sobota, 23 grudnia 2023

Przy wigilijnym stole, czyli spotkania w Hotelu Marzenie.

 



Magda weszła do swojego pokoju. Lubiła tu przesiadywać, gdy nie musiała zajmować się gośćmi w hotelu, a w okresie świąt Bożego Narodzenia było ich znacznie mniej niż zazwyczaj. Wiedziała, że goście lubią tu przyjeżdżać ze względu na klimat, jaki zapewniała. To nie był zwykły hotel, jakich wiele w mieście. Każdy pokój to mały apartament, w którym goście czuli się jak w domu. 

Jej stary fotel, stojący obok kominka, pamiętał czasy przedwojenne, ale za nic nie oddałaby pamiątki po babci, o którą dbała przez wszystkie lata. Fotel, nie był już tak wygodny, jak kiedyś. Czuła, że któraś sprężyna jest zbyt mocno wysiedziana, a inna lekko się przechyliła na bok, uciskając boleśnie w pośladek. Tak czy inaczej, fotel wymagał renowacji jak najszybciej.

Rzuciła na siedzisko miękką poduszkę, bo zamierzała przeczytać kilka listów, które czekały na nią już od paru dni. Podeszła do kredensu i wyjęła kilka ciasteczek korzennych. Do pachnącej aromatycznej gorącej czekolady pasowały idealnie. I wreszcie mogła poczuć Magię zbliżających się Świąt.

Dorzuciła jeszcze do kominka kilka polan, żeby ogień nie przygasł, a jej będzie przyjemnie w cieple przeczytać listy. Nie wiadomo skąd pojawił się kot Maniek, który zdążył już wyciągnąć się na fotelu swoim przeciągłym „miauuuu” oświadczył, że to jego miejsce i nie zamierza się cofnąć. Ale Magda natychmiast się go pozbyła, rzucając mu piłeczkę z kocimiętką, której zapach zniewalał każdego kota.

Sięgnęła po pierwszą kopertę. Była urocza, ozdobiona bombkami, więc spojrzała jeszcze na nadawcę. Anna Krasnodębska. Uśmiechnęła się, widząc nadawcę. Uwielbiała czytać recenzje książek, które Ania zamieszczała na swoim blogu „Zaczytana rolniczka”.


Droga Magdaleno,

Piszę do Ciebie ten list, ponieważ muszę Ci coś opowiedzieć. Podzielić się z Tobą historią, która przydarzyła mi się w święta.

W ubiegłym roku rozpoczęłam dość wcześnie przygotowania do obchodów Bożego Narodzenia. Już od tygodnia wszystko planowałam. Robiłam zakupy, odbierałam koncepcje każdego stroiku, ubioru choinki oraz dekoracji stołu wigilijnego. Czułam wewnętrzną potrzebę, by tym razem wartość tego magicznego czasu podkreślić jeszcze bardziej.

Zgodnie z tradycją więc, w dzień Wigilii zniosłam ze strychu wszystkie bombki i łańcuchy, jakie posiadam. Nucąc cicho kolędy, ubrałam najpiękniej, jak potrafiłam to żywe, pachnące lasem zielone drzewko w srebrno-białe ozdoby. Rozciągnęłam po całości kolorowe lampki, by mogły wieczorem cieszyć oczy. Powiesiłam również na niej plastry pomarańczy z goździkami i w całym salonie roztaczał się ich piękny zapach.

Zaraz potem zabrałam się do szykowania kolacji. Oczywiście miało pojawić się na niej dwanaście potraw. Dzieci zgodnie obiecały, że przygotowują część i przyniosą ze sobą. Ja za to własnoręczne tradycyjne pierogi z kapustą i grzybami oraz uszka lepiłam z taką zaciętością, że mało brakowało, a przypaliłabym świąteczny bigos.

Wiesz Magdaleno, że jestem bardzo skrupulatną osobą i bardzo cenię sobie nasze polskie zwyczaje. Dlatego nawet po sianko udałam się do pobliskiego gospodarza. Chciałam, by każdy z domowników po wieczerzy sięgnął pod biały obrus i wyciągnął spod niego jedno źdźbło, Zawsze jest przy tym mnóstwo śmiechu. Komu trafi się to ładne i będzie wiodło się cały rok, a komu to skromne.

Nakrywanie do stołu tak mnie pochłonęło, że zostało mi mało czasu na ogarnięcie siebie samej. W pośpiechu więc powiesiłam jeszcze gałązkę jemioły nad zastawionym stołem, by przyniosła nam szczęście i pobiegłam się odświeżyć. W ostatniej chwili zdążyłam jeszcze ustawić prezenty pod choinką, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.

Równocześnie jak na zawołanie zjechały się moje dzieci ze swoimi rodzinami. Brakowało tylko Kasi, ale ona już kilka lat mieszka w Londynie i przyzwyczaiłam się do samych życzeń, które mi co roku przysyła.

Kiedy na niebie pojawiła się pierwsza gwiazdka, wszyscy razem zasiedliśmy do stołu. Syn włączył naszą ulubioną kolędę i z głośników cichutko popłynęło „Cicha noc”. Odmówiliśmy wspólnie modlitwę i podzieliliśmy się opłatkiem, składając sobie życzenia. Podczas kolacji wigilijnej z utęsknieniem  coraz spoglądałam na dodatkowe nakrycie dla zbłąkanego wędrowca, myślami kierując się ku Kasi. Życzyłam jej wszystkiego najlepszego oraz szybkiego powrotu do domu, by nie musiała już więcej świąt spędzać samotnie i gdzieś daleko. Po wieczerzy przenieśliśmy się bliżej choinki.

Wnuki z niecierpliwością wpatrywały się w rozświetloną kolorowym blaskiem, wysoką pod sam sufit choinkę. Radość rozpakowywania prezentów przerwał nam niespodziewany dzwonek do drzwi. Zaskoczona podeszłam i otworzyłam je z impetem, ciekawa, któż to może być o tej porze. Może ktoś potrzebował pomocy.

Moim oczom ukazała się postać w głębokim kapturze, z walizką przy nodze, stojąca tyłem do mnie. Na moje „Dobry wieczór” tajemniczy gość odwrócił się i zdjął kaptur. Nie uwierzysz Madziu, jaka była moja radość i jednocześnie zaskoczenie, gdy zobaczyłam, że przede mną stoi moja Kasia!

Nikt nie powie mi więc, że marzenia się nie spełniają, a Wigilia to nie jest noc cudów. Narodził się Pan Jezus i narodziła się we mnie nadzieja, że już zawsze będziemy razem.

Z ogromną radością, Magdo, pragnę złożyć Ci życzenia świąteczne jeszcze raz oraz życzyć Ci wszystkiego najlepszego na ten nadchodzący 2024 rok. By nowo narodzone Dziecię błogosławiło Ci każdego dnia, a nowy rok przyniósł jak najwięcej łask bożych.

Dużo zdrowia kochana. Z całego serca życzę Ci też, by to na co czekasz i czego bardzo chcesz, spełniło się.

Ściskam

Anna”




Magda wytarła łezkę, która pojawiła się w oku. Z całą pewnością czuła tę radość, kiedy Anna zobaczyła w drzwiach swoją córkę. Nie wyobrażała sobie, że w czasie Wigilii mogłoby kogoś zabraknąć przy stole. To taki czas, kiedy rodzina powinna być razem.

Przegryzła ciasteczko, które miało być osłodą, po tak wzruszających wspomnieniach Ani i sięgnęła po kolejny list.

Tym razem koperta była zielona z porozrzucanymi gwiazdkami. To Grażyna Wróbel, blogerka „Czytaninki” wybrała taką oryginalną oprawę do swojego listu. Magda rozerwała kopertę i szybko zanurzyła się w jego lekturę.

„Kochana Przyjaciółko,

Zbliżamy się do grudnia, a więc trzeba będzie rozpocząć przygotowania do Świąt. W tym roku pierwszy raz postanowiliśmy z mężem spędzić Święta w swoim domu. Nasz powrót do domu wiąże się z ogromem pracy, gdyż czeka mnie umycie wielu okien, wysprzątanie całego domu. Czeka nas również kupno choinki. Nie będzie ona żywa, ale sztuczna. Marzy mi się piękna, zielona, a przede wszystkim gęsta choinka. Choinka, która nie będzie miała na sobie tony światełek i bombek o różnych kolorach. Zdecydowanie postawiłabym na jeden, maksymalnie dwa kolory, być może byłby to kolor niebieski i srebrny. Jeszcze pomyślę. Mamy też dużego renifera, którego też będzie trzeba gdzieś ulokować. Oprócz tego pojawią się inne ozdoby świąteczne, w tym z całą pewnością skrzaty. Dwa ładne udało mi się zakupić w tym roku we Francji, więc z całą pewnością znajdą swoje miejsce i dołączą do pozostałych.

Jeśli chodzi o przygotowanie potraw świątecznych, to z całą pewnością znajdzie się ich dwanaście, jak nakazuje tradycja. Podstawa u nas jest zupa rybna (dla mnie), barszcz czerwony (dla męża), sałatka jarzynowa, kapusta z grzybami (wcześniej własnoręcznie zebranymi w lesie), karp (dla męża, ja nie lubię), dorsz, kapuśniaczki (pierożki w cieście z kapustą i grzybami), z całą pewnością jakieś śledzie. Również pojawiają się ciasta, tradycyjnie sernik, który uwielbiam, na inne nie mam jeszcze pomysłu, ale coś się wymyśli. Jako że ja nie przepadam za gotowanie, większość potraw wykona mąż, ja oczywiście pomogę, przy czym będę mogła. Sałatkę jarzynową oraz ciasta wezmę na siebie.

Najgorsze zadanie dla mnie związane ze Świętami Bożego Narodzenia to kupno prezentów. Nigdy nie wiem, co można komuś kupić (nawet jeśli chodzi o drobnostki), aby był zadowolony. Najtrudniej kupuje się dzieciakom, które każdego roku są coraz większe i zmieniają się im zainteresowania. Zdecydowanie łatwiej kupić coś żeńskiej części, aniżeli męskiej. Jeśli mowa już o prezentach, to muszę również wspomnieć, że mąż kompletnie mi w tym kupowaniu nie pomaga, więc to zawsze leży na mojej głowie.

Myślę, że poniekąd magia świąt gdzieś po trochu zaginęła, a to chyba z tego powodu, że obecnie nasze Boże Narodzenie rzadko kiedy jest białe. Śnieg w święta powinien być i chociaż nie lubię zimy, to jednak ta biel w ten czas sprawia, że człowiek inaczej patrzy na ten okres. Z okna domów wówczas są piękne widoki, a śnieg utrzymujący się z lekkim mrozem na gałęziach drzew potrafi robić naprawdę piękny krajobraz.

Mam nadzieję, że Święta w tym roku będą i dla Ciebie cudownym czasem, że los zechce obdarzyć nas w ten czas piękną puchatą bielą i cudowną atmosferą pozbawiona wszelkich nieporozumień.

Ściskam mocno, życząc Ci zdrowych i spokojnych Świąt.

Grażyna”




- No tak... – Westchnęła Magda. – u nas też jest bez śniegu. – Zerknęła jeszcze raz w okno, ale doskonale wiedziała, że wciąż utrzymują się dodatnie temperatury, co wykluczało białe święta. Nie to, co czasy, gdy sama była dzieckiem, a wyprawa na Pasterkę była nie lada wyczynem przy ówczesnych mrozach i ilości śniegu, jaki zasypał Polskę. I jakoś nikt wtedy nie narzekał, że drogowcy zaspali. Zwyczajnie, mało kto posiadał samochód, wobec czego prawie zawsze i wszędzie chodziło się pieszo, a wszystkie zakupy mama taszczyła do domu w rękach.

- Jak my wtedy żyliśmy? – zastanawiała się przez chwilę.

Maniek zamruczał obok jej nogi, ocierając się i domagając się uwagi, ale na jego panią czekało jeszcze kilka listów, więc tylko odruchowo pogłaskała kota i sięgnęła po kolejną kopertę, z piękną kolorową choinką obok adresata.

W tym pięknym opakowaniu był list od Danieli „Książka i góry”

„Witaj Madziu.

Chciałam Ci dzisiaj opowiedzieć o niezwykłym czasie, jaki teraz właśnie przeżywamy, jest to czas Adwentu, jak wiesz wesołe oczekiwanie na narodzenie Jezuska. Dzieci już nie mogą się doczekać Wigilii, wiadomo kolacja, wypatrywanie pierwszej gwiazdki i szukanie prezentów pod choinką. Po kolacji, którą tym razem zjemy u siebie w domu, pojedziemy w odwiedziny do Dziadka, podzielimy się opłatkiem z Nim i moimi Braćmi. Pośpiewamy kolędy, dzieci będą bawić się z pieskiem Kajtusiem, mały kundelek, a tyle radości. Następnie wrócimy do domu, bo wiadomo, skoro święta to musi być Kevin, to już chyba taka tradycja. Będzie film, kompot, serniczek i wspólne wyjście na Pasterkę. Zapędziłam się i już opisałam Ci całą wigilię, a zapomniałam wspomnieć, co nas czeka w grudniu.

Dziś jest Mikołaj, dzieci były w szkole i przedszkolu, otrzymały prezenty. Było bardzo wesoło i radośnie. Poranek w domu też był wesoły, wstali już o 6 rano, choć na co dzień ciężko im o 7 wstać. Szukali, co im Mikołaj zostawił. Pierwsza córcia znalazła swój prezent, ale było radości! Syn też odnalazł niespodziankę. Serce się raduje na te szczęśliwe buźki dzieci. W sobotę planujemy piec pierniczki. Emilia zapowiedziała, że muszą być co najmniej cztery blachy, żeby starczyło do przedszkola, na choinkę, no i dla Ciebie Madziu też. Tradycyjnie zostawimy paczuszkę z pierniczkami. Pamiętasz o naszych planach na wyjazd do Krakowa? Dzieci i ja nie możemy się doczekać Jarmarku Bożonarodzeniowego i czasu, który spędzimy razem.

Pozdrawiam Cię cieplutko i do szybkiego zobaczenia w Krakowie.

Daniela”

Oj, jak bardzo stęskniła się za łobuziakami  Danieli, chociaż doskonale pamiętała, że za każdym razem, jak gościła przyjaciółkę w hotelu, musiała im dawać najodleglejsze pokoje lub wręcz izolować od innych gości. Dzieci to był wulkan energii, które zagadywały każdego gościa, nieważne, czy go znały, czy nie. Po prostu śmiech i psoty były na porządku dziennym. I nie wydawało się, że kiedykolwiek z tego wyrosną.

Magda sięgnęła po kolejny list, który czekał jeszcze nieotwarty. Tym razem koperta była tradycyjnie biała, ale świąteczne znaczki przyciągnęły wzrok adresatki. Pamiętała, że kiedyś wujek namiętnie zbierał przeróżne, a klasery z najróżniejszą zawartością dumnie prezentował gościom, chwaląc się przy tym unikatowymi, które udało mu się zdobyć z korespondencji zagranicznej. Było to o tyle trudne, że w czasach jego młodości, rzadko kto dostawał list z zagranicy.

Tym razem blogerka „Wierszowanych recenzji” Dominika Kus była autorką tego listu.

„Droga Magdo!

Co u Ciebie słychać? Jak w tym roku spędzasz Święta Bożego Narodzenia? Ja nie mogę się ich doczekać. To taki magiczny czas, pełen miłości i rodzinnego ciepła. Raduje się moje serce, kiedy co roku widzę, jak dzieci czekają na Świętego Mikołaj. Przypomina mi się wtedy moje dzieciństwo, kiedy leżałyśmy z siostrą w łóżku i nasłuchiwałyśmy jego kroków, szmeru dzwoneczków, szumu papieru, czegokolwiek, co zdradzi, że to On. Nigdy nie udało nam się go nakryć, zawsze zasypiałyśmy, hahaha. To takie cudowne, kiedy, po latach, córeczka pyta „Mamo, przygotujemy mleczko i ciasteczka dla Mikołaja?”

Co roku pieczemy pierniczki, pakujemy w folię i przyozdabiamy wstążeczką. Zabieramy je na Wigilię, by obdarować nimi rodzinę. Radość z dekorowania i pieczenia to wyjątkowy czas spędzony z dziećmi. Nie wiem, czy bardziej cieszę się ja, czy one. A w Wigilię, przy kolędach i świątecznych piosenkach, ubieramy choinkę, nucąc nasze ukochane „Last Christmas”. Tę magię czuć od rana. To taki wyjątkowy dzień w roku.

Wieczorem czekamy na pierwszą gwiazdkę i barszcz z uszkami, który smakuje wyjątkowo tylko w Święta. Oprócz barszczu uwielbiam kluski z makiem oraz pierogi z kapustą i grzybami. I makowiec. Tak, makowiec musi być! Nie ma Świąt bez drożdżowego makowca.

Mamy jeszcze taką coroczną tradycję (poza pieczeniem pierniczków i ubieraniem w Wigilię choinki). Zawsze przed świętami odwiedzamy wieczorem Jarmark Bożonarodzeniowy. Ten klimat nastraja: świecą gwiazdy na niebie, w drewnianych budkach, oprószonych śniegiem można poczuć zapach świeżego kołacza, wiejskiej kiełbaski, orzechów w karmelu, pooglądać aniołki, kupić bajkowe ozdoby, skosztować grzanego wina w specjalnie przygotowanym na tę okazję buciku. Kochana, czy wiesz, że co roku bucik ma inny kolor, bo wiele osób je kolekcjonuje? A ja z Natalką uwielbiamy odwiedzać Galerię św. Mikołaja. To taki kolorowy labirynt z mnóstwem zabawy. Jak przyjedziesz na Sylwestra, to zabierzemy Cię tam. Zobaczysz, jak będzie cudownie.

Życzę Ci Zdrowych, Wesołych i Spokojnych i Magicznych Świąt. Do zobaczenia.

Pozdrawiam serdecznie.

Dominika”.

Magda sięgnęła po kota, który już bardzo natarczywie domagał się pieszczot. Posadziła go na kolana i pogłaskała, podając jednocześnie na dłoni kawałeczek ciastka korzennego. Ale kociak tylko powąchał i skrzywił się.

- A co myślałeś, że co ja tu mam? Tylko ciasta i listy pełne pachnących wigilijnych potraw.

Potarmosiła zwierzaka po czuprynce, ale ten niezadowolony zeskoczył na podłogę i z dumnie wyprostowanym ogonem odszedł majestatycznym krokiem okazując swoje niezadowolenie.

- No trudno – westchnęła Magda. – Teraz muszę odpisać i życzyć moim koleżankom nie tylko zdrowych, ale najszczęśliwszych świąt. Mam nadzieję, że spełnią się wszystkie ich marzenia i plany.



KONIEC               





W projekcie udział wzięli:

Anna Krasnodębska – „Zaczytana Rolniczka”

Grażyna Wróbel – Czytaninka

Daniela Książka i Góry

Dominika Kus – Wierszowane recenzje

Opracowanie tekstu: Jolanta Bartoś




poniedziałek, 18 grudnia 2023

Przy wigilijnym stole, czyli spotkania w hotelu Marzenie [ZAPOWIEDŹ]



Gdy zbliża się czas świąt, wielkiego sprzątania, szalonych zakupów, planowania wigilijnych potraw i wspomnień minionych świąt, znajdź czas na chwilę gorącej czekolady i ciasteczka korzenne, aby przeczytać kilka listów – wspomnień o Bożym Narodzeniu.


Zapraszam Was, jak co roku do odwiedzenia w okresie przedświątecznym Hotelu Marzenie – już 23.12.2023 r. nowa opowieść.

 


czwartek, 16 listopada 2023

Drugi sabat w Hotelu Marzenie.

 



Drugi sabat w Hotelu Marzenie


Violande dumnym krokiem przekroczyła próg sali balowej, którą Melissanna przystroiła specjalnie na ten wyjątkowy dzień. każdego roku z niepokojem odliczały dni do szesnastego listopada, licząc, że będą mogły świętować w spokoju. A różnie z tym bywało na przestrzeni wieków. Święta Inkwizycja niemal wszystkie siostry pozbawiła życia, a garstka, która została, nie ośmieliła się rzucać żadnych czarów. Wręcz założyły rodziny, próbując niczym nie wyróżniać się spośród zwykłych kobiet. Tylko nie potrafiły pozbyć się swoich kotów, których posiadanie też mogło być pretekstem do posądzenia o czary. Nie był to dobry okres w ich życiu.

Violande otrząsnęła się z obrzydzenia i natychmiast przeniosła wzrok na salę. Przy wejściu stało dwóch lokai, ubranych w czarne długie fraki i kapelusze. Dostojnie skłonili się czarownicom, otwierając przed nimi ciężkie drzwi. Wielka czarownica wiedziała, że może polegać na swojej prawej ręce, która nigdy jej nie zawiodła, a wręcz potrafiła wywołać zaskoczenie. Na środku stał magiczny kociołek, z którego wydobywa się para i zapach warzonej mikstury. Dookoła sali ustawione zostały stoły, a na nich stoi mnóstwo potraw i napitków, przygotowanych według magicznych receptur pozostałych wiedźm. W wazonach dumnie prężyły się czarne róże. Przy suficie słychać było trzepot nietoperzych skrzydeł, a z jednego kąta sali wydobywa się pohukiwanie sowy. Na ścianie dumnie wisiały kandelabry. Gdzieniegdzie widać serpentynę z pajęczych sieci i zaczarowane balony. W głębi sali stał tron, na którym miała zasiąść miss wiedźm.

Decyzją Wielkiej Rady Czarownic została nią Byśka, choć Violande widziała ogromny potencjał w innych siostrach, nie w tej, która raczyła się jogurtem wymieszanym z mlekiem.

- Jestem z Ciebie dumna Melissanno – rzekła z uznaniem. – mam nadzieję, że inne siostry również stanęły na wysokości zadania i przygotowały sprawdzian dla naszych czarownic.

- Wtedy wykorzystamy nasz kociołek. – Oczy Violande aż błyszczały – dawno nie jadłyśmy żadnego śmiertelnika.

- No tak... – westchnęła Melissanna – od czasu, jak Inkwizycja spaliła moją mamusię, za przyrządzenie dania z naszego pożal się boże ojca, żeby nas ratować od głodu i niechybnej śmierci... – przyłożyła teatralnym gestem rąbek rękawa do kącika oka, jakby chciała wytrzeć spływająca łzę.

Violande położyła dłoń na jej ramieniu.

- Ewentualnie wrzucimy Byśkę. Nadal awanturuje się, że nie odda korony.

- Ona jest niereformowalna. Tupie, pluje i jeszcze się odgraża... – Ożywiła się Melissanna –Ale z jej chudego ciała nie nagotujemy nawet rosołu. To już wolę jakąś tłustą kurę wrzucić do kotła.

- Hmmm... – zastanowiła się Violande. – Pomyślę o tym później. Tymczasem pójdę po nasze trzy nowicjuszki, a ty przygotuj siostry na ich przybycie.

*****

Siostry wiedźmy stały, z niecierpliwością oczekując swojej przywódczyni i jej młodych podopiecznych, które znalazła, podróżując po kraju przez ostatni rok. Nie mogły uwierzyć, że gdzieś jeszcze uchowały się jakieś wiedźmy. Było to wręcz nie do pomyślenia. Byska nerwowo kręciła się na swoim tronie. Była pewna, że żadna z obecnych sióstr nie może równać się z nią, i żadna nie zasługuje na tytuł miss, ale nie miała pojęcia, jak wyglądają te nowicjuszki.

- Żadna i tak nie będzie lepsza ode mnie – mruczała pod nosem niezadowolona.

- Nie kręć się tak, bo zaraz przetrzesz te cieniutkie portki i będziesz świecić gołą pupą. – upomniała ją Edwina.

- To raczej ty masz zbyt krótką sukienkę, jakbyś chciała polować tu na facetów. Widać nawet twoje majtki. – odburknęła złośliwie Byśka.

- Och, nie muszę. – Zaśmiała się Edwina. – Od kiedy nasza królowa sprawiła, że na mojej drodze stanął ten niemiłosiernie przystojny policjant, żaden inny facet mnie nie interesuje. I skąd jesteś taka pewna, że mam bieliznę pod sukienką?

Byśka zacisnęła usta, już miała coś powiedzieć, gdy wielkie drzwi otworzyły się i ukazała się w nich Violande. Wszystkie światła, jak na rozkaz oświetliły ją, sprawiając, że ciemnofioletowa długa suknia połyskiwała niczym diamenty. Tuż za nią weszły trzy nowicjuszki, ale nikt na nie nie zwrócił uwagi. Kazdy był zachwycony blaskiem, jaki rozsiewała wokół siebie Violande.


- Moje drogie siostry. – Odezwała się w końcu, uciszając odgłosy podziwu – Pozwólcie, że wam przedstawię nasze kandydatki. Oto Gabriella.

Blask reflektorów padł na wiedźmę, ubraną w czarną zwiewną sukienkę, która podkreślała jej idealne kształty, opływając dokładnie wszelkie krągłości, którymi mogła kusić wszystkich mężczyzn. Jej zgrabne nogi, otulone w czarne siatkowe rajstopy zdobiły buty na wysokim obcasie, zasznurowane w idealne supły, a kończące się tuż przed krańcem sukienki, której rękawy przypominały skrzydła nietoperza.

- Cholera, ładna jest. – wściekła się Byśka. – Ale zaraz podam jej jakiś jogurcik i będzie wyeliminowana. – Zatarła ręce.

- Nic z tego. – Tośka natychmiast ją sprowadziła na ziemię. – wszystkie twoje jogurtowe obrzydlistwa poleciały do kosza. To moje menu stoi na stołach. – Mrugnęła do stojącej obok Edwiny i obi zachichotały pod nosem.

Byśka zaplotła ręce obrażona i uciągając usta w dziubek już nic więcej nie mówiła. Musiała zademonstrować jak bardzo jest obrażona na swoje siostry.

- A oto to Aitana. – Violande wskazała na drugą nowicjuszkę, której strój to niemal jej druga skóra - cielisty, dopasowany, pokryty łuskami czarny jak smoła opinający cale ciało. Od karku zwisa poszarpana peleryna podszyta fioletowym aksamitem. Czarne skórzane buty wiązane pod same kolana. Dłonie i przedramiona oplecione czarnym postrzępionym materiałem.

- WOW! – z ust zebranych wiedźm wydobył się głos zachwytu. – Aitana była piękna, a jej niemal niewinne oblicze mogło sprawić, że potrafi oczarować każdego. Tylko w kąciku ust malowała się prawie niewidoczna blizna. Ale wiedźmy znały już wyczyny tej nowicjuszki i jej nieustraszoną odwagę, gdy to ratując własne dziecko musiała powstrzymać narowistego rumaka. Wtedy to koń kopnął ją kopytem w twarz. Normalnie użyłaby czarów, żeby odzyskać urodę, ale nie mogła się zdemaskować w oczach swojego męża, który wciąż uważał, że poślubił piękną, bogobojną niewiastę.

- I jeszcze mamy Hederę. – Violande poprowadziła na środek Sali ostatnią z przybyłych nowych czarownic, aby siostry mogły się jej przyjrzeć.

Hedera ubrana byłą w krwistoczerwoną suknię z czarną lamówką. Z przodu była krótka i bez dekoltu z tyłu dekolt do pasa i długi tren, który zdawał się nie mieć końća. Rękawy długie, obcisłe zahaczone na środkowym palcu podkreślały piękno jej dłoni. Włosy miała rozpuszczone, spięte z jednej strony spinką w kształcie pazurów. Na nogach czarne sandały na wysokich platformach. Wyraźny makijaż podkreślał usta czerwoną pomadką, która idealnie pasowała do długich szponiastych paznokci.

- Zanim siądziemy do uczty, którą pięknie przygotowałyście, musimy poddać nasze nowicjuszki sprawdzianowi. – Oświadczyła Melissanna. – Może jako pierwsza zaskoczy nas Evanora? – Spojrzała na siostrę, która natychmiast machnęła różdżką i pojawił się kociołek wypełniony slimem.

- Co za obrzydlistwo? – skrzywiła się Melissanna widząc czerwoną maź.

- Super, że ci się podoba. – zatarła dłonie Evanora. – To zabawa w wyzwania. – oświadczyła. – Nie tylko do kandydatek, ale dla każdej z sióstr. W slimie są ukryte małe buteleczki z umieszczonym w środku zadaniem do wykonania . Każda z wiedźm musi wyłowić sobie taką buteleczkę i wykonać zadanie. – Uśmiechnęła się.

- Jakie to zadania? – dopytywała Melissanna.

- Różne. Zjedzenie tłustego steka, pogłaskanie pająka, wypicie mikstury Byśki, czyli jogurtu z sokiem z ogórków, zaopiekowanie się przez kolejny rok pupilami Drusilli….

Oczy wszystkich wiedźm zwróciły się na wiedźmę, z którą stał wielkich rozmiarów wózek, wciąż przykryty czarnym aksamitem. Drusilla jednym sprawnym ruchem pociągnęła za materiał i oczom wszystkich ukazał się pajęczy domek.

- Męcząca to była droga, bo przecież moich włochatych paskudów zostawić w domu nie mogłam. Moje skarbeńki czarniutkie musiałam zabrać z ich ukochaną chatą. Złota nie żałowałam , zamiast szybek piękny kryształ wstawić kazałam. Na szczycie dachu diamentowa tarantula (paskudna była to w diamentową ją zamieniłam , nie będzie mi tu konkurencji robiła). W środku też raj mają. Drzewka bonsai z długimi pędami, aby pajęczyny było gdzie rozpiąć. Mięso pod nimi leży to i much do łapania ogrom. Cudny ten domek tylko ciężki i duży, dlatego zmniejszyć na podróż go musiałam. Drogie wiedźmy, myślę, że możemy dziś sprawdzić kondycję moich pajączków i urządzić wyścigi. Mam kolorowe wstążki, każda wybierze swojego pająka i go udekoruje, a zwycięzca zabierze futrzaka że sobą . Co Wy na to?

- No, i to jest wyzwanie! – ucieszyła się Aitana, która uwielbiała każde stworzenie, a im paskudniejsze, tym bardziej jej serce się do niego rwało.

- Muzyka! – Zawołała Edwina i w tym samym czasie wyczarowała basem wysmarowany jakimś płynem. – Znajdzie się ktoś odważy, żeby zatańczyć? – zapytała ze śmiechem, zanim wyjaśniła, że na dnie połyskuje lśniącym blaskiem olej, który na pewno nie pozwoli utrzymać równowagi.

- Też mi wyzwanie. – Prychnęła Byśka, która jako pierwsza zgłosiła się do tej konkurencji. Nie cierpiała pająków, nie miała ochoty grzebać też w czerwonej mazi przygotowanej przez Edwinę ale taniec? Wszak była najzgrabniejszą wiedźmą, jeśli nie liczyć Aitany. Poza tym tylko ona ćwiczyła niemal codziennie, więc jej sprężyste ciało mogło pokazać co potrafi.

Zrzuciła buty i weszła pewna siebie do basenu, myśląc, że będzie brodzić w wodzie. Ale już pierwszy krok sprawił, że noga jej odjechała i wywinęła koziołka lądując na tyłu. Każda próba podniesienia się, sprawiała, że Byśka, była jeszcze bardziej upaprana w tłustym płynie.

- Daj, pomogę ci. – Marianna wyciągnęła dłoń do Byśki. Wydawało się, że wiedźma chce jak najszybciej wydostać się z basenu, ale jednym ruchem wciągnęła siostrę do siebie. Zamiast tańcu, obie taplały się , próbując wstać.

- To wygląda na dobrą zabawę. – Uznała Anawella i z własnej woli weszła do przygotowanej przed Edwinę atrakcji, już w pierwszym ruchu odwinęła orła, zanosząc się śmiechem. Jeszcze próbowała wstać, ale śmiech obezwładniał ją do tego stopnia, że nie była w stanie powstrzymać się przed kolejnym upadkiem.

Wejście do śliskiego basenu, było łatwe, ale wydostanie z niego wiedźm, już niekoniecznie. Każda z wiedźm, która próbowała pomóc siostrze, lądowała wraz z nimi w tłustej substancji.

- Mam pomysł. – zawołała Wredota – ale potrzebujemy dużych pająków. Taka zabawa w jojo. Puszczamy pajączka, który łapie siostrę i tym sposobem wyciągamy ją na brzeg.

- Trudne, wręcz niewykonalne. – Zauważyła Melissanna, ale warto spróbować, bo inaczej będą taplać się w tym pustym basenie do rana. – Spojrzała na Edwinę – Jak mogłaś wymyślić coś takiego?

Edwina tylko wzruszyła ramionami, ale uśmiech zadowolenia nie schodził z jej twarzy.

Długo trwało wyławianie wiedźm z piekielnie śliskiej pułapki. Na dodatek Anawella wszystkich rozśmieszała swoim perlistym głosem, więc i pająki po chwili były nieużyteczne i czarownice musiały się własnymi siłami wyczołgać z basenu, teleportować do swoich pokoi i zmyć z siebie tłusty olej, co wcale nie było łatwe.

- Wystarczyło posypać przyprawami i na rożen – Śmiała się wciąż Anawella, nawet po powrocie na imprezę. – Potrzebowałam takiego rozładowania, ale teraz już wiem, jak pozbyć się jednej osoby. – Mrugnęła porozumiewawczo do Melissanny.

- Kogo chcesz usmażyć? – szepnęła siostra.

- Och, - Machnęła dłonią. – Uwierz mi, że przynajmniej jedna osoba zasłużyła.


Wielki kociołek buchał parą, na wszystkie strony, gdy Byśka zaczęła wrzucać do niego różnych ziół i szeptać zaklęcia.

- Na kogo chcesz rzucić czar? – Zapytała Marianna.

- Jaki czar? – Byśka obruszyła się – Dobrze wiesz, że uwielbiam robić eliksiry. To zadanie do wszystkich. Ta która uwarzy najtrudniejszą miksturę zasłuży na tytuł miss. – odparła zadowolona, że nikt jej nie prześcignie.

- Nie ty będziesz o tym decydować. – Melissanna zjawiła się jak spod ziemi.

- A ty musisz zawsze podsłuchiwać?

Melissanna uśmiechnęła się na tę uwagę.

- Nie muszę, spójrz. – wskazała na stół, który był zastawiony przeróżnymi eliksirami uwarzonymi przez Mariannę.

- Może skosztujesz? – zapytała piękna wiedźma, uśmiechając się, gdy stół stanął przed Byśką.

Czego tak nie było…

„Fitogranie”- pyszny napój z owoców z dodatkiem mleka owsianego i płatków różanych.

„Siekiera” – bardzo mocna kawa!

„Mlekopijki” -kawa z mlekiem, a raczej mleko z kawą. Dużo mleka, mała ilość kawy.

„Siedem ziół”- herbata ziołowa. Ziółka zebrane z łąki (Koniczyna, mięta, lawenda, dziwny liść i jakieś zielsko).

„Herbokopniak” – pyszna herbatka czarna lub biała z kropelkami procentowymi.

„Żabijad” – herbatka zielona z domieszką mięty pieprzowej.

„Eliksir młodości” – pyszne czerwone wino z cytrynką.

„Wiedźmoduszek” – odrobinka wody procentowej, ciut więcej jednak, plaster pomarańczy, sok żurawinowy i kostki lodu.

„Koci pazur” – woda mineralna z dodatkiem plasterka cytryny lub listkiem mięty.

I jeszcze wiele innych.

- No Marianna, pojechałaś po całości. – Pochwaliła z uznaniem Melissanna.

***

- Ja też mam dla was wyzwanie – oświadczyła Aitana – Jako, że lubię konie, to będą to wyścigi konne. – To mówiąc zaprezentowała swoje narowiste miotły. – Po pierwsze trzeba je dosiąść, utrzymać się, i okrążyć hotel trzy razy. – Śmiała się zadowolona, bo jeszcze nikt nie umiał ujeździć żadnej jej miotły.

- To będzie dobra wprawka przed moim zadaniem. – Hedera była bardzo zadowolona – Będziemy grać w piłkę. – to mówiąc pokazała miniaturkową piłkę, takież same bramki i kilka olbrzymich mioteł, którymi należało odbijać piłkę.

- Widzę, że nasze nowicjuszki mają fajne pomysły. – Violande była zadowolona. – A ty Gabriello? – spojrzała na ostatnią kandydatkę.

- Moje wyzwanie to czułko. – odparła zadowolona. – każda w wiedźm ma na czole napisany tytuł piosenki, filmu, książki i musi go odgadnąć. Siostry mogą jej podpowiadać na migi, ale nie wolno używać słów. Wygra to, która zgadnie pierwsza.

- Ale zanim będziemy się dalej bawić, zapraszam do stołu. – Melissanna wskazała gestem zastawione stoły, o które zadbała Tośka.

- Deserek? Och, najlepsze znajdziecie u mnie – Tośka była bardzo zadowolona ze swoich przysmaków. - Pierwszy jaki podam to „łypiące oczka” potrzebuje strzykawki, igły i barwniki. Mleko, cukier, żelatynkę ,foremki i magiczne zaklęcie. Kozieradki ze trzy paczki , żabiej łapki z dwie łopatki. Skrzydeł motylich, z cztery łyżki. A nie zapomnij, garść zmielonej skórki, z białej myszki, ogon szczurka, królicza nerka I już oczko wiedźmy na ciebie zerka. Zamieszała, pogadała i strzykawką nadziewała Do foremki szybko wlała i do lodówki schowała. Wiedźmy muszą się postarać, by nie zjeść wszystkich naraz. A zabawa przednia będzie jak każda swoje oczy zdobędzie. Czosnek, chilli i pietruszka, garść komarów i pietruszka. To podstawa przyjemności, która zaraz na stole zagości. Wiedźmy bardzo się zdziwiły, gdy na stole mini kapelusze się pojawiły. Każda chwyciła jeden do ręki, i niecierpliwie wcisnęły w papelki . Oczy im z orbit mało nie wyskoczyły i po mleko do lodówki biegiem ruszyły. Słodyczy tym razem nie skosztowały, bo w kapeluszach pikantności się schowały. W kąciku stały, cierpliwie czekały a wiedźmy ciekawie na nie zerkały. Co kryje się w środku , dowiedzieć się chciały i szybko po jednym ze stosu zabrały. Tośka instrukcje każdej wydała i do roboty zabrać się nakazała. Mieszały wiedźmy w swoich kociołkach, każda skupiona na znalezionych w pudłach tobołkach. Mieszały, dmuchały instrukcje czytały by w końcu zrobić swój boski drink chwały. Zabawę przednią Tośka wymyśliła bo nie wiedziały kiedy nastąpi ta chwila, by wypić mogły co namieszały i zatańczyć z powietrzem w ogniu umiały.

Inne wiedźmy też chciały pokazać się z dobrej strony i postawiły na stole swoje dania. Wredota z dumą prezentowała zgniłego rekina odkopany z ziemi i wysuszonego w wędzarniach z aromatycznym śluzem ślimaka. Hedera prezentowała ulubiony deser bezowy w kształcie czaszek, z musem kawowym polany truskawkowym sosem. A Gabriella podała Pierożki bao i chili con carne.

Nic tylko siadać i jeść do syta!

****


- Posilcie się dobrze, bo zostało nam jeszcze kilka atrakcji. – Melissanna była bardzo zadowolona z udanej imprezy. Machnęła dłonią i nad głowami sióstr wiedźm zaczęły krążyć balony. – Musicie złapać swój balon i wypełnić zadanie w nim ukryte. – uśmiechnęła się z przekąsem – Ale najpierw macie przed sobą wyzwania Anawelli.

Wiedźma użyła zaklęcia, żeby przywołać do siebie stół, na którym był ustawiony diabelski rollercoaster. Wcale nie taki zwykły, ale po prostu przerażający. Wiedźmy wiedziały, że wszystko co miniaturowe, za chwilę zmieni się w wielkie i przerażające. Te małe rozmiary, to tylko dla potrzeb transportu. A rollercoaster Anawelli był naprawdę diabelsko niebezpieczny.

- Tak tylko myślę… - zastanawiała się wiedźma – Może najpierw trzeba ochotniczki wsadzić do basenu Edwiny, a dopiero później do wagonika. – zachichotała na samą myśl o przedniej zabawie w tłustym basenie.

- Ja mam cały karton zdjęć. Ale nie takich zwykłych – Marianna położyła na stole połyskujący pojemnik. – Każda w was musi bezbłędnie dopasować zdjęcia z naszych wcześniejszych wcieleń.

- Oszalałaś? – Byśka nie była zadowolona – Przecież wiadomo, że mnie każdy rozpozna, bo wcześniej zawsze byłam grubasem, który ledwo się turlał.

- Za to teraz wyglądasz jak modelka. – Pochwaliła Marianna – Tylko uśmiechnij się, bo miss nie powinna mieć takiej skrzywionej miny.

- Zanim zaczniecie się kłócić, spróbujcie tego. – Tośka podsunęła swój stolik atrakcji. Wiedźmową miksturę czas stary! Szczypta pryszczy, gram tartego naskórka, laska paznokcia, dwa litry ziołowego płynu! Lampka wina dla Gosposi Czary mary! Taniec hula i mikstura gotowa! – to mówiąc wyczarowała z piankowej waty w kształcie duszka, kolorowego drinka, który nieziemsko kusił swoim aromatem.

- Zanim rzucimy się w wir zabawy, - zaczęła poważnie Mellisanna - niech będą atrakcją dla Was, prócz pobytu w mych gościnnych progach, dobra zabawa, do białego rana. Zapewnię Wam tańce-hulańce, czary- mary i wszystko będzie, nie do wiary. Ale najpierw trzeba wybrać nową miss, która będzie godnie pełnić swoje zaszczytne stanowisko przez kolejny rok.

Oczy wszystkich zwróciły się na Byśkę.

- Ale jaka nowa miss? Ja się nie zgadzam, korony nie oddam. Przecież tylko ja mogę być miss…

- Hokus, pokus, mała mysz, niech na twarzy będzie pryszcz. – Edwina zrobiła wskazującym palcem kółko pokazując na Byśkę i natychmiast na jej nosie urosła wielka czerwona krosta. Była tak duża, że wiedźmowa miss widziała ją bez zaglądania w lusterko.

- AAAA! – krzyknęła z przerażenia zasłaniając twarz dłońmi.

- Edwina. – Przywołała siostrę do porządku Violande.

- Przepraszam, ale cały dzień się prosi. – Edwina nie potrafiła powstrzymać się od śmiechu.

- Ty małpo wredna! – syknęła Byśka – Jak rzucę na ciebie zaklęcie, to przez tydzień z toalety nie wyjdziesz! – odgrażała się.

- Bindusto – Aitana machnęła różdżką i natychmiast usta Byśki zasznurowały się, tworząc na zakończeniu piękną kokardę. Zazwyczaj to zaklęcie rzucała na osoby, które zamiast zachwalać dobrą książkę zdradzały jej zakończenie, ale teraz było równie przydatne. – Pamiętaj, że jest nas więcej. – szepnęła nowicjuszka do prawie byłej miss wiedźm.

- Byśka, jako pierwsza od wielu lat miss, możesz powiedzieć, jakie cechy powinna mieć miss. Ale nie możesz tupać i pluć na każdego. Wszystkie siostry chciałyby być na twoim miejscu. A o tym zaszczytny tytuł możesz powalczyć w kolejnym roku. – Violande skinęła na Aitanę, żeby ta zdjęła czar z Byśki i dała jej możliwość odpowiedzi,

- No cóż… Skoro ty Wielka Wiedźmo prosisz, to oczywiście odpowiem. Nowa miss, powinna być stanowcza, jak ja. Skoro mówię, że nie oddam korony, to nie zamierzam zmienić zdania. Powinna być szczera, a ja całkiem szczerze mówię, że żadna a was nie zasługuje, by nosić koronę. I gówno mnie obchodzi, że mogą kogoś zranić moje słowa. I musi być wredna. A przecież wiadomo, że wredniejszej wiedźmy ode mnie nie znajdziecie! O! – To mówiąc usiadła na tronie.

- To prawda. Jesteś wyjątkowo wredna – przyznała Violande. – Tym bardziej uznałam, że Drusilla powinna ci wręczyć dziś nagrodę.

Siostra wiedźma podeszła do miss pchając wózek z domkiem pająków, który towarzyszył jej na każdym kroku.

- Nic tak nie podnosi poziomu wredności jak opieka nad tymi stworzeniami – Na twarzy Drusilli pojawił się szelmowski uśmieszek. – W nagrodę za twoje królowanie przez miniony rok, będziesz mogła zaopiekować się tymi pupilami. Od teraz jesteś pierwszą opiekunką pajęczej rodziny. – To mówiąc przywiązała wózek do ręki Byśki, która podskoczyła jak oparzona.

- Pająki? Ale ja się boję pająków! Ja mam arachnofobię! – krzyczała chcąc uwolnić rękę.

- O, jakże mi przykro… - Drusilla wygięła usta w podkówkę – Pomyśl sobie, że to kotki, albo pieski. Są tak samo miłe i nie robią hałasu.

Odwróciła się i z zadowoloną miną odeszła. Ulżyło jej niemiłosiernie, bo przez ostatni rok sama walczyła ze strachem przed pająkami. Na całe szczęście w swoim domu, zamieniła te bestie w koty i to pozwoliło jej wytrwać w dobrym zdrowiu psychicznym. Ale tego sekretu nie zamierzała zdradzić prawie byłej miss.

KONIEC



W projekcie II sabatu w Hotelu Marzenie udział wzięli:

Melissanna – Magdalena Hupało

Violande – Jolanta Bartoś

Edwina – Edyta Synyszyn

Drusilla – Dorota Staniszewska

Marianna – Martyna Bąk

Gabriella – Katarzyna Góral

Evanora- Ewa Szczęsna

Tośka – Bożena Meja

Anawella – Anna Śmieszna

Wredota – Anna Gardias

Aitana – Nitka Adek

Hedera – Bogna Bendzieszak

Byśka – Agnieszka Szwenk


Redakcja tekstu: Jolanta Bartoś.


niedziela, 12 listopada 2023

Elżbieta Stępień – „55, czyli pamiętnik Wariatki” [ZAPOWIEDŹ]




Jest mi niezmiernie miło ogłosić, iż mój blog Zagubieni w świecie książek, objął swoim patronatem medialnym książkę pt. „55, czyli Pamiętnik Wariatki” Elżbiety Stępień.

Przedstawiam Wam okładkę i opis.


OPIS:

Oto Monika, przez przyjaciółki nazywana „Wariatką”. Tak jak wielu z nas Monika czyni noworoczne postanowienia. Pragnie rozpoczynający się rok przeżyć inaczej, tak aby w swoje następne urodziny, które wypadają dokładnie 1 stycznia, mieć u boku miłość swego życia. Wkrótce się okaże, że przezwisko, którego Monika tak nie lubi, jednak do niej pasuje. Bo czyż nie jest szaleństwem udawanie damy do towarzystwa jedynie po to, aby zatrzymać przy sobie mężczyznę? Czy miłość budowana na kłamstwie ma szansę przetrwać? I co powiedzą sąsiedzi na próby morsowania w przydomowym oczku wodnym?

Bohaterka niczym Kopciuszek wkracza na salony świata reklamy. A jej skłonność do popadania w kłopoty i gafy, który popełnia, sprawiają, że niespodziewanie wpada na trop afery związanej z nielegalnymi wysypiskami. I nagle robi się niebezpiecznie...

Ta pełna humoru sytuacyjnego, tajemnic, miłości i czarnych charakterów powieść sprawi, że czytelniczki będą w trakcie lektury na zmianę śmiać się i wzruszać. Książka do ostatnich wersów trzyma w napięciu.

Czy noworoczne życzenie Moniki ma szansę się spełnić? Przekonajcie się, przeglądając kartki z jej pamiętnika!


PREMIERA: 19.11.2023 r.




 

Czy naprawdę jesteś wiedźmą, czyli drugi sabat w Hotelu Marzenie. [ZAPOWIEDŹ]

 



Pamiętacie wiedźmy Byśkę, Melissannę, Anawellę czy Edwinę?

W tym roku - 15 listopada ponownie będą świętować Dzień Wiedźmy w Hotelu Marzenie przygotowanym specjalnie na ten sabat. Będzie obrzydliwe jadło, napoje, zrobione nie wiadomo z czego i masa pająków, o które dbała Drusilla. Do tego szalonego grona dołączą trzy nowe piękne, zwabione obietnicą długiego życia i nieziemskiej piękności – dziewczyny.

Czy wiedzą, na co się piszą i czy przejdą każdy sprawdzian, aby stać się w pełni jedną z wiedźm?

Zapraszam na opowieść do Hotelu Marzenie już 15 listopada.

niedziela, 5 listopada 2023

Jolanta Bartoś – „Wioska Skrzatów” [ZAPOWIEDŹ PATRONACKA]

 


Jest mi niezmiernie miło ogłosić, iż mój blog Zagubieni w świecie książek, objął swoim patronatem medialnym książkę pt. „Wioska Skrzatów” Jolanty Bartoś.

Przedstawiam Wam okładkę i opis.


OPIS:

Kuba i Ola spędzają święta Bożego Narodzenia u swojej babci. W noc przed wigilią dzieci budzą się i patrzą na zaśnieżony ogród, w którym dostrzegają krasnoludka. Ciekawość wiedzie ich do magicznej krainy. Wioska Skrzatów to miejsce, w którym dzieci przekonują się, czym jest Magia Świąt, o której opowiadała im babcia.


I co Wy na to? Przeczytacie razem ze swoimi dziećmi?

PREMIERA: 15.11.2023 r.






środa, 6 września 2023

Mariusz Łapiński – „Jak nie dać się zjeść Australii”

 



„Jak nie dać się zjeść Australii” miałam przyjemność przeczytać dzięki Book Tour u Czytam dla przyjemności. Dołączyłam do niego w ostatniej chwili, gdyż właśnie dobiegał końca.

Powiem Ci, że rzadko sięgam po książki podróżnicze, jednak tą zapragnęłam przeczytać. Zainteresowała mnie... Czy mi się spodobała? O tym za chwilę się przekonasz. 

Z wielką niecierpliwością oczekiwałam, kiedy do mnie przybędzie. W końcu nadeszła ta chwila, a ja mogłam zanurzyć się w lekturze. Razem z Mariuszem Łapińskim i Magdaleną Gumowską odbyłam ciekawą i pełną przygód podróż po Australii. Trwała ona pół roku, a mi zajęła tylko dwa wieczory. Ale jakie to były wieczory? Pełne emocje, ciekawostek, mnóstwa nowych wiadomości, przepełnione humorem, strachem i obawą. Podróż ta została podzielona na kilka etapów. Na każdym z nich poznajemy nowe miejsca, zwierzęta, roślinność. Poszerzyłam swoją wiedzę. Otrzymałam mnóstwo informacji o dingo, kangurach, wielorybach, koali, kakadu... Mogłabym jeszcze trochę powymieniać. Niełatwo jest im zrobić zdjęcie... nie zawsze chcą się pokazać, niekiedy trzeba cierpliwie poczekać. Nie myślcie, że ta podróż to tylko przyjemności i miłe widoki. Nie, nie... były też niespodzianki i sytuacje, które mnie paraliżowały na samą myśl, że mogłabym się tam znaleźć. Zastanawiałam się, po co Panu Mariuszowi gumowy młotek lub kij do golfa. Teraz już wiem... Do walki z niespodziewanym zagrożeniem. O czym sami się przekonacie, jeśli tylko sięgniecie po książkę. Australia to też kraj krokodyli, jadowitych węży i pająków. Na samą myśl i hasło pająk, rozglądam się czujnie po pokoju, a tam – mogły być wszędzie. Mogły pojawić się przed Tobą lub niespostrzeżenie wejść do samochodu. Brrrr... na samą myśl przechodzą mi ciarki. Mało tego, kiedy ten pajączek nagle pojawił mi się na zdjęciu w książce, uwierzcie, nie wiedziałam, jak mam przewrócić kartkę. Dla jednego to będzie śmieszne, dla mnie okropne. Chociażby z tego względu cieszę się, że moja podróż przebiegała tylko na kartach książki, Australia w rzeczywistości raczej nie jest dla mnie. Ogromne wrażenie zrobił też na mnie las gigantycznych eukaliptusów Karri. Oprócz tego poznałam mentalność i zwyczaje Australijczyków. Razem z naszymi podróżnikami przeżyłam Boże Narodzenie, Sylwester, czy też udałam się do kasyna i na poszukiwania złota. O reszcie musicie przeczytać sami.

Dodam tylko, że książka została przepięknie wydana. Zawiera mnóstwo zdjęć, a co ciekawsze informacje są umieszczone na kolorowym tle.  Do tego napisana jest lekkim i przyjemnym w odbiorze językiem. Tu nie ma miejsca na nudę ani się obejrzysz i będzie ostatnia strona.  Byłabym zapomniała, dużym plusem są też w tekście przekierowania do  filmików na You Tubie. Warto je obejrzeć. Coś pięknego, nie tylko czytasz, widzisz fotki, ale masz jeszcze ciekawy filmik z podróży.

Ach, cóż to była za przygoda.  Polecam!