niedziela, 25 lutego 2018

Mia Sheridan – "Eden. Nowy początek"


NIC NA ŚWIECIE NIE JEST TAK MOCNE JAK PRAWDZIWA 
MIŁOŚĆ!



Tytuł: "Eden. Nowy początek"
Autor: Mia Sheridan
Wydawnictwo: Helion
Rok wydania: 2016
Stron: 311



OPIS:


Po tragicznej powodzi, w której na własną prośbę zginęli niemal wszyscy mieszkańcy Akadii, życie Caldera i Eden zmieniło się diametralnie. Oboje myślą, że to drugie nie żyje, że padło ofiarą zbiorowego szaleństwa sekty. Eden znajduje bezpieczną przystań w domu bogatego jubilera i uczy jego wnuczkę grać na fortepianie, a Calder walczy z demonami pod opieką Xandra – przyjaciela z lat dzieciństwa, który także stracił w powodzi całą swoją rodzinę. Powoli uczą się żyć bez siebie – ona dowiaduje się, że jako dziecko została porwana, i odnajduje matkę, on zostaje uznanym artystą malarzem. Jednak nic nie jest w stanie zapełnić pustki, jaką oboje odczuwają, zabić tęsknoty za utraconą miłością. Złamane serca pozostają złamane... do czasu, gdzy drogi Caldera i Eden znów się przecinają.

Przypadek czy przeznaczenie? raz jeszcze powrót do świata, w którym mądrość, miłość i odwaga pozwalają bohaterom przetrwać najcięższe chwile. Zobacz, jak walczą o swoją godność, spełnienie i szczęście.

Eden. Nowy początek to książka o walce dobra ze złem, miłości mocniejszej niż śmierć i sile nadziei, która nie pozwala poddać się rozpaczy. Od zarania dziejów do końca świata.




MOJE WRAŻENIA;



Czas na ponowne spotkanie z twórczością Mii Sheridan i jej bohaterami, których poznałam w poprzedniej książce, czyli "Calder. Narodziny odwagi". Z wielkim zaciekawieniem sięgnęłam po kontynuację. Byłam bardzo zainteresowana, jak potoczyły się ich losy? Co się z nimi działo? Czy udało im się ułożyć życie? Jesteście, chociaż trochę ciekawi? Mam nadzieję, że tak... Zresztą i tak wam opowiem...

Katastrofa, powódź, wypadek – nieszczęśliwe wypadki, które niestety mają miejsce w naszym życiu, zawsze są bolesne, odciskają swoje piętno na drugim człowieku. Pomyślcie, jakbyście się czuli, będąc świadkiem powodzi, w której giną niemal wszyscy... Pewnie odczuwalibyśmy radość, że udało się nam przeżyć, ale z drugiej strony i wyrzuty sumienia, że ja żyję, a bliskie mi osoby nie. Ból, rozpacz i inne uczucia początkowo dochodziłyby do głosu w naszych sumieniach. Pogodzenie się z tym byłoby trudne, lecz nie, niemożliwe, ponieważ czas leczy rany, uzdrawia. Po czasie przyszłoby pogodzenie się z rzeczywistością. Właśnie z tym wszystkim zmagać się będą nasi bohaterowie.

Po tragicznej powodzi, w której zginęli niemal wszyscy mieszkańcy Akadii, nic nie jest proste. Życie w ówczesnym świecie bez tożsamości, dokumentów nie należy do łatwych. Do tego dochodzą te wszystkie nowinki techniczne, urządzenia, które są obce dla osób przebywających w sekcie. Z tym wszystkim przyjdzie się zmagać naszym uratowanym. Z powodzi uratowały się tylko trzy osoby – Calder i Xander oraz Eden. Ich ścieżki jednak się rozeszły i nic nie wskazywało na to, że kiedyś się przetną ze sobą. Eden przepełniona bólem po stracie ukochanego znajduje mieszkanie u obcego człowieka Feliksa, który daje jej pracę i zapewnia mieszkanie. Bohaterka próbuje ułożyć sobie życie, mimo tęsknoty i bólu, jaki odczuwa na myśl o  stracie Caldera. Dzięki Feliksowi udaje jej się przetrwać i to właśnie on, po swej śmierci zostawia jej tajemniczą teczkę, dzięki której odnajduje swą tożsamość i dom rodzinny. Tymczasem Calder również zmaga się ze swoimi demonami po stracie Eden, różne myśli przelatują mu przez głowę. Obok niego jest jednak Xander, przyjaciel z Akadii, który nad nim czuwa. W końcu wydawałoby się, że i Calder układa sobie życie. Zostaje uznanym malarzem, ma dziewczynę. 
Mijają trzy długie lata pełne bólu i smutku... Nagle jedna wystawa obrazów zmienia wszystko. Ich ścieżki się spotykają i wszystko się zmienia. Czy to przeznaczenie, czy przypadek? Jak potoczą się ich losy? Co się wydarzy w ich życiu? Musicie koniecznie przeczytać sami.

Jak dla mnie, powieść zbyt szybko dobiegła końca, nawet się nie spostrzegłam, a już była ostatnia strona. Mia Sheridan w tej części mnie zachwyciła, spowodowała, iż podczas czytania towarzyszyło mi mnóstwo emocji. Jej lekkie pióro prowadziło mnie przez całą książkę. Wyśmienita fabuła, dopracowana na każdym kroku spowodowała, że czytanie było przyjemnością. Podobnie jak w poprzedniej części i w tej zastosowana została narracja pierwszoosobowa, czyli z perspektywy Eden i Caldera. Ponownie mamy okazję wkroczyć w ich myśli, zobaczyć co czują, o czym marzą, czego się boją. Ich postacie zostały wspaniale wykreowane. Bardzo ich polubiłam, byłam z nimi w każdym momencie ich historii. Cieszyłam się z ich spotkania, czułam ich szczęście i ból, patrzyłam na rozkwitające ponownie uczucie. Uwiodły mnie ich sceny miłosne, które autorka przedstawiła subtelnie. Jedynie czego może mi brakowało, to większej obecności Xandra. Chętnie i o nim poczytałabym trochę więcej, w końcu przeżył to piekło razem z nimi. Na uwagę zasługują też postacie drugoplanowe, które odegrały istotną rolę w życiu bohaterów i były z nimi powiązane.

Eden. Nowy początek to książka o tragedii, o poszukiwaniu szczęścia, walka z demonami przeszłości, ale także próba odpowiedzi na pytania, kim są, skąd pochodzą. Tutaj odnajdziemy również piękną, bezgraniczną miłość, która potrafi pokonać wszelkie przeciwności. Nie mogę też zapomnieć o przyjaźni, która również została ukazana. To powieść, która na długo pozostanie w pamięci każdego czytelnika, a emocje jeszcze długo będą towarzyszyć nam w życiu codziennym.

Podsumowując, Mia Sheridan stworzyła książkę obok, której nie można przejść obojętnie. Jak zaczniecie czytać, na pewno nie będziecie mogli się od niej oderwać. Emocje będą Wam towarzyszyć od pierwszej do ostatniej strony. Koniecznie przeczytajcie!






Książka bierze udział w wyzwaniu:
Dziecięce poczytania i Olimpiada czytelnicza

2 komentarze:

  1. Bardzo lubię książki Mii Sheridan, ale tej jeszcze nie czytałam. Dopiero mam ją w planach :D

    Zabookowany świat Pauli

    OdpowiedzUsuń