niedziela, 11 czerwca 2023

Alicja Santarius – „Skorupkę rozbić młotkiem”

 


Czy wiesz, kim jesteś? Może mleczem? Czy bliżej Ci do orchidei? Znasz definicję tych kwiatów? Ja nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiałam, dopóki nie przeczytałam tych słów:

„Pamięta, że od tego momentu zapragnęła być mleczem – normalnym, przeciętnym, zwykłym. Który nie ima się wiatru i burz, rośnie, robi swoje. Nie jest może szczególnie wysublimowany, elokwentny i unikatowy, ale gdziekolwiek się go posadzi, postawi czy położy, a nawet gdziekolwiek spadnie – poradzi sobie, dostosuje się i będzie szczęśliwy.

Odkąd po raz pierwszy usłyszała tę definicję, wiedziała, że jest orchideą: delikatną, czułą, nadwrażliwą, wymagającą pochwał, specjalnej pielęgnacji, ugłaskania. Kiedy zaś warunki przestaną być dla niej komfortowe – zginie marnie, bo nie jest na nie przygotowana”.

To kim, jesteś? Bo ja to chyba jestem trochę tym i tym.

Dzisiaj opowiem Ci o książce Alicji Santarius „Skorupkę rozbić młotkiem” i jej bohaterce – Adzie Skurskiej. Ada, jak pewnie się domyślasz, jest orchideą, będąc zarazem matką, żoną, córką, przyjaciółką, Jest bardzo zaangażowana w życie swojej rodziny. Swoją postawą pokazuje, że macierzyństwo, pracę, dbanie o rodzinę i inne wyzwania zawsze można pogodzić. Jednak w pewnym momencie Ada zmuszona jest przystopować. W jej życie wkrada się podstępnie nieuleczalna choroba, której symptomów nie zauważyła wcześniej. Rozpoczyna się walka o siebie, o swoją równowagę psychiczną. Duże oparcie ma w swojej rodzinie. Nie będę zdradzała Ci więcej szczegółów z fabuły. Może sięgniesz po nią sama i przekonasz się, co ma do zaoferowania.

Muszę Ci powiedzieć, że ta książka długo czekała na moją opinię, co wcale nie znaczy, że mi się nie podobała. Tylko ciężko ubrać mi myśli w słowa i przelać je na „papier”. Po przeczytaniu jeszcze z kilkanaście razy wracałam do niej, zaznaczałam fragmenty, czytałam je po raz drugi, niekiedy i trzeci raz. Może kiedyś uda mi się spotkać z autorką i porozmawiać, bo przecież nie wszystko można wyrazić w słowa i zapisać.

Pomimo że powieść ma tylko 150 stron, jest niewielka objętościowo, to zawiera w sobie dużą dawkę emocji, pewien spokój i skłania do refleksji. Alicja Santarius nie tylko pokazała, jak ważna jest w życiu każdego człowieka rodzina, jej wsparcie, ale też podejście do choroby. Wielu z nas dowiadując się o chorobie swojej, czy bliskiego otacza się „skorupką”, wchodzi w nią, zamyka się, odgradza od świata. Nie chce wsparcia, pomocy. To taki nasz pierwszy odruch, szok i niedowierzanie. Mnóstwo pytań i jedno najważniejsze „dlaczego akurat ja”? Tymczasem autorka pokazuje, że trzeba walczyć o siebie, nie pozwolić, aby choroba zdominowała nasze życie. Warto znaleźć sobie zajęcie, pokonywać słabości. Iść krok za krokiem dalej, tak jak czyniła to nasza bohaterka. Trzeba szukać w sobie tego wewnętrznego spokoju. Należy rozbijać skorupkę powoli, z determinacją. Jest jeszcze coś, o czym muszę wspomnieć, Ada szuka też wiadomości o ojcu, myśląc, że może w przodkach znajdzie podłoże choroby. Trafia na wiele informacji, by w końcu odkryć prawdę. Ten moment odkrywania swoich korzeni w archiwach, ponownie uświadomił mi, że gdzieś w głębi mnie powoli narasta chęć stworzenia drzewa genealogicznego, ustalenia przodków. Być może i ja, podobnie jak Ada kiedyś się za to zabiorę.

Jeśli jesteście ciekawi, jak potoczyło się życie Ady, co znalazła w historii swojej rodziny, to koniecznie przeczytaj.. Wiem, że ja do tej książki, do jej fragmentów wrócę pewnie jeszcze nie raz. 

Powieść ukazała się nakładem Wydawnictwa Papierowy Motyl, a ja polecam tę książkę Twojej uwadze.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz