piątek, 17 czerwca 2016

Wanda Szymanowska "Zielone kalosze"



Tytuł: "Zielone kalosze"
Autor: Wanda Szymanowska
Wydawnictwo: Novae Res
Rok wydania: 2014
Stron: 189


Opis:

Antonina, po trzydziestu latach nieudanego małżeństwa, postanawia uciec ze złotej klatki, w której dała się zamknąć. Przyjeżdża do wsi Ruczaj Dolny, w której wynajmuje niewielki, zaniedbany domek. Po raz pierwszy w życiu nie ma sprecyzowanych planów na przyszłość i nie wie, z czego będzie się utrzymywać. Wie jedno - jest wolna!

Czy przyzwyczajona do miejskich wygód bohaterka odnajdzie spokój i szczęście w niewielkiej chatce stojącej pośród pól i lasów? Czy zdoła przegonić duchy przeszłości i zacząć życie od nowa? A może odważy się pokochać kogoś jeszcze raz?

Podobno droga do szczęścia jest wyboista i trudna...
Być może jednak jest po prostu przykryta warstwą błota, którą pokonają najzwyklejsze na świecie zielone kalosze?


Moje wrażenia"


Niedawno na blogu, mogliście przeczytać o "Czerwonych szpilkach" autorstwa pani Wandy Szymanowskiej. Czytając wtedy, nie wiedziałam, że zaczynam swoje przygody z Antoniną od końca.

Spotkanie z bohaterką, tak naprawdę rozpoczyna się "W zielonych kaloszach". Poznajemy tutaj Antoninę, która po trzydziestu latach życia w złotej klatce, postanawia zmienić swoje życie. W jej przypadku, złota klatka jest więzieniem. Jej mąż to człowiek niestroniący od alkoholu, któremu nie raz zdarzyło się podnieść na nią rękę. To człowiek tyran, który myśli, że żona zawsze będzie mu posłuszna. Życie pokaże, jak bardzo się mylił.
Przy tej okazji bardzo wyraźnie widzimy, iż autorka ukazała jeden z problemów społecznych. Przecież takich tyranów we współczesnym świecie spotykamy bardzo często. Ile kobiet godzi się na takie życie? Bojąc się zmian, niejednokrotnie wyrządzają krzywdę sobie i dzieciom. Wstydzą się, co ludzie powiedzą. Wszystko dzieje się w "czterech ścianach" domu. Nawet, jeśli ktoś to dostrzega, rzadko kiedy wyciąga pomocną dłoń. Sama nie mogłabym tkwić w takim toksycznym związku. Nie wyobrażam sobie, żebym pozwoliła komuś, aby mnie bił. 

"Pierwszy raz Mundek pobił ją parę lat po ślubie. Ukrywała ten incydent, przed światem, bo było jej wstyd. Bała się , co ludzie powiedzą. Wstydziła się przed dziećmi."

Takich zmian nie boi się nasza bohaterka, która ucieka na wieś, do Ruczaju Dolnego. Wynajmuje mały domek, nie ma pracy, ani majątku. Kupuje zielone kalosze i rozpoczyna nowe życie. Zyskuje sympatię miejscowych, nawiązuje bliską znajomość ze Stenią. Poznaje Edka, który okazuje się "złotą rączką". Powoli odnajduje spokój. Nawet mała wioska, w której niewiele się dzieje, zyskuje na jej przyjeździe. Dzięki swej zaradności, robi porządek z wójtem, wznawia działalność domu kultury. Pomaga również zmienić życie Steni.  Ale na tej wsi spotykamy też mężczyzn, z których większa część popija alkohol od rana do wieczora. I tu ukazuje się nam kolejny problem społeczny - alkoholizm. Nie będę się o tym rozpisywała, bo każdy z nas wie jaki to zgubny nałóg. Ale wytłumaczcie to alkoholikowi, który ma inne zdanie na ten temat. Najlepiej przedstawia to fragment z książki:

"Pijak zawsze będzie twierdził, że nie jest pijakiem, a pije -  bo lubi, a nie - bo musi. Nawet jak będzie się zaklinał, że już nie będzie pił, to obietnicy dotrzyma najwyżej do następnej okazji."  

Oprócz poruszonych w książce problemów społecznych, odnajdujemy też wątek miłosny. Kogo on dotyczy? Nie powiem Wam. Tak samo nie zdradzę Wam, czy Antonina odnalazła swoje szczęście, czy zapomniała o mężu. Musicie kochani, sami sięgnąć po książkę.

Podsumowując "Zielone kalosze" to książka o pokonywaniu życiowych trudności, ale też o rodzącej się przyjaźni, która potrafi czynić cuda. Bohaterów książki nie sposób nie lubić. To książka o kobietach dla kobiet. Nie zaszkodzi, jednak jeśli sięgną po nią również mężczyźni. 
Przeczytanie jej, zajęło mi jeden wieczór. Kiedy zbliżałam się ku końcowi, żałowałam, że nadszedł czas pożegnania z bohaterami. Pocieszam się jednak tym, że wkrótce spotkam się z nimi w kolejnej części. Tymczasem, zachęcam wszystkich do włożenia zielonych kaloszy i powędrowania w nich wraz z bohaterami. Nie będziecie żałować. Przeczytajcie koniecznie sami.



Ocena:

Treść: 6/6
Okładka: 5/6



     Za możliwość przeczytania i zrecenzowania bardzo dziękuję autorce, pani Wandzie Szymanowskiej.


6 komentarzy:

  1. Tak zdecydowanie masz rację. Mnie ona również bardzo się podobała i podobnie jak Ty rozpoczęłam z nią przygodę od końca. Teraz przede mną jeszcze "Niebieskie sandały" :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Seria już czeka na moją wolniejszą chwilę, liczę, że czeka mnie wiele przyjemnego zaczytania i okazji do życiowych refleksji. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno będą życiowe refleksje. Życzę miłego zaczytania :)

      Usuń
  3. No tak słyszałam o tej autorce i książkach z butami....i bardzo żałuję ,że żadnej książki tej autorki nie ma w naszej bibliotece.Postaram się coś zaradzić....bo to co u Ciebie przeczytałam zachęca mnie do zapoznania się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grażynko, z tego co wiem, jeśli chciałabyś serię bucikową :) to jest możliwość zakupienia od autorki – pani Wandy Szymanowskiej. Pewnie nawet z autografem :) Pomyśl o tym...

      Usuń