Powieść „Mam na imię Ania” bardzo długo stała na mojej półce „wstydu” i czekała na swoją kolej czytelniczą. Bo zawsze coś stało na przeszkodzie: praca, dom, książki do recenzji. W końcu jednak nadeszła pora na moje własne, nieprzeczytane i patrzące z wyrzutem na mnie, moje książki.
Książka Anity Scharmach poszła na pierwszy ogień. Zaczęłam czytać i... nie mogłam się już od niej oderwać. To były emocje, których nie da się opisać. Chociaż spróbuję.
Anna Mikołajska, bohaterka powieści jest zdolną dziennikarką i żoną Pawła. Wydawać by się mogło, że ma wszystko, co daje szczęście: pracę, piękne mieszkanie, kochającego męża, czyli idealne życie. Jednak w tym pięknym mieszkaniu dzieje się wiele... Za zamkniętymi drzwiami świat może wyglądać, całkiem inaczej. Jak?
Pewnego dnia Ania, jako dziennikarka – incognito, jedzie do ośrodka leczenia uzależnień z zamiarem napisania artykułu o przebywającej tam grupie terapeutycznej. Pod wpływem zwierzeń, zapala się w niej iskra. Naradza się bunt i szansa na odmianę życia. Czy Ania pokona swoje demony? Czy ma szansę na nowe życie? Co ją jeszcze czeka?
Zanim napiszę kilka słów o książce, spójrz na okładkę. Dla mnie jest ona odzwierciedleniem treści, jest idealna. Myślę, że jak przeczytasz lub czytałaś już powieść, to się ze mną zgodzisz.
Jak już wspominałam, książkę przeczytałam w jeden dzień. Nie mogłam się od niej oderwać, nie mogłam o niej przestać myśleć. Jeszcze teraz jest w mojej świadomości, pokazuje mi obrazy, o których czytałam. Musiałam mieć pod ręką chusteczki, bo jednak nie jestem tak silna, albo inaczej nie można przejść obojętnie wobec tego co czytasz. Ta powieść jest bardzo realna. Wokół nas dzieją się podobne dramaty, za zamkniętymi drzwiami mieszkań nie zawsze jest tak idealnie jak to wygląda. Często toczą się tam różne dramaty, niektóre z nich nie zawsze dobrze się kończą. Fabuła przedstawia nam różne losy bohaterów ośrodka: alkoholizm, despotyzm, znęcanie fizyczne, dramat matki i dziecka. To, co czytasz, niekiedy bardzo boli... tak rzadko wczuwamy się w los innych, za to szybko oceniamy, szufladkujemy nie znając prawdy. Często zadajemy sobie pytanie; dlaczego takie osoby nie potrafią odejść, dlaczego tkwią w toksycznym związku. Jednak uwierzcie, powieść pokazuje, że nie jest to takie proste.
Bohaterowie zostali wspaniale wykreowani. Podobało mi się ich przedstawienie, ale również optymistyczne spojrzenie w przyszłość. Jeszcze jedno urzekło mnie w książce – rodząca się przyjaźń między bohaterami oraz wzajemne, szczere rozmowy. Wzajemna pomoc.
Tylko to zakończenie... Dlaczego? Ono powaliło mnie na kolana, długo nie mogłam się pozbierać. Musisz koniecznie przeczytać sama. Polecam z całego serca! To lektura, którą trzeba przeczytać, która skłoni cię do refleksji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz