piątek, 4 października 2019

Piotr Jastrzębski – "Z dna"








MOJE WRAŻENIA:

Troszkę czasu upłynęło od przeczytania książki, ale musiałam pozbierać swoje myśli. Zastanowić się co Wam przekazać, jak oddać jej treść. Tematyka w niej zawarta nie jest wcale taka łatwa do interpretacji. W sumie rzadko sięgam po takie książki. Wiem teraz jednak, że warto dać im szansę na poznanie. 

Czym dla was jest dno? Z czym Wam się kojarzy? Potraficie odpowiedzieć na to pytanie? Dno... dno... Ja kojarzę je najczęściej ze stoczeniem się z obranej dobrej drogi w nałogi. To właśnie najczęściej alkoholicy, narkomani, bezdomni uznawani są za ludzi, którzy stoczyli się na dno. Nie widzimy dla nich ratunku, nie ukrywajmy, że patrzymy też na nich z obrzydzeniem, wyzywamy ich od żuli. Komentujemy tak na dobrą sprawę to, co aktualnie widzimy. Myślimy, są słabi, piją, ćpają, nie są nic warci. Nikt się raczej nie zastanawia, co ich pchnęło na to dno. Tymczasem za tym upadkiem stoją ludzkie błędy i dramaty, które niejednokrotnie popychają do sięgnięcia po alkohol, narkotyki...

„Z dna” to opowieść opowiadająca o losach samego autora. Losach ciężkich i bardzo trudnych. Człowiek z wyższym wykształceniem zostaje nagle pozbawiony rodziny, bezpieczeństwa, swego kąta. Tuła się po mieście, zbiera puszki, wypatruje choćby złotówki na ulicy, żebra, dopuszcza się kradzieży. W tym swoim dnie ma jednak swych wiernych kompanów od kieliszka, z nimi pije denaturat, czyli popularną dyktę. Pije, bo musi... Pije, żeby nie wpaść w delirkę... Pije, by nie czuć się okropnie... Najlepiej to odzwierciedla poniższy cytat:

„Kiedyś tak było, piło się, bo było fajnie, było wesoło. Teraz trochę inaczej. Mam takie wrażenie, że najpierw piłem, żeby było fajnie, miło, trochę wariacko. Dla poprawy samopoczucia, dla odwagi w towarzystwie. Potem zacząłem zapijać kaca. Kolejny etap to picie, żeby nie było źle, tragicznie, koszmarnie. Nie ma to już nic wspólnego z frajdą. To jest picie, by nie czuć się okropnie. I tak dalej. W końcu pijesz i jesteś w piekle. W jakimś koszmarze, w odmętach czarnego dymu. Do trzeźwości droga zamknięta”.

Autor bardzo sugestywnie ukazuje nam, jak wygląda życie ludzi na dnie. Jakie są konsekwencje trafienia tam. Jaka jest ich codzienna walka o przetrwanie. Widzimy ich utraty świadomości, nieprzytomności, ale też i myśli o śmierci. Nie będę wam zdradzać więcej fabuły, tę książkę trzeba przeczytać samemu.

Nie jest to lektura łatwa, na pewno jednak zasługuje na Waszą uwagę. Przeczytajcie ją bardzo uważnie, wyciągnijcie własne wnioski, zastanówcie się chwilę nad poruszonym w niej tematem. Temat ten jest bardzo ważny. Po przeczytaniu książki wiem już, że nie należy zbyt pochopnie oceniać innych. Zwróćcie też uwagę, że trafić na dno można szybko, ale wyrwać się z niego jest trudniej. Nie jest to jednak niewykonalne, czego przykładem jest nasz bohater.

„Z dna” to książka, która pozostanie w Waszej pamięci na długo. Zmusi Was do przemyśleń, a także być może ostrzeże przed tym problemem i jego konsekwencjami. Przeczytajcie koniecznie!



Za możliwość przeczytania i zrecenzowania dziękuję Autorowi, a także Iwonie Niezgodzie za udostępnienie pliku do recenzji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz