkę na półkę, jednak ciekawość co będzie dalej oraz sami bohaterowie nie pozwalali mi na to. Właśnie bohaterowie – jacy oni byli? James jak dla mnie był irytujący, momentami doprowadzał mnie swoim zachowaniem do szału. Łatwo wpadał w szał, okazywał zazdrość. Liv też nie do końca była idealna. Chociaż bardzo ją polubiłam, miałam niekiedy ochotę nią potrząsnąć. Zbyt dużo alkoholu zaserwowała jej autorka. Co dziwniejsze, jak na kogoś, kto tyle pił zawsze pozostawała trzeźwa. Dobrze, że pod koniec książki coś się w jej zachowaniu zmienia, przewartościuje. Również postacie drugoplanowe zasługują, aby spojrzeć na nie przychylnym okiem. 

Layla Wheldon ciekawie przedstawiła również świat show-biznesu. Mogliśmy poznać, jak to wszystko się odbywa, jak toczą się przygotowania do koncertów. Każdy koncert w innym miejscu, dzięki czemu poznaliśmy wiele interesujących miejsc. Mogłam razem z nimi podróżować i zwiedzać.

Muszę, muszę jeszcze wspomnieć o zakończeniu... W sumie tego się nie robi czytelnikowi! To jest niedozwolone! Teraz jeszcze trzeba cierpliwie poczekać na drugą część...

"Dance, sing, love. Miłosny układ" to książka przepełniona pasją do tańca i muzyki. Na pewno pozostanie na jakiś czas w waszych myślach. Polecam! Zapoznajcie się z jej treścią.








Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym:
Olimpiada czytelnicza























Sylwia Trojanowska – "Szkoła latania"





Tytuł: "Szkoła latania"
Autor: Sylwia Trojanowska
Wydawnictwo: Videograf
Rok wydania: 2015
Stron: 278



OPIS:



Życie osiemnastoletniej Kaśki zmienia się o 360 stopni, gdy pewnego dnia zdaje sobie sprawę, że musi schudnąć.
Kiedy po wielu perturbacjach trafia w ręce ekscentrycznej specjalistki od odchudzania, zaczyna się nowy, znacznie lżejszy i szczęśliwszy rozdział w jej życiu. Kaśka diametralnie odmienia swój stosunek do szkolnych prześladowczyń, staje się asertywna, otwiera się na nowe znajomości, a przede wszystkim po raz pierwszy w życiu poznaje smak miłości.




MOJE WRAŻENIA:



Przychodzę do Was dzisiaj z kolejną propozycją książkową. Co tym razem dla Was wybrałam? Za chwilkę będziecie mieli okazję się przekonać.

Życie wielu z nas nie jest proste. Każdy boryka się z jakimiś problemami, wielu z nas ma liczne kompleksy. Jedni większe, inni mniejsze, a niektórzy nie mają ich wcale (tak twierdzą, chociaż później i tak na coś się żalą). Większość potrafi sobie z nimi poradzić, niektórzy jednak potrzebują pomocy i wsparcia. Wyobraźcie sobie, macie kilka kilogramów wagi w nadmiarze. Dla niektórych nie stanowi to problemu, nie przejmują się tym wcale, ale są też osoby, które nie umieją się z tym pogodzić, nie mogą spojrzeć na siebie w lustrze. Marzą o szczupłej sylwetce. Planują diety. Gorzej, gdy nadwagę ma nastolatka. Nie dość, że wpada w kompleksy, to dodatkowo niejednokrotnie szykanowana jest przez grono rówieśników. Właśnie z taką bohaterką będziemy mieć do czynienia w niniejszej książce.

Poznajcie Katarzynę Laskę – 18-letnią dziewczynę z dużą nadwagą i kompleksami. Kasia pochodzi z rodziny, która lubi sobie dobrze zjeść. Większość z nich jest otyła. Ta otyłość jest dla nich powodem dumy. Nie rozumieją, jak można nie lubić dobrze zjeść. W rodzinnym domu tylko mama Kasi jest osobą szczupłą i często z tego powodu słyszy przykre słowa od niektórych członków rodzinki. Prym w tym wiedzie ciocia Matylda. Tymczasem nasza bohaterka sama mówi o sobie w ten sposób:

"Jak można nazywać się Laska i wyglądać jak pączek, wielki, przerośnięty pączek, na dodatek oblany podwójną warstwą lukru? Katarzyna Pączek... Tak, w zasadzie to chyba "Pączek" bardziej pasowałoby do mnie niż "Laska", ale cóż..."

Kasia do pewnego momentu życia, też lubi sobie podjeść, ma w swoim pokoju zapas słodyczy. Jednak pewnego dnia, kiedy mdleje podczas rodzinnego przyjęcia, postanawia przejść na dietę. W tej decyzji wspiera ją mama i jej przyjaciółka, pozostała część rodziny nie rozumie jej zachowania. Razem z mamą poszukuje dobrego specjalisty. Żaden jednak nie wydaje się godny zaufania. W końcu natrafiają na Penelopę – ekscentryczną dietetyczkę, która prowadzi Szkołę Latania. Po wstępnej rozmowie, przedstawieniu warunków działania szkoły, zaprasza Kasię na zajęcia. Penelopa umiejętnie motywuje naszą bohaterkę do walki z przeciwnościami. Dzięki niej dziewczyna poznaje nowych przyjaciół, zaczyna wierzyć bardziej w siebie, staje się otwarta. W jej życiu pojawia się Max – pierwsza miłość Katarzyny. Piszą ze sobą e-maile, sms-y. Czy coś z tego będzie? Czy jej uczucie do Maxa ma szansę się rozwinąć? Jak myślicie, czy Kasia podoła, czy uda się jej schudnąć? Czy zmieni swoje zwyczaje żywieniowe?  Przeczytajcie sami.

Sylwia Trojanowska poruszyła w swej książce trudne tematy i jeden z wielu problemów ówczesnej młodzieży. Zrobiła to w doskonały sposób, ponieważ książka daje nadzieję, że jeśli czegoś bardzo chcesz to może się to udać. Wystarczy dobra motywacja i wiara w spełnienie narzuconego celu. To powieść nie tylko o odchudzaniu, o pierwszej miłości, czy o przyjaźni, poruszony został też wątek przemocy w rodzinie, czy też upokarzanie i poniżanie ze strony bliskich osób. Jest tak napisana, że nawet nie wiadomo kiedy i pojawia się ostatnia strona. Nie sposób też wspomnieć o pięknej okładce, która przyciąga wzrok. Bohaterowie wspaniale wykreowani. Bardzo polubiłam Kasię. Towarzyszyłam w jej zmaganiach i sukcesach. To wspaniała dziewczyna, która dobrze wykorzystuje swoją szansę. Sprzeczne uczucia wzbudził we mnie Max, sama do końca nie wiem, czy go lubię, czy mnie denerwuje. Za to na pewno nie cierpię ciotki Matyldy. ta kobieta wywoływała we mnie instynkt morderczy. Jak można być tak wredną osobą i ranić cudze uczucia. Zawsze przekonana o swej racji. Coś strasznego... Zapomniałabym, jeszcze Penelopa – ciepła, miła i stanowcza osoba. Jej zajęcia emanowały wspaniałą atmosferą, aż samemu chciałby się w nich wziąć udział. Jeszcze długo mogłabym pisać, ale czasem moglibyście nie dobrnąć do końca.

"Szkoła latania" to książka, w której niektórzy znajdą podpowiedź, iż jeśli czegoś bardzo chcesz, to jest to możliwe. Przy niej na pewno nie będziecie się nudzić. Jeśli zaczniecie czytać, na pewno wciągnie Was swą treścią i szybko zobaczycie ostatnią stronę. Gwarantuję Wam, że po jej skończeniu zapragniecie sięgnąć po kontynuację. Następna część o losach Kaśki nosi tytuł "Blisko chmur". Serdecznie polecam!






Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym:
Dziecięce poczytania; Olimpiada czytelnicza; czytam, bo polskie






Anna Dąbrowska - "Jutro będziemy szczęśliwi."


Życie pisze własne scenariusze



Autor: Anna Dąbrowska
Tytuł: "Jutro będziemy szczęśliwi"
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2017
Stron: 303




OPIS:



Trzy lata – już tyle czasu Zuza próbuje poskładać swoje życie od nowa, ale w tej skomplikowanej układance wciąż brakuje najważniejszego elementu – jej wielkiej miłości.
Adam zniknął bez słowa pożegnania, zostawiając ją samą, ze złamanym sercem.
Kiedy Zuza postanawia zmienić swoje życie, zjawia się Adam...




MOJE WRAŻENIA:


Święta już dawno minęły... mamy już luty. Za oknem szaleje siarczysty mróz, a w moim pokoju panuje grypa. Co robić, kiedy dopada cię choróbsko? Wiadomo wziąć leki, zrobić herbatkę, przykryć kocykiem i oddać się lekturze. I to lekturze nie byle jakiej, lecz takiej z górnej, lepszej półki. Taka jest właśnie twórczość Ani Dąbrowskiej. Jutro będziemy szczęśliwi to książka, która przenosi nas do magicznego czasu świąt Bożego Narodzenia. Według mnie to taka książka, którą warto przeczytać w każdej chwili. Zawiera w sobie tyle myśli i mądrości, skłania do refleksji, iż warto mieć w swej biblioteczce. Czy warto przeczytać? Hmmm... o tym za chwilę się przekonacie.

Kiedy dwoje ludzi się poznaje, zakochuje w sobie, to zawsze dzieje się to z myślą, że będzie to wieczne. Odpowiednio pielęgnowane może trwać i trwać. W takich chwilach chcemy, tylko aby nasza miłość była odwzajemniona, a nasz związek idealny, jedyny w swoim rodzaju. Tak też myślała nasza bohaterka – Zuza, kiedy rozpoczynała swój związek z Adamem. Była szczęśliwa i radosna, uśmiechnięta, zadowolona z życia. Wszystko to jednak trwało do czasu... Pewnego dnia Adam zniknął bez śladu, bez słowa pożegnania. Mijają trzy długie lata... Zuza nadal pamięta o swym ukochanym. Rozpamiętuje i cierpi, zastanawia się, dlaczego tak się stało. W końcu postanawia zapomnieć i ułożyć sobie życie na nowo. Spotyka się z Marcinem. Tylko czy można zapomnieć o kimś, kogo się tak mocno kochało? Czy nowy związek ma jakąś szansę przetrwania? 
Życie w Urokliwym toczy się dalej swoim rytmem. Niespodziewanie, na krótko przed świętami powraca Adam. Tak, dobrze myślicie to ten Adam. Chłopak ma jeden cel – odzyskać miłość Zuzy. Tylko, czy jest to jeszcze możliwe? Jak Zuza zareaguje na jego powrót? Jakie sekrety zostaną wyjaśnione? Czy Zuza wysłucha go i mu wybaczy?  Czy ta miłość obudzi się na nowo? Dużo tych pytań, ale na każde z nich znajdziecie odpowiedź.

Anna Dąbrowska to autorka, po której książki sięgnę zawsze i całkiem w ciemno. Jeszcze nigdy mnie nie zawiodła. Znajduję w nich sporą dawkę emocji, skłania mnie do refleksji, do przystanięcia na chwilę i zastanowienia się nad tym, co czytam. Autorka pisze barwnym, plastycznym językiem, rozbudza wyobraźnię. Dzięki temu miasteczko Urokliwe było mi łatwo odtworzyć w myślach. Czułam się, jakbym tam sama mieszkała. Poznałam wszystkich mieszkańców, ich kłopoty, smutki i szczęśliwe chwile. Pokochałam ich. Na uwagę zasługuje też ojciec Zuzy, który jest niesamowitą postacią.  Zżyłam się z Zuzą, współczułam jej, byłam z nią w każdej chwili. Nawet Adam nie pozostał mi obojętny. Miał chłopak swoje wady, ale jak go nie lubić. Z jednej strony dobrze rozumiem, dlaczego tak postąpił, z drugiej strony zastanawiam się, czy dobry obrał wtedy kierunek? Może mógł zrobić inaczej? A może tak po prostu musiało być? 

"Życie jest nazbyt nieprzewidywalne. Wstawiając zapiski w karty kalendarza o tym, czego dokonamy w nowym roku, igramy z własnym przeznaczeniem. Zapominamy, że los ma wobec nas określone plany i obojętnie co byśmy zrobili bądź czego nie zdążyliśmy zrobić, stanie się to, co zostało nam zapisane."

Fabuła książki rewelacyjna, główni bohaterowie dobrze wykreowani. Również postacie drugoplanowe idealnie tu współgrają. Podoba mi się również zastosowanie narracji pierwszoosobowej, dzięki której wszystkie wydarzenia mogę poznać zarówno z perspektywy Zuzy, jak i Adama. Do tego niepowtarzalny klimat świąteczny. Z tej książki zapachy anyżu, wanilii, imbiru, pierniczków dolatują do nas z prawie każdej strony. Nie można się od niej oderwać i nawet nie wiadomo kiedy pojawia się ostatnia strona.

"Jutro będziemy szczęśliwi" to powieść o miłości, rodzinie, przyjaźni, trudnych decyzjach, konsekwencjach poniesionych czynów. To opowieść o zwykłym miasteczku, w którym mieszkają zwykli mieszkańcy, przepełniona mądrościami, zmuszająca do refleksji. Każdy z Was znajdzie w niej coś dla siebie. Polecam Wam z całego serca! Ja do niej na pewno nie raz jeszcze wrócę.








Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym:
Olimpiada czytelnicza; Czytam, bo polskie; Dziecięce poczytania


niedziela, 25 lutego 2018

Janusz Leon Wiśniewski - "Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie."




Tytuł: "Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie."
Autor: Janusz Leon Wiśniewski
Wydawnictwo: Znak Literanova
Rok wydania: 2017
Stron: 509



OPIS:

Wszystko da się wyjaśnić. zapisać w liczbach i równaniach. Życiem rządzi prawdopodobieństwo, logika i udowadnialne twierdzenia. Przynajmniej jemu, naukowcowi, tak się wydawało, dopóki nie spędził wielu miesięcy w klinice w Amsterdamie i nie otarł się o śmierć, co całkowicie zburzyło konstrukcję jego świata.

Były przy nim w chwili największej tragedii, mimo że je zawiódł, skrzywdził, zdradzał, upokorzył.
Dlaczego?

Wszystkie jego kobiety.

Milena, niesforna, uderzająco piękna i wyuzdana femme fatale. Daria, jego była studentka, "kruche, naiwne dziewczę w wieku jego córki", o oczach jak niezapominajki. tajemnicza Ludmiła, z którą rzekomo łączył go tylko seks. Natalia, fascynująca, bezpruderyjna artystka, niezastąpiona partnerka do filozoficznych dysput. Justyna - miała być jedynie lekiem na jego depresję po rozstaniu z żoną. Ewa, tak samo charyzmatyczna, jak eteryczna, zachwycająco mądra nauczycielka, która na nowo buduje jego świat.

Kim był dla nich? Kim one były dla niego? Której był coś winien, której kiedyś podarował za mało, a która była mu wdzięczna?

Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie to najbardziej przejmująca i osobista powieść janusza Leona Wiśniewskiego. Hołd złożony kobiecości i hymn pochwalny ku czci miłości, która bywa potężna jak śmierć.
Dlatego warto dla niej żyć.




MOJE WRAŻENIA: 


Niekiedy słowa nie są w stanie wyrazić tego, co człowiek czuje po przeczytaniu danej książki. Jeszcze różne myśli krążą po mej głowie. To moje pierwsze spotkanie z twórczością Janusza Leona Wiśniewskiego i już wiem, że na pewno nie ostatnie. Zamierzam w najbliższym czasie sięgnąć po inne jego powieści. Pewnie zastanawiacie się, co mnie zachwyciło w twórczości autora. Za chwilę się o tym przekonacie...

Życie pisze dla nas różne scenariusze, nie zawsze są one słodkie i idealne, zdarza się, że dochodzi w nim do przykrych zdarzeń. Ileż razy jest tak, że dochodzi do wypadku, w którym giną bliscy lub zapadają w śpiączkę. Niekiedy nawet konieczne jest takie wprowadzenie w śpiączkę dla dobra poszkodowanego. Wyobraźcie sobie, że pewnego dnia budzicie się w szpitalu i dowiadujecie się, że przespaliście pół roku ze swego życia, a na dodatek nic nie pamiętacie. Nie wiecie, jak się w tym szpitalu znaleźliście. Jaka byłaby Wasza pierwsza myśl? Czy zaczęlibyście rozpamiętywać całe swoje życie? Jak w takim razie postąpi nasz bohater, którego właśnie to spotkało?

Nasz bohater, znany naukowiec budzi się nagle po sześciu miesiącach w klinice w Amsterdamie. Nie pamięta, jak doszło do wypadku, ani jak się tu znalazł. Dowiaduje się, iż znaleziono go na dworcu w Apeldoorn i że zdiagnozowano u niego wylew krwi do mózgu. W trakcie śpiączki otarł się również o śmierć kliniczną. Mężczyzna nie pamięta nic z tamtego okresu. Wszystkiego dowiaduje się od lekarza i pracowników kliniki. Wybudzenie nie oznaczało jednak szybkiego powrotu do domu, bohatera czekała jeszcze długa rehabilitacja. Pobyt w szpitalu sprzyja rozmyślaniu, tym bardziej że bohater dowiaduje się, iż podczas śpiączki odwiedziły go wszystkie jego kobiety. Muszę powiedzieć, że troszkę ich miał, zmieniał je "niczym rękawiczki". Mężczyzna zastanawia się nad swoimi dawnymi związkami, wspomina swą żonę, z która się rozwiódł. Pięknie opisuje relacje ze swoja córką Cecylią. Każda z jego kobiet była inna, ale obdarzona inteligencją. Żadna nie mogła go zatrzymać przy sobie na dłużej. Rozkochiwał je w sobie, dawał uczucia, lecz nie angażował się do końca, w jakiś sposób swoim postępowaniem wyrządzał im krzywdę. Dlaczego, więc go odwiedziły? Czy było im go żal? Czy chciały zobaczyć go po raz ostatni? Może wciąż go kochały, mimo doznanych krzywd? Nie chcę Wam zdradzać za wiele, musicie sami się zapoznać ze wspomnieniami lub jeśli można tak powiedzieć z rachunkiem sumienia naszego bohatera. 

Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie to książka, której raczej nie przeczytacie w jeden wieczór. To powieść, której nie da się przeczytać błyskawicznie. Momentami trzeba się zatrzymać i pozwolić oddać refleksjom. Fabuła jest ciekawa i mocno rozbudowana, ale taka właśnie powinna być. Zachwyca nas i intryguje, chwyta za serce. Treść wspaniale oddaje hołd kobiecości, mamy tutaj do czynienia z aspektami miłości, zdrady, samotności, czyli z tym, co nieobce jest nam w życiu codziennym. W powieści występuje narracja trzecioosobowa, która wprowadza nas w życie bohatera. Odkrywa przed nami przeszłość, miesza się z teraźniejszością. Postać naszego bohatera została perfekcyjnie wykreowana. Zżyłam się z nim, czytając powieść, co jednak nie oznacza, że pochwalałam wszystkie jego decyzje życiowe. Często zastanawiałam się nad jego postępowaniem, jego krokami. Myślałam, czy mógł postąpić inaczej. Poznawanie go to zarazem zgłębianie jego psychiki.

Podsumowując, uważam że to pierwsze spotkanie z twórczością autora spełniło moje oczekiwania. To książka, obok której nie można przejść obojętnie, ona porwie Cię swą treścią i skłoni do refleksji, do zastanowienia się nad swoim życiem i postępowaniem. Jeśli będziecie mieli okazję, przeczytajcie koniecznie. Polecam!







Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym:
Olimpiada czytelnicza; Czytam, bo polskie, Dziecięce poczytania

.

Mia Sheridan – "Eden. Nowy początek"


NIC NA ŚWIECIE NIE JEST TAK MOCNE JAK PRAWDZIWA 
MIŁOŚĆ!



Tytuł: "Eden. Nowy początek"
Autor: Mia Sheridan
Wydawnictwo: Helion
Rok wydania: 2016
Stron: 311



OPIS:


Po tragicznej powodzi, w której na własną prośbę zginęli niemal wszyscy mieszkańcy Akadii, życie Caldera i Eden zmieniło się diametralnie. Oboje myślą, że to drugie nie żyje, że padło ofiarą zbiorowego szaleństwa sekty. Eden znajduje bezpieczną przystań w domu bogatego jubilera i uczy jego wnuczkę grać na fortepianie, a Calder walczy z demonami pod opieką Xandra – przyjaciela z lat dzieciństwa, który także stracił w powodzi całą swoją rodzinę. Powoli uczą się żyć bez siebie – ona dowiaduje się, że jako dziecko została porwana, i odnajduje matkę, on zostaje uznanym artystą malarzem. Jednak nic nie jest w stanie zapełnić pustki, jaką oboje odczuwają, zabić tęsknoty za utraconą miłością. Złamane serca pozostają złamane... do czasu, gdzy drogi Caldera i Eden znów się przecinają.

Przypadek czy przeznaczenie? raz jeszcze powrót do świata, w którym mądrość, miłość i odwaga pozwalają bohaterom przetrwać najcięższe chwile. Zobacz, jak walczą o swoją godność, spełnienie i szczęście.

Eden. Nowy początek to książka o walce dobra ze złem, miłości mocniejszej niż śmierć i sile nadziei, która nie pozwala poddać się rozpaczy. Od zarania dziejów do końca świata.




MOJE WRAŻENIA;



Czas na ponowne spotkanie z twórczością Mii Sheridan i jej bohaterami, których poznałam w poprzedniej książce, czyli "Calder. Narodziny odwagi". Z wielkim zaciekawieniem sięgnęłam po kontynuację. Byłam bardzo zainteresowana, jak potoczyły się ich losy? Co się z nimi działo? Czy udało im się ułożyć życie? Jesteście, chociaż trochę ciekawi? Mam nadzieję, że tak... Zresztą i tak wam opowiem...

Katastrofa, powódź, wypadek – nieszczęśliwe wypadki, które niestety mają miejsce w naszym życiu, zawsze są bolesne, odciskają swoje piętno na drugim człowieku. Pomyślcie, jakbyście się czuli, będąc świadkiem powodzi, w której giną niemal wszyscy... Pewnie odczuwalibyśmy radość, że udało się nam przeżyć, ale z drugiej strony i wyrzuty sumienia, że ja żyję, a bliskie mi osoby nie. Ból, rozpacz i inne uczucia początkowo dochodziłyby do głosu w naszych sumieniach. Pogodzenie się z tym byłoby trudne, lecz nie, niemożliwe, ponieważ czas leczy rany, uzdrawia. Po czasie przyszłoby pogodzenie się z rzeczywistością. Właśnie z tym wszystkim zmagać się będą nasi bohaterowie.

Po tragicznej powodzi, w której zginęli niemal wszyscy mieszkańcy Akadii, nic nie jest proste. Życie w ówczesnym świecie bez tożsamości, dokumentów nie należy do łatwych. Do tego dochodzą te wszystkie nowinki techniczne, urządzenia, które są obce dla osób przebywających w sekcie. Z tym wszystkim przyjdzie się zmagać naszym uratowanym. Z powodzi uratowały się tylko trzy osoby – Calder i Xander oraz Eden. Ich ścieżki jednak się rozeszły i nic nie wskazywało na to, że kiedyś się przetną ze sobą. Eden przepełniona bólem po stracie ukochanego znajduje mieszkanie u obcego człowieka Feliksa, który daje jej pracę i zapewnia mieszkanie. Bohaterka próbuje ułożyć sobie życie, mimo tęsknoty i bólu, jaki odczuwa na myśl o  stracie Caldera. Dzięki Feliksowi udaje jej się przetrwać i to właśnie on, po swej śmierci zostawia jej tajemniczą teczkę, dzięki której odnajduje swą tożsamość i dom rodzinny. Tymczasem Calder również zmaga się ze swoimi demonami po stracie Eden, różne myśli przelatują mu przez głowę. Obok niego jest jednak Xander, przyjaciel z Akadii, który nad nim czuwa. W końcu wydawałoby się, że i Calder układa sobie życie. Zostaje uznanym malarzem, ma dziewczynę. 
Mijają trzy długie lata pełne bólu i smutku... Nagle jedna wystawa obrazów zmienia wszystko. Ich ścieżki się spotykają i wszystko się zmienia. Czy to przeznaczenie, czy przypadek? Jak potoczą się ich losy? Co się wydarzy w ich życiu? Musicie koniecznie przeczytać sami.

Jak dla mnie, powieść zbyt szybko dobiegła końca, nawet się nie spostrzegłam, a już była ostatnia strona. Mia Sheridan w tej części mnie zachwyciła, spowodowała, iż podczas czytania towarzyszyło mi mnóstwo emocji. Jej lekkie pióro prowadziło mnie przez całą książkę. Wyśmienita fabuła, dopracowana na każdym kroku spowodowała, że czytanie było przyjemnością. Podobnie jak w poprzedniej części i w tej zastosowana została narracja pierwszoosobowa, czyli z perspektywy Eden i Caldera. Ponownie mamy okazję wkroczyć w ich myśli, zobaczyć co czują, o czym marzą, czego się boją. Ich postacie zostały wspaniale wykreowane. Bardzo ich polubiłam, byłam z nimi w każdym momencie ich historii. Cieszyłam się z ich spotkania, czułam ich szczęście i ból, patrzyłam na rozkwitające ponownie uczucie. Uwiodły mnie ich sceny miłosne, które autorka przedstawiła subtelnie. Jedynie czego może mi brakowało, to większej obecności Xandra. Chętnie i o nim poczytałabym trochę więcej, w końcu przeżył to piekło razem z nimi. Na uwagę zasługują też postacie drugoplanowe, które odegrały istotną rolę w życiu bohaterów i były z nimi powiązane.

Eden. Nowy początek to książka o tragedii, o poszukiwaniu szczęścia, walka z demonami przeszłości, ale także próba odpowiedzi na pytania, kim są, skąd pochodzą. Tutaj odnajdziemy również piękną, bezgraniczną miłość, która potrafi pokonać wszelkie przeciwności. Nie mogę też zapomnieć o przyjaźni, która również została ukazana. To powieść, która na długo pozostanie w pamięci każdego czytelnika, a emocje jeszcze długo będą towarzyszyć nam w życiu codziennym.

Podsumowując, Mia Sheridan stworzyła książkę obok, której nie można przejść obojętnie. Jak zaczniecie czytać, na pewno nie będziecie mogli się od niej oderwać. Emocje będą Wam towarzyszyć od pierwszej do ostatniej strony. Koniecznie przeczytajcie!






Książka bierze udział w wyzwaniu:
Dziecięce poczytania i Olimpiada czytelnicza

czwartek, 22 lutego 2018

Agnieszka Gładzik – "Pomorzanie" [PATRONAT MEDIALNY]




Tytuł: "Pomorzanie"
Autor: Agnieszka Gładzik
Wydawnictwo: Videograf
Rok wydania: 2018
Stron: 390




OPIS:


Wiosna roku 1945. W ruinach zniszczonego Szczecina spotykają się młoda Polka i Niemka. Pomimo przeciwności losu między dziewczętami nawiązuje się więź, która zdeterminuje całe ich życie. Rozdzielone przez historię i politykę wrogich sobie krajów, usiłują zmierzyć się z trudną przeszłością i odnaleźć własną tożsamość.
Współczesny Szczecin. Po latach rozłąki na nowo przecinają się drogi dawnych przyjaciół. Rozczarowani życiem na emigracji, pragną powrotu do stanu sprzed wyjazdu,lecz najpierw muszą stawić czoło problemom, które skłoniły ich do opuszczenia kraju i zerwania ze sobą kontaktów. Kiedy nad jedną z nich wisi widmo śmiertelnej choroby, pozostali odkładają dawne animozje, usiłując znaleźć sposób na odwleczenie nieuchronnego.
Od odbudowy dawnych niemieckich miast przez działania szpiegowskie na terenie Berlina Zachodniego i antykomunistyczne demonstracje na Pomorzu Zachodnim powieść prowadzi nas przez nowożytną historię Polski i RFN, starając się znaleźć odpowiedź na pytanie o znaczenie i cenę przyjaźni zarówno w czasach podziałów, jak i pozornej otwartości.



MOJE WRAŻENIA:



Kiedy otrzymałam propozycję patronatu, musiałam chwilę się zastanowić, czy na pewno dam radę. Wiedziałam, że tematyka książki nie będzie lekka, łatwa i przyjemna. Wiedziałam jednak, iż ta książka mnie przyciąga, a opis zachęca do przeczytania. Nie mogłam przejść obok niej obojętnie. Odpowiedź mogła być tylko jedna: zgadzam się. Jak myślicie, czy spełniła nadzieje, jakie w niej pokładałam? Czy odłożyłam ją z myślą, że jeszcze kiedyś do tej historii wrócę? O tym za chwilę będziecie mieli okazję się przekonać.

Z twórczością Agnieszki Gładzik spotykam się po raz pierwszy, nie miałam wcześniej okazji przeczytać jej debiutanckiej powieści. "Pomorzanie" to książka, której akcja ukazana została w dwóch płaszczyznach. Jedną z nich stanowi wiosna 1945 roku, gdzie los stawia na swej drodze Polkę Dorotę oraz Niemkę Heike. Między dziewczętami, mimo panującej sytuacji w Szczecinie rodzi się przyjaźń i tworzy więź. Dziewczynki wspierają się nawzajem, razem biegają po Sttetinie, doznają zachodzących przemian. Nic jednak nie może trwać wiecznie, dopełniająca się historia i ówczesna polityka wrogich sobie krajów powoduje, iż muszą się rozstać i odszukać własną tożsamość. Ich życie będzie wyboiste i bardzo ciekawe. Czy jeszcze kiedyś się spotkają? Czy odnajdą się w przyszłości? Co je łączy ze współczesnymi losami Katarzyny, jej przyjaciółki Agaty i Zoltana? Kim są ci młodzi ludzie? Dużo pytań, ale na wszystkie znajdziecie odpowiedzi. Wystarczy sięgnąć po książkę.

Powieść skłania nas do refleksji, do zatrzymania się i zastanowienia. Porusza trudne, ale bardzo ważne tematy, które autorka wyśmienicie odzwierciedliła. Jesteśmy przenoszeni często w czasie, co akurat w tym przypadku jest konieczne i wcale nie przeszkadzało mi w czytaniu. Wręcz przeciwnie, z niecierpliwością oczekiwałam, co będzie dalej, jak potoczą się losy wszystkich bohaterów. Na pierwszy plan wysuwa się historia Pomorza. Chociaż nie znam za dobrze Szczecina, opisy pozwoliły mi go poznać i zobaczyć, zarówno ten z przeszłości, jak i ten współczesny. Książka jest dobrze napisana. Widać, iż autorka ma wiedzę, którą umie przekazać. Jest przepełniona emocjami i na pewno ważna dla ludzi z tych okolic, ale i dla wysiedlonych Niemców. 

Na naszą uwagę zasługują też bohaterowie, którzy zostali wspaniale wykreowani i obdarzeni siłą charakteru. Są inteligentni, silni, dla przyjaźni potrafią wiele poświęcić. Walczą o swe przekonania, miłość, rodzinę. Poznajemy ich z każdą stroną książki coraz lepiej, powoli odkrywamy ich sekrety, marzenia i minione wydarzenia z ich życia. Wydarzenia, które nie zawsze akceptują i które ciągle rozpamiętują. Naprawdę warto poznać ich bliżej.

Jeszcze może kilka słów o okładce. Patrząc na nią, na pewno nie pomyślelibyście, że te dwie dziewczynki, które się na niej znajdują, są zapowiedzią takiej historii.

Podsumowując, jeśli szukacie lektury, która ma Was skłonić do refleksji i nad którą trzeba się na chwilę zatrzymać, to koniecznie sięgnijcie po książkę Agnieszki Gładzik. Nie jest to książka łatwa, ale na pewno warta przeczytania. Wciągnie Was swą treścią od pierwszej strony, trudno będzie się od niej oderwać. Ja na pewno jeszcze kiedyś do niej wrócę. Szczerze polecam!





Za możliwość objęcia tej książki patronatem medialnym serdecznie  dziękuję Wydawnictwu Videograf






Książka bierze udział w wyzwaniu:
Olimpiada czytelnicza; Dziecięce poczytania; Czytam, bo polskie



środa, 21 lutego 2018

Stefan Jaksch – "Okruchy życia"




Tytuł: "Okruchy życia"
Autor: Stefan Jaksch
Wydawnictwo: Psychoskok
Rok wydania: 2016
Stron: 232



Opis:


Okruchy życia to powieść o losach bohatera, którego wzorcem był ojciec, znany chirurg, całkowicie oddany swej pracy. Dorastając w tym klimacie, zamierza kontynuować rodzinną tradycję, czego los mu nie ułatwia. Lata szkolne to różne interesujące sytuacje, w których dominuje jego pierwsza miłość i związane z nią intymne doznania. Poznajemy kręte ścieżki życia bohatera, z których wychodzi na prostą, osiągając życiowy i zawodowy sukces. Zostaje cenionym lekarzem. Po kolejnym rozczarowaniu, znajduje miłość swojego życia, ale i tym razem los go nie oszczędza.



Moje wrażenia:



Książkę przeczytałam jakiś czas temu, długo trwało, zanim dojrzałam do napisania z niej recenzji. Musiałam pozbierać myśli i teraz mogę  ubrać to w słowa.

Życie jest nieprzewidywalne, dla każdego pisze własne scenariusze. Los nie zawsze jest łaskawy, stawia nas często przed trudnymi wyborami, zmusza do podejmowania wielu decyzji. Nikt nie powiedział, że to wszystko będzie łatwe, że nasze życie będzie tylko usłane różami. Często popełniamy błędy, szukamy prawdy, spotyka nas ból i zwątpienie, dążymy niejednokrotnie do odnalezienia swego szczęścia, miłości. Wszystko to kształtuje naszą osobowość oraz osobowość naszego bohatera. Okruchy życia  to powieść o życiu i jego krętych ścieżkach. Dokąd zaprowadzą one naszego bohatera? Czy osiągnie upragnione szczęście? Czy mimo wielu przeciwności odniesie sukces życiowy i zawodowy? O tym już za chwilę...

Głównego bohatera – Piotra Wrońskiego poznajemy w momencie jego przeprowadzki do Warszawy, gdzie jego ojciec, ceniony chirurg dostał propozycję pracy. Towarzyszymy mu w jego życiu od czasów nastoletnich aż do momentu, kiedy osiąga dojrzałość i staje się dorosłym mężczyzną. Razem z nim przeżywamy śmierć jego ojca, a co za tym idzie wyprowadzkę do Wrocławia. We Wrocławiu obserwujemy poczynania Piotra w szkole, jego pierwsze uczucie do Matyldy, pierwszy stosunek seksualny, sukcesy i przyjaźnie, niektóre na całe życie. Nasz bohater przeżywa szczęśliwe chwile, ma marzenia, plany na przyszłość. Chwile szczęścia przeplatają się również z licznymi rozczarowaniami, tragedią rodzinną, która na krótki czas zmienia jego plany na przyszłość. Marzenia jednak się spełniają i po wielu trudach, Piotr zostaje znakomitym chirurgiem. Co się dzieje w tym czasie w jego życiu osobistym? Czy odnajduje w końcu szczęście w miłości? Czy znajduje odpowiedzi na wszystkie stawiane sobie pytania? Musicie przeczytać sami.

Według mnie Stefan Jaksch bardzo trafnie podzielił życie Piotra i przedstawił je w pięciu rozdziałach. W pierwszym poznajemy Piotra i jego rodzinę, następny przedstawia nam czasy szkolne i miłość do Matyldy. Później pojawia się zafascynowanie teatrem, aby w końcu dojść do zdobycia specjalizacji i rzucenia się w wir pracy. Ostatni rozdział z kolei wyjaśnia nam wszystko. Nasz bohater został dobrze wykreowany, Jest dobrym synem, uczniem, a na końcu wspaniałym chirurgiem. Przebija przez niego pewność siebie. Momentami jednak jego życie jest troszkę monotonne. Piotr Wroński to taki zwykły człowiek, który w sumie nie zrobił na mnie jakiegoś większego wrażenia.

Autor ciekawie ukazał, nam pracę Piotra w szpitalu. Przeprowadzane przez niego operacje są opisane bardzo profesjonalnie i dużo wnoszą do książki. W swej powieści poruszył również rozważania na temat wiary, istnienia Boga. Piotr jest ateistą, który w pewnym momencie życia rozpoczyna poszukiwania i dąży do poznania prawdy. Poszukuje odpowiedzi na swoje pytania. Autor nie narzuca nam niczego, a wręcz nawet pokazuje odmienne poglądy na ten temat. Rozważania te zostały bardzo umiejętnie wplecione w treść powieści. Do końca jednak nie wiadomo w jakich czasach toczy się akcja książki, co jest małym minusem. Dopiero na sam koniec dowiadujemy się o wprowadzonym stanie wojennym i o tym, że książka osadzona jest w surowych czasach PRL-u. Przy okazji nie sposób wspomnieć, że dostrzegłam mały bałagan w dialogach. Momentami bardzo trudno się czytało, ponieważ nie było wiadomo, kto wypowiada daną kwestię, brakowało znaków interpunkcyjnych. Było to bardzo niewygodne.

Podsumowując, początkowo książka mnie nie zainteresowała, troszkę mnie zaczynała nudzić, do tego ten mały chaos z dialogami nie zachęcał do kontynuacji czytania. Każda książka zasługuje jednak na szansę. Myślę, że warto ją przeczytać, bo porusza ciekawe tematy i ma zaskakujące zakończenie. Autor bardzo trafnie odzwierciedlił codzienne życie przeciętnego człowieka i  nieprzewidywalność losu. Czy polecam? Przeczytajcie sami i oceńcie.




Za możliwość przeczytania i zrecenzowania dziękuję Wydawnictwu Psychoskok.





Książka bierze udział w wyzwaniu:
Olimpiada czytelnicza, Dziecięce poczytania, Czytam, bo polskie











piątek, 9 lutego 2018

Janina Lesiak – "Miłosna kareta Anny J".




Tytuł: "Miłosna kareta Anny J"
Autor: Janina Lesiak
Wydawnictwo: MG
Rok wydania: 2016
Stron: 224



Opis: 


Anna Jagiellonka to władczyni, o której wiemy sporo, i kobieta, o której nie wiemy prawie nic... Miłosna kareta Anny J to opowieść o siostrze,narzeczonej, żonie i ciotce czterech polskich królów, czyli o pokerowej karecie, którą miała w ręce Anna J. To także opowieść o kochanych przez nia królach: jej bracie Zygmuncie Auguście, niedoszłym mężu Henryku Walecznym, faktycznym mężu Stefanie Batorym i siostrzeńcu Zygmuncie I Wazie.

Grała z mistrzami, więc ten królewski poker nie mógł się dla niej dobrze skończyć! Anna J. to kolejna bohaterka sprzed stuleci przypominająca się współczesnym czytelnikom i licząca na to, że zrozumieją oni jej walkę o siebie i o miłość, lepiej ją poznają i może polubią...



Moje wrażenia: 


W zeszłym roku miałam przyjemność zrecenzować dla Was debiut autorki, czyli powieść pt. "Wspomnienie o Cecylii, smutnej królowej". Dziś nadszedł czas na kolejne spotkanie z twórczością autorki, tym razem będzie to "Miłosna kareta Anny J." Historia jest mi szczególnie bliska, był to  mój ulubiony przedmiot w czasach licealnych. Z chęcią sięgnęłam po tę pozycję, aby lepiej poznać sylwetkę kolejnej polskiej kobiety, która na pewno dla wielu z nas jest mało znana.

Cóż, pewnie i wy pamiętacie, jak za dziecka chcieliście być królową, księżniczką, każda marzyła o swym królewiczu... Wszystko wtedy wydawało się takie proste, piękne i przyjemne. Tymczasem, jak wygląda to naprawdę? Jakie życie wiodła Anna Jagiellonka? Czy była szczęśliwa? Czy odnalazła miłość swojego życia? Czytając książkę, odkrywamy rzeczywistość tamtych czasów.

Kim jest Anna? Jaką rolę odegrała? Anna Jagiellonka to córka królowej Bony i Zygmunta Jagiellona, zwanego Starym, oprócz tego siostra Izabeli, Zofii, Katarzyny i Zygmunta. Kobieta niezbyt urodziwa, ale wrażliwa. Czekająca, chociaż na odrobinę miłości. Chciała kochać i być kochaną. Tymczasem los nie był dla niej łaskawy. Już od najmłodszych lat była odsunięta na dalszy plan.  Autorka  przedstawia nam jej życie w czterech rozdziałach porównanych do karety pokerowej. Każdy z nich przyporządkowany został osobie, która odegrała znaczącą rolę w życiu Anny. Pierwszy dotyczy króla trefl, czyli jej brata Zygmunta. Kochała go siostrzaną miłością, chodziła za nim krok w krok. Była po prostu zapatrzona w niego. On tymczasem podobnie, jak matka, w ogóle jej nie dostrzegał. W dalszym jej życiu wcale nie było lepiej. Pojawił się król pik. Została odrzucona i upokorzona przez Henryka Walezego, jej narzeczonego, który ostatecznie uciekł przed nią jeszcze przed ślubem. W końcu została poślubiona Stefanowi Batoremu (król kier), jednak to małżeństwo szczęścia jej nie dało. Spędziła z nim tylko trzy noce w alkowie, następnie on jej unikał. Anna bezskutecznie zabiegała o jego względy, niejednokrotnie ośmieszając przy tym siebie. Po jego śmierci całkowicie poświęciła się siostrzeńcowi – Zygmuntowi III Wazie (król karo). Pokochała go jak syna. Każda z tych czterech miłości była inna. Jedno tylko ciągle było takie same – osamotnienie, które odczuwała. Przeczytajcie i przekonajcie się o tym sami.

Oprócz Anny Jagiellonki i osób z jej otoczenia możemy zaobserwować, jak wszystko funkcjonowało na dworach. Liczne spiski, bogate stroje, utworzone stronnictwa, liczne intrygi, rozpusta, a co za tym idzie i choroby weneryczne. Życie na dworze nie było takie piękne, jak się nam wydaje. 

Janina Lesiak całą historię przedstawiła w zbeletryzowany sposób, dzięki czemu czyta się ją szybko i bardzo przyjemnie. Napisana została pięknym językiem, w przystępny sposób dla każdego. Nie sposób się przy niej nudzić. Każdy znajdzie tutaj coś, co go zainteresuje. Bohaterowie są prawdziwi i wspaniale wykreowani. Momentami czułam się, jakbym tam była. Współczułam królowej, przeżywałam razem z nią jej życie. Podążanie jej śladami, pozwoliło mi spojrzeć na XVI-wieczną rzeczywistość z punktu widzenia kobiety. 

Na zakończenie dodam tylko, że warto zaznajomić się z losami królowej Anny. Zachęcam Was do sięgnięcia po "Miłosną karetę Anny J." Przy tej książce na pewno nie będziecie się nudzić. Może nawet, podobnie jak ja, zechcecie sięgnąć po kolejną powieść Joanny Lesiak. Polecam!





Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Wydawnictwu MG





Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym:
Czytam, bo polskie i Olimpiada czytelnicza

czwartek, 1 lutego 2018

Dawid Waszak - "Czerwień obłędu"

Zobacz jak rodzi się obłęd


Tytuł: "Czerwień obłędu"
Autor: Dawid Waszak
Wydawnictwo: Novae Res
Rok wydania: 2015
Stron: 175


Opis:

Dorian miał wszystko - młodą i piękną żonę, dom w dobrej dzielnicy Jarocina, zdolnego syna, udany seks, ciekawą pracę i poukładane życie.

Nagle jego świat legł w gruzach - runęło wszystko, co do tej pory było dla niego ważne. I nie spowodował tego żaden kataklizm, a samospełniające się wizje, które wtargnęły w jego uporządkowany świat.

Spokojny dotąd mężczyzna uwikłany zostaje w pasmo nieprzewidzianych sytuacji, które zapowiadają tragedię. Co z tym wszystkim ma wspólnego kobieta w czerwonej sukni?



Moje wrażenia:


Właśnie zauważyłam, że na blogu najczęściej pojawiają się recenzje książek autorek. Dziś dla odmiany zagości autor, Dawid Waszak i jego książka "Czerwień obłędu". Jednocześnie jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością autora. Jakie ono było? Czy książka mnie zachwyciła? Spełniła moje oczekiwania? O tym już za chwilę...

Na "Czerwień obłędu" trafiłam zupełnie przypadkowo, zgłosiłam się do Book Tour organizowanego przez Kasię z Poligon Domowy. Wcześniej nic o książce nie słyszałam. Widziałam tylko pojawiające się recenzje, do których nie zaglądałam, ponieważ lubię sobie sama wyrobić opinię o książce. W końcu nadszedł ten dzień... Listonosz dostarczył przesyłkę. Z koperty wyłoniła się okładka przyciągająca wzrok (tajemnicza kobieta w czerwonej sukni), do tego intrygujący opis na tylnej stronie.

Główny bohater – Dorian tak naprawdę ma wszystko. Dom w dobrej dzielnicy Jarocina, piękną żonę, zdolnego synka, dobrą pracę, udany seks i poukładane życie, które przebiega według ustalonego schematu. Dorian ma wszystko zaplanowane co do minuty, każdą czynność wykonuje codziennie o tej samej porze. Każdy jego dzień wygląda od wielu lat tak samo. Do czasu... Jeden poranek był inny... Może też macie kochani, niekiedy takie uczucie, że coś się kiedyś już wydarzyło. Myślicie, ja to już przeżyła/em? Właśnie takiego uczucia deja vu doznał Dorian Zajda. Od tego momentu wszystko w jego życiu się zmienia, a wizje pojawiają się coraz częściej, mieszają się z rzeczywistością. Dokąd doprowadzą naszego bohatera? Czy popadnie w obłęd? Czy może zażywanie w nadmiarze tabletek od bólu głowy ma coś z tym wspólnego? Kim jest kobieta w czerwonej sukni? Co przedstawiają rysunki syna? O tym, musicie przeczytać już sami.

Książka rozpoczyna się całkiem zwyczajnie, bohater mówi nam o sobie, przedstawia swój dzień. Przypomina to trochę pamiętnik. Przyznam się Wam, że początek mnie nie zachwycił, denerwowały mnie te szczegółowe opisy. Myślałam, że nie dotrwam do końca, że to nie dla mnie. Postanowiłam jednak dać książce szansę i nie żałuję. Z każdą czytaną stroną Dorian wciągał mnie do swojego świata. Świata, w którym nic do końca nie było pewne, gdzie rzeczywistość mieszała się wizjami. Było tajemniczo i groźnie. W oczy zaglądał obłęd, to było istne szaleństwo. Autor ukazał nam, jak cienka jest granica między rzeczywistością, a obłędem. Opisy przestały mi całkowicie przeszkadzać. Sam bohater wywarł we mnie mieszane uczucia, momentami działał mi na nerwy, w następnej chwili mu współczułam. Do tego dochodzi jeszcze problem uzależnień i postawa rodziny. Trochę żałuję, że postacie drugoplanowe są słabo wykreowane, nie do końca rozumiem, dlaczego kochająca żona nagle staje się obca, ale może tak miało być.  I nie sposób też wspomnieć o zakończeniu... Jak można tak skończyć? Autor nie dał mi żadnej podpowiedzi, czuję niedosyt... Myślę, że to był celowy zabieg autora. Być może powstanie kiedyś druga część?

Podsumowując "Czerwień obłędu" napisana jest lekkim, prostym językiem. Przeczytacie tę książkę w jeden wieczór, ponieważ kiedy wciągnie was swą treścią, trudno będzie się wam od niej oderwać. Zaintryguje i wprowadzi Was w świat, który zapewne mało komu jest znany. Przeczytajcie i przekonajcie się sami.





Za możliwość przeczytania, jeszcze raz dziękuję Kasi z Poligon Domowy, która zorganizowała Book Tour z książką.




Książka bierze udział w wyzwaniu:
Olimpiada czytelnicza, Dziecięce poczytania oraz czytam, bo polskie.